Ambitne plany budowy 45 tys. budynków może pokrzyżować m.in. brak odpowiedniej technologii obróbki ekologicznego surowca
Jakie kwoty trafią do spółki Polskie Domy Drewniane? / Dziennik Gazeta Prawna
Zamiast budować domy w ramach programu „Mieszkanie plus” w oparciu o rodzime drewno, niewykluczone, że przyjdzie nam importować odpowiednie jakościowo i przerobione drewno z Niemiec lub krajów skandynawskich. – W takim układzie pomysł rządzących, którzy chcą promować ekologiczne budownictwo i rozkręcić rynek budownictwa drewnianego, rozsypie się jak domek z kart – ostrzegają eksperci.
O sukces rządowego programu ma zadbać niedawno powołana spółka Polskie Domy Drewniane (PDD). Powstała ona na mocy nowelizacji ustawy – Prawo ochrony środowiska (Dz.U. z 2018 r. poz. 799 ze zm.), a jej udziałowcami są Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Bank Ochrony Środowiska. Celem spółki jest wspieranie budownictwa mieszkaniowego przy wykorzystaniu technologii energooszczędnego budownictwa drewnianego. Co ważne, poza budową spółka może też nabywać grunty, przeprowadzać prace remontowe i modernizację budynków mieszkalnych, kupować i sprzedawać drewno, a także rozwijać nowe technologie przetwarzania drewna.
Zwłaszcza w tym ostatnim resort środowiska upatruje szanse na rozwój segmentu budownictwa drewnianego (obecnie działa na nim blisko 800 firm, które rocznie budują ok. 5 tys. domów drewnianych). Dzięki uruchomieniu nowoczesnej linii technologicznej produkcji drewna konstrukcyjnego spadną koszty budowy domów drewnianych, a w efekcie – ich ceny – twierdzi resort.
Polskie certyfikowane drewno często jest bowiem za drogie, by masowo budować z niego domy. We znaki dają się też zaszłości z poprzednich lat, gdy inwestycje w ekologiczne drewniane budownictwo raczkowały, przez co tartaki nie miały zachęt, by przestawiać produkcje na odpowiednie jakościowo drewno konstrukcyjne.

Ekonomia nad ekologią

Efekt? Chociaż rodzime lasy pękają od dobrego drewna, to zdecydowana większość tartaków nie jest gotowa sprostać wymogom. Jak wyjaśniają przedstawiciele Instytutu Technologii Drewna, na ponad 4 tys. tartaków tylko 200 ma uprawnienia do certyfikacji swoich produktów, co jest niezbędne, by można było użyć ich w budownictwie. Dlaczego tak niewiele? Bo spełnienie wymogów formalnych oznacza wzrost kosztów. A do tej pory zainteresowanie takimi produktami było niewielkie.
– Ustawa zakłada, że powstanie nowy rynek zbytu dla rodzimych firm, które zajmują się produkcją i wznoszeniem takich budynków. Obecnie wiele takich firm bądź realizuje obiekty na potrzeby zagranicznych inwestorów, bądź polskie drewno podlega obróbce technicznej za granicą, z powrotem przywożone jest na nasz rynek, co podnosi koszty realizacji inwestycji – mówi Joanna Komorowska, analityk rynku nieruchomości w Centrum AMRON.
Podobne uwagi zgłasza też Marcin Zboroń, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Centrum Drewna w Czarnej Wodzie. Podkreśla, że do tej pory nie było rynku zbytu na drewno konstrukcyjne w Polsce, co przyczyniło się do tego, że te tartaki, które były w stanie przygotować surowiec najwyższej jakości, najczęściej wysyłały go za granicę.
Na konsekwencje takiego stanu zwróciła uwagę posłanka PO Bożena Kamińska w interpelacji skierowanej do resortu środowiska. – Mimo produkowanych ogromnych ilości drewna w naszym kraju nie nadaje się ono do budowy. Takie sprowadzać będzie trzeba z Litwy i Białorusi. Podkreślić należy przy tym, że Polska nie dysponuje odpowiednim zapleczem technicznym w tym aspekcie. Większość drewna z Polski przeznaczonego do budowy domów wywożona jest poza granicę kraju celem jego obróbki – wskazała.
Co ciekawe, odpowiedź resortu jest w wielu punktach zbieżna z jej diagnozą. Problemy z dostępem do odpowiedniego surowca zauważa bowiem samo Ministerstwo Środowiska. „Jak wynika z przeprowadzonych analiz, brak odpowiedniej ilości drewna konstrukcyjnego na rynku polskim jest jedną z istotnych barier dla rozwoju branży budownictwa drewnianego. Zarówno producenci domów drewnianych, wiązarów kratowych, łączonych na płytki kolczaste, producenci drewna klejonego warstwowo, jak i wykonawcy bardzo często sprowadzają drewno spoza Polski albo produkują odpowiednie drewno na własne potrzeby” – czytamy w odpowiedzi resortu.
Dalej resort wskazuje, że „na naszym rynku dominuje drewno niewłaściwie przygotowane na potrzeby konstrukcji drewnianych, nie zawsze odpowiednio wysuszone, natomiast bardzo często impregnowane chemicznie”.
Dlaczego tak się dzieje, zwłaszcza że – co potwierdzają nasi rozmówcy – polskie drewno jest wysokiej jakości i spokojnie mogłoby znaleźć swoje zastosowanie w budownictwie, gdyby było do tego odpowiednio przygotowane.
„Na taką sytuację wpływ ma przede wszystkim znaczny udział w ofercie tartaków drewna mokrego, niesortowanego, a także brak pewności co do wiarygodności certyfikatów i ich podstaw (bardzo niewiele tartaków posiada systemy zakładowej kontroli produkcji) oraz niska świadomość inwestorów” – wyjaśnia resort.

Polska wciąż w lesie

Spytaliśmy Ministerstwo Środowiska, czy posiada szacunki, jak wiele drewna konstrukcyjnego jest na polskim rynku. Poprosiliśmy też o przedstawienie stanowiska, czy brak odpowiedniego surowca nie będzie barierą w rozwoju PDD? A także czy resort nie obawia się, że przy brakach drewna o odpowiednich parametrach do budowy domów surowiec trzeba będzie sprowadzać z zagranicy? Do dnia publikacji nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. Ministerstwo zapowiadało wcześniej, że powołanie spółki PDD będzie tylko pierwszym krokiem. W planach są dalsze zmiany prawne, które będą stanowiły impuls dla rozwoju przetwórstwa drewna i wpłyną na zmniejszenie ilości wywożonego z Polski drewna w postaci nieprzetworzonej.