Naliczanie opłaty śmieciowej od zużycia wody to duże wyzwanie administracyjne dla wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych, które za usługi odbioru i zagospodarowania odpadów rozliczają się z miastem.
Od 1 grudnia to dane z wodomierzy określą wysokość opłaty śmieciowej w Warszawie (obecnie opłata śmieciowa naliczana jest od gospodarstwa domowego i niezależnie od liczby jego członków wynosi w domu jednorodzinnym 94 zł, a w mieszkaniu w bloku lub kamienicy 65 zł). Od grudnia mieszkańcy stolicy zapłacą 12,73 zł za każdy metr sześcienny zużytej kranówki.
Jak to ma działać
Metoda wodna zakłada obowiązek cyklicznego składania do gmin deklaracji dotyczących zużycia wody. Zgodnie z przyjętą w Warszawie uchwałą będą to dane z kolejnych (ale dowolnie wybranych, np. od marca, sierpnia) sześciu miesięcy ostatniego roku. Na tej podstawie będzie wyliczana opłata za śmieci. Jej płatnikiem w przypadku nieruchomości wielolokalowej będzie zarządca budynku (np. wspólnota mieszkaniowa lub spółdzielnia), a w przypadku domu jednorodzinnego – jego właściciel.
– Nie ma możliwości, by to gmina zawiadamiała właściciela nieruchomości o wysokości opłaty, choć jest to życzenie niektórych samorządów – zaznacza Maciej Kiełbus, partner w Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners.
Oznacza to, że właściciel lub zarządca nieruchomości musi samodzielnie obliczyć wysokość opłaty za śmieci. W dodatku, jeśli zużycie wody się zmieni, musi złożyć kolejną, nową deklarację.
Razem czy osobno
Zgodnie z ustawą o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 328 ze zm.) są dwie możliwości rozliczania się z mieszkańcami za zużycie wody – tłumaczy Mateusz Karciarz, prawnik w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. w Poznaniu.
W pierwszym, podstawowym, a przy tym najczęściej występującym przypadku nieruchomość ma jeden wodomierz główny, a umowę ze spółką wodociągową mają tylko zarządzający nieruchomością. W drugim (możliwym po spełnieniu określonych w ustawie warunków) każdy z właścicieli lokali ma osobną umowę z wodociągami, a dodatkowo umowę ma również zarządca nieruchomości, co pozwala rozliczyć się z różnicy wykazanej na sumie liczników mieszkańców i faktycznym zużyciem wody z wodomierza głównego.
– W obu tych wypadkach jednak to zadaniem wspólnoty lub spółdzielni jest rozliczenie się z miastem z tytułu opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, a także z poszczególnymi mieszkańcami – mówi Mateusz Karciarz.
Dodaje, że to, w jaki sposób opłata zostanie rozdzielona między mieszkańców, zależy od wewnętrznych ustaleń. Jeśli mieszkania nie są wyposażone w wodomierze (jest tylko wodomierz główny), wspólnoty lub spółdzielnie rozliczają się na przykład w odniesieniu do udziału powierzchni lokalu w powierzchni nieruchomości. Do ustalenia będzie także, jak w opłacie śmieciowej rozliczyć ewentualną niezgodność, gdy suma pomiarów na licznikach indywidualnych nie zgadza się z pomiarem wodomierza głównego.
Wszyscy po równo
W warszawskiej uchwale kontrowersyjna jest przyjęta stawka dla nieruchomości niepodłączonych do sieci wodociągowej lub niewyposażonych w wodomierze. Wówczas każda osoba w takim lokalu zapłaci miesięcznie za zużycie 4 m sześc. wody.
– Warszawa odgórnie narzuciła normę dla wszystkich, choć rozporządzenie o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków określa średnie zużycie wody w zależności od tego, czy nieruchomość jest wyposażona w ubikację i kuchnię – mówi Mateusz Karciarz.
Czteroosobowa rodzina mieszkająca w lokalu niepodłączonym do wodociągu zapłaci więc ponad 200 zł miesięcznie za odpady. Tak wysoki przelicznik uderzy w mieszkańców niedoinwestowanych, niszczejących nieruchomości, a więc prawdopodobnie mniej zamożnych warszawiaków. W ich wypadku wysokość opłaty śmieciowej nie będzie raczej odzwierciedleniem stylu życia, a jest to jeden z argumentów za stosowaniem metody od zużycia wody.
Na ulgę w opłacie będą mogli liczyć jedynie ci, którzy są posiadaczami Karty Dużej Rodziny, a ich dochód nie przekracza 1848 zł na osobę.
Jednocześnie miasto zrobiło ukłon w stronę właścicieli domków jednorodzinnych. Na wysokość opłaty śmieciowej nie wpłynie bowiem woda bezpowrotnie zużyta, czyli np. wykorzystywana do podlewania trawników.
– Pielęgnowanie ogródka wiąże się z wytwarzaniem większej ilości bioodpadów – zwraca uwagę Mateusz Karciarz. I dodaje, że już teraz właściciele domków jednorodzinnych mogą korzystać z ulgi, jeśli bioodpady kompostują.
Łatanie dziury
Dla niektórych gmin metoda wodna mimo obciążeń administracyjnych jest jedynym rozwiązaniem. – Duże miasta są na nią skazane. To jedyna metoda, która pozwala uchwycić migrację ludności: studentów, turystów, pracowników tymczasowych, z którymi mamy do czynienia w tego rodzaju gminach – mówi Maciej Kiełbus.
Chodzi o uszczelnienie systemu. W metodzie „od osoby” część mieszkańców nigdy nie została ujęta w deklaracjach śmieciowych – na odbiór i zagospodarowanie ich odpadów składali się więc pozostali. Najprostsza metoda „od powierzchni” nieruchomości budzi z kolei ogromny opór mieszkańców, bo „nie metry kwadratowe wytwarzają odpady”. Zarzuty związane z brakiem sprawiedliwości budzi także ryczałt, który taką samą stawką obciąża singla i kilkuosobową rodzinę. W dodatku – jak zaznacza Maciej Kiełbus – niektóre sądy kwestionują możliwość różnicowania opłaty „od gospodarstwa domowego” w zależności od liczby osób wchodzących w jego skład.
Stołeczni radni przyjęli najwyższą dopuszczoną w tym roku wysokość opłaty, czyli 12,73 zł za metr sześcienny wody. Według nich wpływy mają wzrosnąć o około 10 proc., bo metoda wodna uszczelni obecny dziurawy system. Jednak nawet ta maksymalna stawka nie pozwoli na pokrycie kosztów systemu gospodarki odpadami z opłat uiszczanych przez mieszkańców. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1439), określa, że w przypadku metody wodnej jest to maksymalnie 0,7 proc. miesięcznego dochodu rozporządzalnego na jedną osobę (w 2019 r. wyniósł 1819 zł) – taką wartość określono także w warszawskiej uchwale. Do miejskiej kasy wpłynie około 1 mld zł, tymczasem koszt zagospodarowania warszawskich śmieci wyniesie w przyszłym roku od 1 mld 150 mln zł do 1 mld 200 mln zł.