Rząd wyposaży gminy w środki ochrony osobistej konieczne przy głosowaniu. Zapotrzebowanie można zgłaszać poprzez specjalną platformę zakupową. Już po pierwszym dniu widać, że jest ono gigantyczne.
Członkowie obwodowych komisji wyborczych mają mieć do dyspozycji m.in.: przyłbice, maseczki, rękawiczki i płyny dezynfekujące. Te środki ochrony już zostały zakupione w ramach zabezpieczenia przed epidemią i będą teraz wydawane zainteresowanym. Pieniądze na ten cel pochodzą więc nie z rezerwy budżetowej służącej do finansowania wyborów i referendów (gdzie na wybory prezydenckie zabezpieczono 320 mln zł), lecz z funduszu covidowego.
Aby zaplanować dystrybucję i ewentualnie dokupić to, czego zabraknie, najpierw trzeba ustalić zapotrzebowanie. W tym celu resort zdrowia uruchomił dla samorządów platformę zakupową. Jak usłyszeliśmy, wczoraj do godz. 14 zgłosiło się 777 gmin. W formularzu muszą podać m.in. liczbę obwodowych komisji wyborczych na swoim terenie, liczbę osób w nich pracujących, średni czas pracy członka komisji, a także ilość potrzebnego sprzętu. – Nie recenzujemy tych zgłoszeń, zakładamy, że samorządy dobrze ocenią zapotrzebowanie i nikt nie będzie próbował naginać zasad – mówi nam jeden z urzędników Ministerstwa Zdrowia. Wspomniane 777 gmin zawnioskowało o 400 tys. maseczek, 62 tys. przyłbic, 67 tys. litrów płynu do dezynfekcji rąk i 59 tys. litrów do dezynfekcji powierzchni. To wszystko dla 57 985 osób.
– Liczymy na to, że sprzęt zostanie dostarczony w ciągu pięciu dni od zgłoszenia zapotrzebowania oraz że będzie on spełniał odpowiednie normy i atesty. Prosimy także o informację GIS potwierdzającą, że tego typu zabezpieczenia są wystarczające – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Chodzi m.in. o to, by zabezpieczyć gminy przed ewentualnymi roszczeniami w sytuacji, gdyby np. któryś z członków komisji jednak zachorował.
Przygotowania utrudniał fakt przeciągających się prac nad ostateczną wersją rozporządzenia w sprawie wykazu środków ochrony osobistej potrzebnych na wybory. Od wczoraj jednak gminy już wiedzą, jak się przygotować do przeprowadzenia głosowania pod kątem wymogów antyepidemicznych. Ostateczna wersja rozporządzenia ministra zdrowia liberalizuje wymogi znane z poprzednich wersji dokumentu. Tamte były szykowane jeszcze w czasie większego reżimu epidemicznego.
Przede wszystkim członkowie komisji mają być wyposażeni w maseczki medyczne, przyłbice i rękawiczki jednorazowe. Liczba maseczek ma umożliwiać ich wymianę zgodnie z zaleceniami producenta. Z kolei rękawiczki jednorazowe mają być dostarczone w liczbie, jak napisano, „zapewniającej ich zmianę według potrzeb”. W poprzednich wersjach była mowa o zmianie co godzina. Osoby, które nie pracują bezpośrednio przy obsłudze wyborców, mają być wyposażone jedynie w przyłbice. Resort w najnowszej wersji rozporządzenia zrezygnował też z najbardziej kłopotliwych rozwiązań. Po pierwsze minister nie wymaga już zainstalowania przesłon z pleksi przy stanowiskach członków komisji wyborczych. Miały one mieć ponad 2 m wysokości, a plan zakładał, że zakupią je samorządy. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy masowe i rozproszone zakupy tego elementu w całym kraju nie okażą się zbyt skomplikowanym i drogim przedsięwzięciem (producenci mogliby podwyższyć ceny, wiedząc, że jest pilne zapotrzebowanie). – Poza tym mieliśmy już przecież wybory lokalne w trakcie kadencji, organizowane według wytycznych „epidemicznych” i wówczas nikt nie mówił o ściankach pleksi – dodaje jeden z urzędników zaangażowanych w organizację wyborów.
