Klany rodzinne w administracji są prawnie dozwolone. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mąż kontrolował żonę i odwrotnie.
Administracja samorządowa i rządowa / DGP
Wiele rodzin łączy aktywność w polityce z pracą w administracji. Tak jest w przypadku małżeństwa Barbary i Bogdana Zdrojewskich, którzy są senatorami KO. W 2018 r. Grzegorz Schreiber z PiS po wybraniu na marszałka województwa łódzkiego przestał być ministrem w KPRM, a miejsce to zajął jego syn Łukasz Schreiber, poseł PiS. Takie rodzinne zależności w administracji możemy znaleźć zarówno na samej górze, jak i na najniższych szczeblach samorządu. Zdaniem ekspertów w wielu przypadkach przepisy nie stwarzają przeszkód, by członkowie rodzin pracowali w tej samej instytucji, nawet w relacji podległości.

Duet samorządowo -rządowy

W poniedziałek premier powołał byłego posła PiS Lecha Sprawkę na stanowisko wojewody lubelskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jego żona Ewa Dumkiewicz-Sprawka jest dyrektorem Wydziału Oświaty i Wychowania Urzędu Miasta w Lublinie. Formalnie można uznać, że stoją po dwóch stronach barykady. Mąż reprezentuje interesy administracji rządowej (m.in. broni zasadności przeprowadzonej reformy oświatowej), a żona stoi na straży interesu miasta (i delikatnie rzecz ujmując, nie jest entuzjastką obecnych zmian w prawie oświatowym i środków przyznawanych z subwencji).
– Wiem, jaką rolę pełni wojewoda. Zaczynałam pracę w urzędzie w styczniu 1994 r. Moim przełożonym jest wiceprezydent, a obecny prezydent jest już piątym pracodawcą w samorządzie. Na temat edukacji wypowiadam się zawsze merytorycznie. Jestem inicjatorką wielu zmian w prawie oświatowym, w szczególności w zakresie zasad podziału subwencji – mówi Ewa Dumkiewicz-Sprawka. – Nie doszukuję się żadnego konfliktu interesów w tym, że mój mąż z ramienia rządu został powołany na stanowisko wojewody lubelskiego. Prawo w tym zakresie nie przewiduje zakazu – dodaje.
Sprawę przeanalizowali prawnicy z lubelskiego magistratu i oni również nie doszukali się konfliktu ani ewentualnego wypływu wojewody na decyzje lub uchwały podejmowane przy udziale wydziału kierowanego przez jego żonę.
Sam wojewoda nie widzi konfliktu interesów w tym, że jego żona jest dyrektorem jednego z wydziałów w Urzędzie Miasta Lublin, gdyż – jak podkreśla – w żaden sposób nie będzie jej nadzorował.

Formalnie bez zarzutów

Prawnicy przyznają, że przeszkód prawnych nie ma, ale jednocześnie podkreślają, aby nie nadużywać osobistych relacji. – Prawo w tym zakresie wprowadza pewne minimum w postaci zakazu bezpośredniej podległości tylko w ramach tego samego urzędu samorządowego. Takie nominacje i koneksje rodzinne można rozpatrywać jedynie pod kątem dobrego zwyczaju i pożądanych zachowań – mówi dr Jakub Szmit z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert ds. administracji publicznej.
Podobnego zdania są inni eksperci, choć przypominają przy tej okazji, że urzędników obowiązują ogólne normy. – Przepisy dotyczące pracowników samorządowych i korpusu służby cywilnej zakładają, że osoby zatrudnione w budżetówce swoje obowiązki powinny wykonywać m.in. bezstronnie i rzetelnie. Muszą unikać działań narażających ich na zarzut ewentualnej stronniczości lub interesowności – wskazuje prof. Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert ds. administracji publicznej.
Jak się dowiadujemy, to niejedyny przypadek tego rodzaju. Teresa Misiuk, lubelska kurator oświaty, nadzoruje swojego męża, który jest dyrektorem jednej z szkół na terenie województwa.
– W przypadku kuratora nadzorującego swojego męża – dyrektora szkoły budzi to uzasadnione wątpliwości – ocenia Jolanta Itrich-Drabarek, dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Uniwersytetu Warszawskiego, były członek rady Służby Cywilnej. – W takim przypadku skargi rodziców lub uczniów mogą być narażone na brak bezstronności organu kontrolującego placówkę oświatową – dodaje.

Nie wszędzie te same restrykcje

O zakazie podległości wobec osób zatrudnionych w samorządzie stanowi art. 26 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1282). Zgodnie z nim małżonkowie oraz osoby pozostające ze sobą w stosunku pokrewieństwa do drugiego stopnia włącznie lub powinowactwa pierwszego stopnia oraz w stosunku przysposobienia, opieki lub kurateli nie mogą być zatrudnione w samorządach, jeśli powstałby między tymi osobami stosunek bezpośredniej podległości służbowej. Jeszcze bardziej restrykcyjny przepis, ale w ramach tego samego korpusu, dotyczy osób zatrudnionych w administracji rządowej. Tam zakaz podległości jest zawarty w art. 79 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1559 ze zm.). Ten przewiduje, że w urzędzie nie może powstać stosunek podległości służbowej między małżonkami oraz osobami pozostającymi ze sobą w stosunku pokrewieństwa do drugiego stopnia włącznie lub powinowactwa pierwszego stopnia oraz w stosunku przysposobienia, opieki lub kurateli.
W samorządach w jednym urzędzie może pracować małżeństwo, ale jeden z małżonków nie może być dla drugiego bezpośrednim przełożonym. Z kolei służbie cywilnej wykluczona jest jakakolwiek podległość, niezależnie od tego, czy jest ona bezpośrednia, czy też pośrednia.
– Na etapie tworzenia przepisów urzędniczych, ponad 11 lat temu, apelowaliśmy w konsultacjach, aby zakaz bezstronności był w samorządach tak samo ostry jak w służbie cywilnej. Takie rozwiązanie usunęłoby zagrożenie nepotyzmu – mówi prof. Płażek.
Innego zdania jest prof. Itrich-Drabarek. Jej zdaniem kandydat na wójta musiałby się wówczas zastanawiać, czy jego ewentualny wybór nie zaszkodzi żonie, która pracuje w gminie. – W małych miejscowościach nie ma tylu możliwości pracy w administracji państwowej, jak np. w Warszawie. Przy obecnym niedoborze specjalistów taki restrykcyjny zapis jak służbie cywilnej mógłby być problematyczny – ocenia.