Wystartować w konkursie, zdobyć tytuł i zapłacić za niego. To pomysł, na który wpadły dziesiątki gmin. Niektóre wydają na to pieniądze od wielu lat.

W zeszłym tygodniu opisaliśmy Fundację Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego z Sosnowca, która prowadzi konkursy certyfikujące kierunki studiów. Jak się okazuje, fundacja przyznaje też laury „Samorządowego Lidera Edukacji”. Ze sprawozdań wynika, że rocznie wyróżnia ok. 70 gmin. I tak jak uczelniom, im też wystawia rachunki. Tym razem na kwoty ok. 3‒6 tys. zł netto. W tym roku właśnie zakończyła się 10. jubileuszowa edycja. Są gminy, które nie opuściły ani jednej. Przekonują, że chodzi o prestiż, a ten ma swoją cenę.
Rzecznik Czeladzi informuje z dumą, że miasto właśnie zdobyło szóstą statuetkę, a ubiega się o nią od 2015 r. ‒ To oznacza, że realizujemy wzorcowo politykę edukacyjną – mówi Jakub Kubasik.
Inaczej sprawę widzi Stanisław Pisarek, który jako radny zwracał uwagę, że Czeladź ma pilniejsze wydatki niż dyplomy przyznawane na wyrost. Przypomina, że trzy lata temu odbyła się tu kontrola katowickiego kuratorium oświaty. W protokole stwierdzono m.in. przypadki, w których „baza szkoły nie odpowiada liczebności uczniów i nauczycieli, co stwarza niekorzystne warunki do realizacji procesu dydaktyczno-wychowawczego”. – Czy ta nagroda jest obiektywna? Pod uwagę bierze tylko samorządy, które się zgłosiły i postanowiły zapłacić – mówi. Nie przypomina sobie, by za wyróżnieniem poszły profity dla gminy czy jej mieszkańców. – Jedyny walor to dyplom, jaki włodarz może powiesić na ścianie i budować wokół niego politykę sukcesu.
Fundacja przekonuje, że „certyfikat jest jednym z najbardziej cenionych, elitarnych i rozpoznawalnych certyfikatów jakości, jakie może otrzymać jednostka samorządu terytorialnego”. Wylicza, że wśród laureatów znajdują się m.in. miasta Gdańsk, Lublin, Katowice i „wiele innych znakomitych polskich JST”.
Spytaliśmy miasta o te wyróżnienia. Okazuje się, że np. Katowice mają już pięć „Liderów”, a Lublin – 10. ‒ Mają duże znaczenie wizerunkowe w kontekście budowania marki lubelskiej oświaty na arenie krajowej – mówi Monika Głazik z biura prasowego ratusza. ‒ Corocznie uzyskiwane wyróżnienie jest źródłem ogromnej satysfakcji, ale przede wszystkim obiektywnym potwierdzeniem, że edukacja jest jednym z najważniejszych obszarów polityki katowickiego samorządu – dodaje Sławomir Witek, naczelnik wydziału edukacji i sportu.
Pytany o wartość takich wyróżnień dr Stefan Płażek z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego UJ odpowiada anegdotą. – Widziałem niedawno sprzedawcę, który handlował medalami. Można było nabyć kawałek blaszki i przypiąć do marynarki – mówi. Dodaje, że samorządy działają w innych realiach, w oparciu o różne budżety. Ciężko jest wyłonić lidera, a nawet jeśli, to powinno się nad tym pochylać gremium złożone ze specjalistów znających samorządową specyfikę.
Spytaliśmy fundację, kto w tym roku zasiadał w komisji oceniającej. Nie dostaliśmy odpowiedzi. W sprawozdaniach czytamy, że dotąd byli to: prof. Dariusz Rott (literaturoznawca), dr hab. Krzysztof Czekaj (socjolog specjalizujący się w problemach miast), dr hab. Michał Kaczmarczyk (literaturoznawca i medioznawca), Grażyna Kaczmarczyk (prezes fundacji), dr Katarzyna Kołakowska (ekspertka filologii greckiej), dr Zbigniew Widera (ekonomista i medioznawca). Wszystko osoby związane dziś lub kiedyś z Wyższą Szkołą Humanitas w Sosnowcu, której pan Kaczmarczyk jest rektorem.
Gminy się cieszą ze swoich medali. Uważają, że na nie zasłużyły. – Rozbudowaliśmy szkoły, postawiliśmy halę sportową. Wykonaliśmy tytaniczną pracę – wylicza wójt dopiero co wyróżnionej gminy Puławy, Krzysztof Brzeziński.
A co certyfikat daje gminie? - Wyróżnienie, które cieszy serce. Bo, przyznaję, nie idzie za nim nic – mówi.
Gmina pochwaliła się wyróżnieniem na swoim FB. „Brawo. Od Nowego Roku nasza gmina wprowadziła jeszcze jedną innowację: nie przyznała dofinansowania do obiadów dzieciakom” – to tylko jeden z krytycznych komentarzy, jakie się pojawiły.
Gmina Sępólno Krajeńskie ma z kolei pięć „Liderów”. W tej edycji jednak nie wystartowała. Jak się dowiadujemy, na tutejszych władzach suchej nitki nie zostawiały lokalne media i część radnych. – Trzy ze szkół nie mają sal gimnastycznych. W jednej dzieci, by wejść do łazienki, muszą przechodzić przez klasę i przeszkadzają w lekcjach – mówi radny Zdzisław Grzęca. – W to muszą iść środki, nie w dyplomy.