W ciągu kilku lat sześciokrotnie wzrosła liczba skarg, które wpływają do Urzędu do Spraw Cudzoziemców. System wydawania zezwoleń na pobyt wymaga zmian.

Cudzoziemcy skarżą się na przewlekłe procedury, które utrudniają im przyjazd do Polski.
– Możliwe, że trudno będzie w to uwierzyć, ale sprawa w przedmiocie udzielenia mojej córce zezwolenia na pobyt czasowy, wszczęta 13 października 2015 r., dotychczas jest w administracyjnym toku. To już ponad pięć lat – oburza się Ukrainiec, który zwrócił się do DGP.
Życie w zawieszeniu
Osób, które miesiącami czekają na zgodę na pobyt w Polsce, są tysiące. Standardowo bowiem otrzymanie zezwolenia trwa kilkanaście miesięcy. Tymczasem według przepisów powinno nastąpić w ciągu miesiąca, a w przypadku sprawy szczególnie skomplikowanej – dwóch. Najpierw wnioskami obcokrajowców zajmuje się wojewoda, a w przypadku odwołania – Urząd do Spraw Cudzoziemców (UdSC).
Przewlekłości towarzyszy chaos organizacyjny w urzędach wojewódzkich. Chodzi m.in. o brak kontaktu z inspektorem prowadzącym postępowanie czy niemożność wypowiedzenia się co do zebranych materiałów. Liczba niezadowolonych rośnie ekspresowo. W 2015 r. zażaleń i odwołań, które wpłynęły do UdSC, było 3,6 tys., w ubiegłym już aż 21,8 tys.
– Wzrost związany jest z rosnącą liczbą wniosków o udzielenie zezwoleń na pobyt i wydawanych decyzji w tym zakresie. Przez wzrost ogólnej liczby wydawanych przez wojewodów rozstrzygnięć rośnie także udział tych negatywnych, od których cudzoziemcy składają odwołania – wyjaśnia Jakub Dudziak, rzecznik prasowy UdSC.
Urzędnicy wskazują, że często dłuższe postępowanie to wina także cudzoziemców. – Istotny wpływ na tempo prowadzonych postępowań mają kwestie związane ze znajomością prawa oraz procedur przez cudzoziemców i ich pełnomocników. Braki formalne przy składanych wnioskach czy też brak współpracy z organem prowadzącym postępowanie wydłużają czas załatwienia sprawy. Przykładowo, częstym problemem jest niedołączanie do składanych odwołań dokumentów, mimo że zostały wskazane przez wojewodę w decyzji – tłumaczy Jakub Dudziak.
Na granicy wytrzymałości
Urzędnicy zapewniają, że robią wszystko co w ich mocy, aby sprawy nabrały tempa. UdSC wskazuje, że w ciągu ostatnich dwóch lat zwiększył liczbę rozpatrywanych spraw odwoławczych z zakresu legalizacji pobytu – w 2019 r. o 145 proc. w porównaniu do 2018 r., a w 2020 r. o 60 proc. w porównaniu do 2019 r.
Na szczeblu wojewódzkim również wprowadzane są rozwiązania, które mają przyspieszyć wydawanie decyzji. Przykładowo Łódzki Urząd Wojewódzki wprowadził wiele usprawnień, takich jak punkty informacyjno-doradcze (m.in. nieodpłatna pomoc prawna, pomoc doradców zawodowych, tłumaczy, mentora kulturowego, doradców ds. integracji), infokioski z dostępem do internetu oraz możliwością dokonania rezerwacji wizyt i informacjami dotyczącymi legalizacji pobytu cudzoziemców. – Poza tym urząd udostępnił wiele aplikacji ułatwiających z nim kontakt: infolinia i call center (dostępne w językach: polskim, ukraińskim, rosyjskim i angielskim), automatyczna informacja o stanie sprawy, generator 17 wniosków ułatwiający poprawne ich wypełnienie – wskazuje Dagmara Zalewska z ŁUW.
Zwiększa się też zatrudnienie. Przykładowo w ŁUW w latach 2016–2020 nastąpił wzrost zatrudnienia o 34 nowe etaty. Natomiast w UdSC przybyło ich 30. To jednak nadal za mało. Mimo wzrostu liczby etatów w 2019 r. w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim na jednego inspektora przypadało średnio 535 postępowań legalizacyjnych, a w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim było ich 686.
– Urząd wykorzystuje w pełni swoje zasoby i możliwości, ale przy tak dużym wzroście liczby spraw odwoławczych z zakresu legalizacji pobytu nadal napotyka na trudności z dotrzymywaniem terminów wynikających z kodeksu postępowania administracyjnego – przyznaje Dudziak.
Sprawy więc lądują w sądach. – Zwiększa się liczba skarg na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania przez urząd. Tylko w 2020 r. do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skierowano 1030 takich skarg – informuje rzecznik UdSC.
Skargi jednak niewiele pomagają cudzoziemcom, a urząd często unika kary. Nawet jeżeli sąd przyzna migrantowi rację, nie wyciąga większych konsekwencji wobec urzędników. Rezygnuje np. z nałożenia grzywny. Tak wynika choćby z orzeczenia WSA w Warszawie z 16 grudnia 2020 r., sygn. akt lV SAB/Wa 687/20. Mimo że cudzoziemka od kilku lat czekała na zgodę na pobyt, brak było podstaw do wymierzenia organowi grzywny. „Zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych jest to dodatkowy środek o charakterze dyscyplinująco-represyjnym, który powinien być stosowany w szczególnie drastycznych przypadkach zwłoki organu w załatwieniu sprawy. Chociaż trudności kadrowe organu oraz znacząca liczba wpływających spraw nie mogą stanowić okoliczności usprawiedliwiających zaistniałą bezczynność, niemniej powinny wpłynąć na ocenę zasadności wymierzenia organowi grzywny” – uznał WSA.
Konieczne zmiany
– Rozwiązaniem, które mogłoby usprawnić procesy, jest uproszczenie postępowań dotyczących udzielania cudzoziemcom zezwoleń na pobyt czasowy i pracę, które stanowią zdecydowaną większość spraw. Ważna byłaby także większa informatyzacja procedur związanych z postępowaniami pobytowymi – uważa Jakub Dudziak.
Z wnioskiem o zmianę przepisów zwrócił się do Mateusza Morawieckiego rzecznik praw obywatelskich. – Aby zminimalizować negatywne skutki niewydolności urzędów, warto rozważyć wprowadzenie udogodnień dla stron postępowań, w zakresie np. przyznania wszystkim cudzoziemcom prawa do pracy od momentu złożenia wniosku czy udzielania zezwoleń na pobyt i pracę w ramach określonej branży, a nie – jak dotychczas – na pracę u konkretnego pracodawcy. Dużym ułatwieniem w przypadkach przedłużania ważności już udzielonych zezwoleń na pobyt byłoby też zmniejszenie liczby dokumentów wymaganych od cudzoziemców – wskazał w piśmie do premiera Adam Bodnar. Jednak na razie nie otrzymał odpowiedzi na te postulaty. ©℗