Włodarze boją się, że prędzej czy później gminy na własnej skórze odczują zamieszanie w sądownictwie. Chodzi np. o rozstrzygnięcia w sprawach podatkowych, spory z rządem o zaniżone dotacje czy relacje z inwestorami.
Włodarze boją się, że prędzej czy później gminy na własnej skórze odczują zamieszanie w sądownictwie. Chodzi np. o rozstrzygnięcia w sprawach podatkowych, spory z rządem o zaniżone dotacje czy relacje z inwestorami.
Samorządowcy z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości. Największą niepewność budzi fakt, że – w świetle słynnej uchwały połączonych trzech izb Sądu Najwyższego – część wyroków może być podważana (jeśli okazałoby się, że skład orzekający był wadliwie obsadzony).
– Sytuacja wywołana działaniami parlamentu i rządu w odniesieniu do wymiaru sprawiedliwości może wpłynąć w negatywny sposób na realizację zasady sądowej ochrony jednostek samorządu terytorialnego (JST), które nie będą mogły dochodzić w skuteczny sposób praw wynikających z tej konstytucyjnej zasady. W sporach z administracją rządową JST mogą się znaleźć na przegranej pozycji – przekonuje Ewa Rogala, wicerzeczniczka stołecznego ratusza.
JST są podmiotem prawa i korzystają z jego ochrony, a klasyczna sytuacja dotyczy sporów ze stroną rządową o wysokość przekazanych subwencji i dotacji na zadania zlecone. Z danych przekazanych nam przez Prokuratorię Generalną (stan na grudzień 2019 r.) wynika, że z tego tytułu toczy się w Prokuratorii 37 postępowań sądowych z powództw JST. 33 sprawy są rozpoznawane przez sądy I instancji, trzy przez sądy II instancji, jedna jest rozpoznawana przez Sąd Najwyższy.
To jednak nie wszystkie batalie prawne, jakie JST prowadzą z rządem w tym zakresie. – Zgodnie z ustawą o Prokuratorii Generalnej nie prowadzimy spraw na etapie przedsądowym, stąd też nie mamy ewidencji szczególnej m.in. dla zawezwań do próby ugodowej z tytułu subwencji lub dotacji – informuje nas Bartosz Swatek, radca Prokuratorii Generalnej RP. Chodzi np. o zawezwania, jakie gminy najpierw kierują do właściwych wojewodów. Przykładowo w listopadzie ubiegłego roku dolnośląski urząd wojewódzki informował nas o otrzymanym zawezwaniu do próby ugodowej ze strony gminy Międzybórz. Chodzi o ponad 1 mln zł, wynikający z zaniżonych – zdaniem samorządu – dotacji za okres od 2008 do 2017 r., m.in. na wykonywanie przez gminę zadań zleconych z zakresu administracji rządowej w związku z ustawą o ewidencji ludności i dowodach osobistych.
– Jeśli zarzuty o uzależnieniu władzy sądowniczej od wykonawczej się potwierdzą, to w przypadkach, w których JST prowadzą spór z administracją rządową i Skarbem Państwa, pojawią się wątpliwości co do sprawiedliwego rozstrzygnięcia sprawy – ocenia Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Jego zdaniem to zresztą tylko jeden z dwóch potencjalnych skutków obecnego kryzysu w polskim sądownictwie. Drugi dotyczy skutków uchwały SN dotyczącej przyszłych orzeczeń sądów powszechnych wydanych przez składy orzekające, w których zasiadają sędziowie z nadania nowej Krajowej Rady Sądownictwa. – Jeśli część wyroków będzie wydana przez nowych sędziów, to automatycznie będą one mogły być podważone, co powoduje niepewność sytuacji prawnej JST. Przykładem mogą być sprawy dotyczące stanu prawnego nieruchomości. Jeśli będzie spór między osobami rozstrzygnięty wyrokiem przez nowy skład sędziowski, pojawią się potem dwie deklaracje do podatku od nieruchomości – jedna wobec osoby, która do tej pory była właścicielem, druga wobec osoby, która wygrała w sądzie. Oczywiście osoba, która była właścicielem do tej pory, będzie podnosić, że wyrok został wydany w niewłaściwym składzie, w związku z czym nie należy go honorować. Druga osoba będzie podnosić, że to ona powinna być uwidoczniona w dokumentacji podatkowej – wskazuje Kubalski.
Z tą diagnozą zgadza się Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. – Jesteśmy zaangażowani w wiele postępowań sądowych i niewłaściwa obsada sędziowska pozwala podważyć wyrok. Mamy postępowania dotyczące dużej wartości, sporów z inwestorami. Jeśli można podważyć wyrok niekorzystny dla jednej strony, to czemu z tego nie skorzystać? Pytanie, jak to wszystko będzie się przekładać na postępowania także między firmami w wymiarze międzynarodowym. Dla kancelarii prowadzących te sprawy to będzie prawdziwa gratka – komentuje Żuk.
Wtóruje mu Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. – Każdy brak stabilności prawa powoduje dla nas komplikacje w relacjach z inwestorami, w sprawach cywilnych. Sytuacja może zagrozić stosunkiem inwestorów i pewnością inwestycyjną, rozstrzyganiem spraw cywilnych, np. gruntowych – ocenia.
/>
Pojawiający się brak zaufania JST do rozstrzygnięć sądowych nie powinien raczej skutkować tym, że samorządy masowo przestaną korzystać z tej ścieżki dochodzenia swoich praw. – Nie planujemy wstrzymania kierowania spraw na drogę sądową z powodu tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli nasza gmina jest pozwana, nie mamy wyjścia, musimy bronić jej interesów. A do dochodzenia roszczeń obliguje nas chociażby ustawa o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych – tłumaczy Marta Bartoszewicz, rzeczniczka Urzędu Miasta Olsztyna.
Choć już w przypadku np. Trybunału Konstytucyjnego samorządowcy sami przyznają, że JST właściwie przestały korzystać z tej ścieżki dochodzenia swoich racji. Symbolicznym przykładem było wycofanie w 2017 r., tuż przed posiedzeniem trybunału, wniosku grupy gmin dotyczącego adekwatności finansowania rządowego dla zadań realizowanych przez JST. – Praktyczna ocena tego organu objawia się dominującym przekonaniem prawników o braku efektywności tej ścieżki dla ochrony praw samorządu terytorialnego, właśnie z uwagi na zasadnicze wątpliwości co do niezależności i niezawisłości tego gremium – przyznają urzędnicy z łódzkiego magistratu.
Takie nastawienie samorządowców krytykują politycy PiS. – Trybunał działa legalnie, włodarze na własne życzenie pozbawiają się jednej ze ścieżek dochodzenia swoich racji – komentuje jeden z parlamentarzystów partii rządzącej.
Jednakże, jak zwracają uwagę niektórzy nasi rozmówcy, jest kategoria spraw, gdzie obecny chaos związany z reformą wymiaru sprawiedliwości może być na rękę JST. Już około trzystu gmin w Polsce uwikłanych jest w spór z przedszkolami niepublicznymi, które zakładają im sprawy za ich zdaniem zaniżone dotacje w ostatnich latach (JST tłumaczą to nieprecyzyjnymi przepisami – pisaliśmy o tym w Tygodniku Gazeta Prawna 31 stycznia br.). Wartość rynku roszczeń szacowana jest na 17–21 mld zł. W tym przypadku to broniące się gminy mogą ewentualnie sięgać po manewr z kwestionowaniem wyroków, choćby z uwagi na niewłaściwie obsadzony skład orzekający.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama