Do MSWiA spływają pierwsze wnioski od samorządów, które w 2020 r. chcą przejąć tereny sąsiadów. Zaczyna się okres lobbowania i realizacji politycznych umów. Proces jest tak nietransparentny, że budzi obawy Rady Europy.
Awantury wokół zmian granic administracyjnych różnych miejscowości w kraju mają miejsce w zasadzie co rok. Zmieniają się tylko uczestnicy tych dysput. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym te gminy, które myślą o przejęciu z początkiem kolejnego roku terenów sąsiada, do końca marca składają wnioski do wojewodów. Cel zazwyczaj jest ten sam – pozyskanie nowych terenów pod inwestycje lub przejęcie obszarów, które zagwarantują pokaźne wpływy do lokalnego budżetu.
Wnioski, które złożyły samorządy, wojewodowie przekazują do MSWiA (muszą to zrobić do końca tego miesiąca). Jak podaje resort, na początku miesiąca wpłynęły dwa wnioski – od radnych z Gorzowa Wielkopolskiego (chcą przyłączenia 0,11 ha terenów gminy Santok) i gminy Miękinia (miałaby przejąć ponad 10 ha gminy Brzeg Dolny i prawie 32 ha gminy Środa Śląska).
O złożone wnioski zapytaliśmy też wojewodów. Odpowiedziało jedenastu. Z ich informacji wynika, że żadne zmiany nie są planowane w woj. kujawsko-pomorskim, lubelskim, warmińsko-mazurskim i pomorskim.
Najbardziej znaczące roszady mogą zajść w woj. dolnośląskim i podkarpackim (co potwierdza nasze wcześniejsze doniesienia). W pierwszym regionie, gdzie wnioski złożyło sześć miejscowości, największych korekt domaga się miasto Lubin. Chce przejąć ponad 8120 ha sąsiedniej gminy Lubin (tzw. obwarzanek). To prawie jedna trzecia jej dzisiejszej wielkości. Z kolei w woj. podkarpackim powiększenia domaga się Rzeszów: chce przyłączenia ośmiu sołectw (lub ich części) z czterech sąsiednich gmin – Boguchwała, Głogów Małopolski, Krasne i Trzebownisko. Chrapkę na część terenów swoich sąsiadów ma też miasto Krosno (z gmin: Krościenko Wyżne i Miejsce Piastowe).
Warte zauważenia są jeszcze dwa przypadki. Pierwszy dotyczy zmian w woj. łódzkim. Tam – jak już pisaliśmy – gmina Bełchatów chce przejąć część terenów najbogatszej gminy w Polsce, Kleszczowa. Chodzi o obszar, na którym zlokalizowana jest Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów. Stawka jest niebagatelna – w zeszłym roku tylko z podatków płaconych przez kopalnię i elektrownię Kleszczów pozyskał ponad 200 mln zł (najwięcej – ponad 130 mln zł – z tytułu podatku od nieruchomości, reszta to opłaty środowiskowe i opłata eksploatacyjna). Drugi ciekawy przypadek to wniosek złożony przez władze Dobrzenia Wielkiego. Gmina dąży do odzyskania wsi, które w 2017 r. weszły w skład pobliskiego Opola (wraz z cenną elektrownią). W rozmowie z DGP wójt Dobrzenia Piotr Szlapa wskazywał, że na zmianach Opole zyskało – kosztem Dobrzenia – 40 mln zł rocznie. W dodatku gminie za dwa lata skończy się finansowa kroplówka, którą na mocy zawartego porozumienia otrzymuje od Opola. – Za 2–3 lata możemy być pierwszą gminą, która upadnie nie wskutek własnych działań, ale odgórnych decyzji rządu – przestrzegał wójt w rozmowie z DGP.
