Po niemal roku od rozpoczęcia pandemii pracownicy ministerstw czy urzędów wojewódzkich wciąż pracują na własnych laptopach i dzwonią z prywatnych telefonów
– Praca zdalna na prywatnych komputerach nadal ma miejsce – mówi urzędniczka Ministerstwa Finansów. Ona akurat jest w tej grupie pracowników, którzy w marcu 2020 r. poszli na home office ze służbowym laptopem. Ale więcej niż połowa tam zatrudnionych używa swojego sprzętu. Na prawie 2,6 tys. urzędników wydano 1150 laptopów. – Pracownicy mogą korzystać ze stacji wirtualnych, do których mogą podłączyć się z
komputerów prywatnych – precyzuje resort.
Podobnie jest w Ministerstwie Rolnictwa: na 741 urzędników tylko połowa pracowała na służbowym sprzęcie. Podpisywali oświadczenia, że się zgadzają na wykonywanie pracy zdalnej na prywatnych
komputerach i na wykorzystanie prywatnych łączy.
Lepiej jest w Ministerstwie Klimatu i Środowiska – na ok. 900 pracowników tylko 12 korzysta ze swojego sprzętu. Choć na początku pandemii było inaczej. – Wtedy służbowe
laptopy mieli tylko naczelnicy wydziałów – mówi osoba z resortu. A z prywatnych nie można było wejść do systemu elektronicznego obiegu dokumentów czy wirtualnych dysków. – Byłam pozbawiona narzędzi potrzebnych do pracy. O tworzenie dokumentów i szablonów prosiłam kolegów, którzy dostępy mieli. Problemem była też ograniczona pojemność służbowych skrzynek pocztowych, nie mieściły się nowe e-maile. Trzeba było kasować starą korespondencję – opowiada nasza rozmówczyni. Jej słowa potwierdzają inni zatrudnieni w MKiŚ. Po paru miesiącach rozeszła się wiadomość, że pojawiły się laptopy dla urzędników. – Wyrwałam zgodę szefa i nie wyszłam z pokoju informatyków, dopóki nie przygotowali mi komputera – wspomina informatorka DGP.
Były jednak resorty, które nie miały sprzętowych problemów. Na szczęście należało do nich Ministerstwo Zdrowia, gdzie niemal 700 zatrudnionych tam osób dostało do domów wszystko, co było potrzebne im do pracy, podobnie było w Ministerstwie Aktywów Państwowych (ponad 300 pracowników).
Każdy resort kupuje w przetargach sprzęt komputerowy na własną rękę. I tak MAP kupił przed rokiem prawie 300 komputerów: laptopów i stacjonarnych. Resort ministra Niedzielskiego 375 laptopów. Z kolei resort klimatu prawie 500. Resort Zbigniewa Ziobry nabył 200 urządzeń. Ministerstwa jednak niechętnie odpowiadają na pytania dotyczące wykorzystania prywatnego sprzętu przez ich pracowników – tylko połowa z 14 zapytanych udzieliła nam odpowiedzi. Nie informują też, czy pracownikom przysługuje ekwiwalent za korzystanie z prywatnego sprzętu.
Czy używanie prywatnych komputerów i łączy jest bezpieczne? Ministerstwa przekonują, że pracownicy stosują się do wewnętrznych polityk bezpieczeństwa. Eksperci twierdzą, że wiele zależy od przyjętego rozwiązania. Są oprogramowania, które sprawiają, że zasób służbowy i
komputer prywatny nie są ze sobą powiązane, co eliminuje ryzyko, że ktoś się włamie i wykradnie dane. A jeśli brak takich zabezpieczeń? Doktor habilitowana Magdalena Błaszczyk z Wydział Prawa i Administracji UW jest zdania, że w sytuacji gdy urząd nie zapewnia prawidłowego zabezpieczenia danych, istnieje podwyższone ryzyko odpowiedzialności funkcjonariusza publicznego na podstawie art. 231 k.k., tj. za niedopełnienie obowiązku i działanie na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. – Podstawa do odpowiedzialności za taki czyn jest nie tylko, kiedy zostanie on popełniony umyślnie (w zamiarze), ale też za czyn nieumyślny (z nieostrożności), jeśli niedopełnienie obowiązku doprowadzi do wyrządzenia istotnej szkody – wyjaśnia. I zwraca uwagę na to, że gdyby z prywatnego komputera jednak wyciekły służbowe dane, to mógłby zostać zatrzymany na potrzeby postępowania karnego dla celów dowodowych.