Utrzymano za to normę, że stanowiska członków komisji mają się znajdować w odległości 1,5 m od siebie. Zmniejszono także limit powierzchni na osobę w lokalu wyborczym. Poprzednia wynosiła 15 mkw. – tak jak pierwotnie w supermarketach. To wymuszałoby organizację komisji w dużych pomieszczeniach, np. salach gimnastycznych. Obecna norma to 4 mkw. na osobę, co pozwoli, by nadal komisje były np. w klasach szkolnych.
Pomieszczenia komisji mają być wietrzone. Klamki, uchwyty, włączniki światła czy długopisy powinny być dezynfekowane przynajmniej sześć razy w trakcie głosowania, nie częściej niż co godzinę. Do dyspozycji głosujących ma być płyn do dezynfekcji umieszczony przy wejściu. – Zmiany w rozporządzeniu są efektem konsultacji z głównym inspektorem sanitarnym, który potwierdził prawidłowość przyjętej metody. Nikomu nie bronimy, by się zabezpieczył bardziej, naszym celem jest wskazanie minimalnych zabezpieczeń – mówi wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Dotychczasowe ustalenia z samorządowcami zakładały, że zapotrzebowanie będzie zgłaszane za pośrednictwem platformy do końca tego tygodnia. Chodzi po pierwsze o to, by sprzęt trafił możliwie szybko do gmin. Po drugie – samorządowcom zależy, by jak najszybciej dopiąć kwestię rozliczeń wyborczych, a zwłaszcza dotacji dla gmin. - Nie możemy wydać pieniędzy wcześniej, jeśli nie mamy zagwarantowanego źródła, bo mamy dyscyplinę finansów publicznych. Na razie nikt z rządu precyzyjnie nie powiedział, kiedy dostaniemy środki i w jakiej wysokości - mówi nam jeden z samorządowców.
W Krajowym Biurze Wyborczym słyszymy zapewnienia, że dotacje trafiły już do samorządów z myślą o majowych wyborach. Samorządy, jak dotąd, praktycznie ich nie ruszyły lub wydały niewielkie kwoty. Dlatego jak już znana będzie w ciągu kilku dni skala zapotrzebowania na środki ochrony osobistej, podjęte zostaną decyzje – czy, komu oraz ile pieniędzy dosypać w ramach dotacji.
Ustalenia na linii rząd – samorządy nierzadko rozbijają się o drobne szczegóły. Choćby np. o to, czy sprzęt ochrony osobistej, sfinansowany przez rząd i w domyśle przeznaczony dla członków komisji, może być używany przez inne osoby, np. gospodarzy lokali (osoby, które otwierają i zamykają lokale wyborcze, a w trakcie głosowania odpowiadałyby m.in. za wietrzenie pomieszczeń czy pilnowanie, ile osób na raz przebywa w budynku). Samorządowcy w roboczych rozmowach zwracają uwagę nawet na takie drobiazgi, jak dozowniki do płynu dezynfekującego (który przyjdzie w pięciolitrowych baniakach). – Usłyszeliśmy w odpowiedzi żart, że może jeszcze rząd sfinansuje nam śrubokręty do przykręcania pleksi. A przecież przy tej skali przedsięwzięcia nawet takie drobne sprawy kosztują niemałe pieniądze. Jeśli w małym mieście trzeba będzie kupić np. tysiąc dozowników, to oznacza koszt rzędu nawet 10 tys. zł – twierdzi samorządowiec.
Ogółem samorządowcy chwalą sobie, że – w przeciwieństwie do nieudanych wyborów majowych – tym razem rząd nawiązał z nimi dialog, czego efektem jest chociażby proces wyposażania gmin w sprzęt ochrony osobistej. Wciąż jednak nie wiadomo, jaki będzie ostateczny koszt tegorocznych wyborów prezydenckich. Zdaniem samorządowców może to być nawet 500–600 mln zł.
Ustalenia na linii rząd – samorządy nierzadko rozbijają się o drobne szczegóły