Rosnące koszty gospodarki odpadowej ponoszą mieszkańcy. Rozwiązania, które sprawią, że zapłacą także konsumenci i producenci, znalazły się na kolejnym zakręcie.
Rozszerzona odpowiedzialność producenta / DGP
Wczoraj w Ministerstwie Klimatu miało się odbyć kolejne spotkanie w sprawie tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Zostało jednak przesunięte na kolejny tydzień. Chwilę wcześniej z resortu odszedł Sławomir Mazurek, który jako wiceminister środowiska, a potem klimatu odpowiadał za gospodarkę odpadami. Nie wiadomo, kto zastąpi go w ministerstwie – według informacji DGP decyzję w tej sprawie powinniśmy poznać poznać w tym tygodniu. Na razie w resorcie nie wyznaczono żadnej konkretnej osoby do przygotowania rozwiązań dotyczących rozszerzonej odpowiedzialności producenta.
Unijne przepisy do polskiego prawa muszą być włączone do 5 lipca tego roku. Koncepcję systemu ROP przedstawiono w ubiegłym roku, jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Była to więc ostrożna propozycja, która w dużym stopniu utrzymuje obecny stan, czyli m.in. pozostawia organizacje odzysku opakowań. Miałyby one otrzymać część strumienia pieniędzy z dopłat koncernów do opakowań wprowadzanych na rynek. Druga część strumienia za pośrednictwem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej trafiłaby do gmin – z niego samorządy mogłyby dofinansować selektywną zbiórkę odpadów, a więc obniżyć opłatę ponoszoną przez mieszkańców – takie były założenia resortu w koncepcji firmowanej przez byłego już wiceministra Mazurka.

Niech płaci ten, kto śmieci

System ma być skonstruowany tak, aby finansowany z niego był recykling, a nie spalanie odpadów lub ich składowanie. – W idealnym modelu chcielibyśmy, aby mieszkańcy płacili tylko za odpady zmieszane – mówiła DGP Bogusława Brzdąkiewicz, wicedyrektor departamentu gospodarki odpadami w resorcie klimatu. Jest to możliwe, bo w rozszerzonej odpowiedzialności producenta, we wzorcowej sytuacji, za odpady opakowaniowe nie płaci mieszkaniec, ale konsument. To jego koncerny obciążą opłatą opakowaniową, wliczając ją w cenę produktu, który ten weźmie ze sklepowej półki. Klient natomiast ma wybór i jeśli zdecyduje się na styl „zero waste” (ograniczenie do minimum wytwarzania odpadów), nie będzie ponosił kosztów finansowych stylu życia innych.
Obecnie nie jest to możliwe, bo żadna z metod dozwolonych przez prawo – od osoby, od zużycia wody, powierzchni lokalu i gospodarstwa domowego – nie pozwala na to, by gminy rozliczały się z mieszkańcami w zależności od ilości czy objętości wytworzonych przez nich odpadów. Natomiast takie rozwiązania są możliwe do wdrożenia – funkcjonują w pojedynczych gminach Hiszpanii i Włoch. Mieszkańcy płacą tam stałą kwotę, która jest jedynie częścią opłaty – kolejna zależy od tego, ile śmieci wrzucą do pojemnika na odpady zmieszane.
W obniżeniu kosztów gospodarki odpadami ponoszonych przez samorządy pomoże też system kaucyjny, który jest jednym z narzędzi rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Klient wrzuci do automatu butelkę obłożoną kaucją, by odzyskać określoną kwotę. W związku z tym w pojemnikach na odpady obsługiwanych przez firmę opłacaną z opłat wnoszonych przez mieszkańców będzie mniej szkła i plastiku.

Najoszczędniej – nie śmiecić

Piotr Barczak, ekspert Europejskiego Biura Ochrony Środowiska, zaznacza, że w ramach ROP potrzebne są regulacje prawne, które zmuszą producentów do obniżenia ilości wytwarzanych śmieci. Jak ocenia, niezawodnym narzędziem obniżającym koszty gospodarki odpadami jest prewencja. – Najtańsze śmieci to te, które nie zostały wytworzone – zaznacza ekspert.
W propozycjach przedstawionych jeszcze przez Ministerstwo Środowiska zabrakło na razie rozwiązań dotyczących ekoprojektowania. Dla przedsiębiorców branży opakowaniowej i handlu kluczowe jest, jak opłaty będą naliczane, a dla środowiska – czy rzeczywiście przyjęte rozwiązania ograniczą ilość wprowadzanych do obrotu tworzyw sztucznych. Jednym z pomysłów, który pojawił się podczas ministerialnych konsultacji, było stworzenie listy opakowań, które jako niemożliwe lub bardzo trudne do przetworzenia powinny całkowicie zniknąć z rynku.
Część zadania do wykonania należy także do samorządów, które mogą przygotować gminny program ograniczania ilości wytwarzanych na swoim terenie odpadów.
A problem będzie narastał, bo według danych GUS z roku na rok odpadów, które powstają w gospodarstwach domowych, jest coraz więcej – w 2018 r. było to średnio 325 kg na jednego mieszkańca, a rok wcześniej – 311 kg. Jednocześnie mieszkańcy mają coraz mniejszą akceptację dla kolejnych podwyżek opłat śmieciowych, a sytuacja na rynku odpadowym nie wróży poprawy – instalacje są obecnie wąskim gardłem i każą płacić coraz większe stawki za przyjęcie odpadów. Dlatego też nie wszyscy są przekonani, że środki z ROP powinny trafiać do samorządów. Eksperci są natomiast zgodni co do jednego: system gospodarki odpadami jak najszybciej potrzebuje zastrzyku gotówki.