W Ministerstwie Aktywów Państwowych tylko 134 urzędników ma służbowe komórki, w resorcie rolnictwa – 183. W resorcie finansów co najmniej 600 osób, choć to nie wszyscy, bo też „oddzielnymi pulami dysponują Departament Zwalczania Przestępczości Ekonomicznej oraz Biuro Inspekcji Wewnętrznej”. W Ministerstwie Klimatu z jednej strony „wszyscy pracownicy pracujący zdalnie są wyposażeni w telefony stacjonarne lub komórkowe”, ale aż „303 pracowników korzysta z prywatnych telefonów i ustawionych przekierowań telefonicznych”.
– Mamy ustawione przekierowania z biurek na prywatne numery. Ale gdy ktoś musi zadzwonić służbowo, to z prywatnego telefonu – mówi rozmówczyni z resortu klimatu. Tak samo jest w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Komputerów brakuje też w urzędach wojewódzkich
– Praca na własnym
komputerze była standardem, trzeba było szefów błagać o służbowy sprzęt – mówi urzędnik z Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Według niego w ubiegłym roku mniej niż co dziesiąty pracownik na 600 miał laptopa. O zapewnieniu internetu przez pracodawcę czy ekwiwalencie pieniężnym w ogóle można zapomnieć. A ludzie nie upominali się o nic, bali się, że będą mieli przez to kłopoty.
Rozmowa
Administracja dobrze poradziła sobie z przejściem na home office
płk dr Piotr Potejko doktor nauk humanistycznych, prawnik, pracownik naukowo-dydaktyczny, wieloletni dyrektor Departamentu Ochrony Informacji Niejawnych ABW, pełnomocnik ds. organizacji Szczytu NATO w Warszawie.
Korzystanie ze sprzętu prywatnego przez urzędników państwowych jest bezpieczne?
Wszystko zależy od przyjętego rozwiązania. Pandemia spowodowała, że coraz częściej administracja wdraża zasadę BYOD (bring your own device) – zabierz swoje własne urządzenie. Na te potrzeby wykorzystywane jest oprogramowanie typu Mobile Application Management, którego zadaniem jest kontrolowanie danych i aplikacji mających charakter służbowy. To jest bezpieczna technologia. Dobrze skonfigurowane urządzenia eliminują ryzyko, że ktoś wykradnie dane. Zagrożeniem jest korzystanie z nielegalnego oprogramowania na prywatnym komputerze, który jest wykorzystywany do celów służbowych. Ale pojawiają się też kwestie prawno-etyczne: np. jak wygląda ochrona prywatności zasobów komputera prywatnego? Albo kto zapłaci za zużycie podzespołów? Część dużych firm płaci zryczałtowaną stawkę, urzędy są w tyle.
Jeszcze jakieś różnice pomiędzy urzędami a biznesem?
Biznes zamyka się w sferze sprzętu służbowego: komputery i telefony są własnością firmy. Rozwiązanie to zapewnia największe bezpieczeństwo, ale za cenę najwyższego kosztu wdrożenia. W przypadku administracji znaczenie mają nie tylko koszty, ale też przyzwyczajenie. Pokutuje przywiązanie do idei, że pracownik winien pracować przy biurku i dedykowanej stacji. Boimy się, że pracownik zabierze z miejsca pracy komputer mobilny, że go zgubi, że będzie kopiował i wynosił informacje. Ale dobrze zabezpieczony komputer przenośny nie różni się od komputera stacjonarnego.
Urzędnicy korzystają dziś często z telefonów prywatnych do pracy zdalnej.
Ryzyko podsłuchu jest bardzo niskie. Ale pytanie, jak wygląda wiarygodność urzędnika, który dzwoni z telefonu prywatnego w służbowej sprawie. Ja nie rozmawiałbym z taką osobą, obawiałbym się, że ktoś się podszywa, że to element phishingu.
W urzędach brakuje personelu IT.
Przedsiębiorstwa też cierpią na brak tych specjalistów. Jednak różnice w zarobkach pomiędzy biznesem a administracją są ogromne i najlepsi informatycy trafiają do biznesu.
Administracja publiczna poradziła sobie z przejściem na pracę zdalną?
Urzędy zostały zaskoczone. Ale robiły wszystko, żeby zapewnić ciągłość swoich działań. I udało się w dość krótkim czasie, bo rok to niewiele, usprawnić, a nawet rozwinąć system obiegu informacji. Mimo początkowych trudności urzędy dobrze sobie poradziły. ©℗