Teraz piłka jest po stronie rządu. Do końca lipca Rada Ministrów musi wydać rozporządzenie w sprawie zmian granic. Samorządowcy, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie mówią, że właśnie zaczyna się kluczowy okres, w którym decydujące znaczenie będą mieć nie tyle wyniki konsultacji z zainteresowanymi mieszkańcami, ile zdolności lobbingowe włodarzy i polityczne układanki. I tak np. tajemnicą poliszynela na Dolnym Śląsku jest to, że powiększenie granic Lubina jest praktycznie przesądzone. Nieoficjalnie wiadomo, że zielone światło dla tej inicjatywy obiecał szef kancelarii premiera Michał Dworczyk w zamian za koalicję sejmikową z Bezpartyjnymi Samorządowcami (jednym z liderów tego ruchu był prezydent Lubina Robert Raczyński).
Zmian boją się zwłaszcza małe, podmiejskie gminy. Związek Gmin Wiejskich RP (ZGW RP) rozpoczął nawet przygotowania do napisania projektu ustawy, który miałby ucywilizować cały proces. Chodzi m.in. o to, by konsultacje z mieszkańcami, których zmiany terytorialne miałyby dotknąć, stały się zobowiązujące, a także rozstrzygnięcie kwestii rozliczeń między gminami. Dziś bywa tak, że ta tracąca majątek (i dochody) na rzecz innej jeszcze przez kolejne dwa lata płaci janosikowe (naliczane z dwuletnim poślizgiem).
Ich interesy są sprzeczne z tymi, za którymi lobbują większe jednostki, np. zrzeszone w Związku Miast Polskich (ZMP). Konflikt interesów jest aż nadto widoczny. W marcu ZGW RP zorganizował dużą konferencję w Kleszczowie, by pokazać ryzyko związane z nietransparentną korektą granic, a w kwietniu swoje wydarzenie w Opolu (z przeciwstawnymi tezami) przygotował ZMP.
– Nie chcemy z nikim iść na wojnę – zapewnia mimo to Andrzej Porawski z ZMP. – Jesteśmy gotowi poprzeć postulaty gmin, by przy korektach terytorialnych uporządkować kwestię wzajemnych rozliczeń, np. związanych z zaciągniętymi zobowiązaniami czy janosikowym. Ze swojej strony chcielibyśmy, by w ustawie o samorządzie gminnym uwzględnić najważniejszą przesłankę do zmiany granic gmin mówiącą o uwarunkowaniach rozwojowych – dodaje. Dziś art. 4 ust. 3 ustawy o samorządzie gminnym wspomina o tym, że zmiana granic musi odbyć się tak, by uwzględnić więzi społeczne, gospodarcze i kulturowe. Przesłanka „rozwojowa” mogłaby więc potencjalnie ułatwić miastom powiększanie swoich terenów.
Wagę problemu zwietrzyła już opozycja (PO-KO, Kukiz’15, PSL-UED i posłowie niezrzeszeni), która wniosła do Sejmu wspólny projekt ustawy m.in. „przywracający społecznościom lokalnym prawo głosu w przypadku zmiany granic gminy”. Choć wniesiono go w połowie marca, do wczoraj nie doczekał się nadania numeru druku sejmowego.
MSWiA na razie nie chce problemu na linii gminy-miasta jednoznacznie rozstrzygać. – Dyskusja w tym zakresie będzie kontynuowana na zespole do spraw ustrojowych Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego – ucina resort.
Sposób, w jaki w Polsce od lat dokonywane są korekty w podziale terytorialnym szczebla gminnego, nie umknęły uwadze obserwatorów Rady Europy (a konkretnie Kongresowi Władz Lokalnych i Regionalnych, afiliowanemu przy RE). W przegłosowanym na początku kwietnia raporcie podkreślono, że zmiana granic gmin w Polsce może się dokonać także wbrew woli mieszkańców, co z kolei prowadzi do konfliktów. Dokument wspomina m.in. o nieudanym projekcie PiS na stworzenie metropolii warszawskiej czy wchłonięciu przez Opole cennych terenów Dobrzenia Wielkiego.
Małe gminy boją się wchłonięcia ich przez miejskich sąsiadów