Jeśli gminy i zakłady energetyczne nie dogadają się co do wyceny latarnii – sprawy będzie rozstrzygał sąd. DGP dotarł do nowelizacji prawa energetycznego.
Jeśli gminy i zakłady energetyczne nie dogadają się co do wyceny latarnii – sprawy będzie rozstrzygał sąd. DGP dotarł do nowelizacji prawa energetycznego.
/>
Głównym założeniem projektu jest zwrot przez zakłady energetyczne gminom lamp ulicznych, na których uwłaszczyły się wskutek transformacji ustrojowej w latach 1990–1997. Gminy chcą zmian w ustawie, bo uważają, że nie mają żadnej kontroli nad przetargami dotyczącymi oświetlenia drogowego, za którego utrzymanie są odpowiedzialne. Ale energetycy nie chcą oddawać swojego majątku.
Według zmodyfikowanego projektu ustawy (przygotowanego przez zespół ekspertów w parlamencie) spółki energetyczne będą miały 36 miesięcy od dnia wejścia w życie nowych przepisów na przekazanie gminom punktów świetlnych. Potwierdzają się nasze wcześniejsze doniesienia, że przekazywanie nie będzie odbywać się z automatu, lecz na wniosek gmin. Na jego złożenie samorządy będą miały 12 miesięcy od wejścia ustawy w życie. Jeśli tego nie zrobią – latarnie pozostaną własnością przedsiębiorstwa energetycznego.
– To kompromisowa propozycja. Gminy nie będą masowo składać wniosków, bo część z nich dobrze układa sobie relacje z zakładami energetycznymi i nie pali się do przejmowania lamp – mówi nam Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, członek zespołu ekspertów pracującego nad nowymi rozwiązaniami.
Jak to wycenić
Chociaż założenie jest takie, by cały proces przeszedł bez większych zgrzytów, nie ma pewności, że tak się stanie. Zgodnie z projektem „przeniesienia własności punktów świetlnych na rzecz gminy dokonuje się za zwrotem jednej ze stron kwoty pieniężnej, stanowiącej rozliczenie pomiędzy wartością punktów świetlnych z dnia ich przejęcia przez przedsiębiorstwo energetyczne a wartością tych punktów świetlnych na dzień przekazywania ich gminie, ustalonej między stronami w umowie zawieranej na piśmie pod rygorem nieważności”.
Mówiąc prościej: chodzi o rozliczenia na linii gmina – zakład energetyczny. Przez lata oświetlenie uliczne mogło być modernizowane przez nadzorujący je zakład, a koszty – doliczane do rachunków opłacanych przez samorząd. Mogło być również tak, że słupy latami niszczały – w związku z tym ich wartość drastycznie spadła w porównaniu z dniem, gdy lata temu przejmował je zakład energetyczny.
Wycena mienia może okazać się kością niezgody. Projektodawcy również zdają sobie z tego sprawę. Dlatego ustalono, że jeśli obie strony (samorząd i zakład energetyczny) w ciągu miesiąca od złożenia wniosku przez gminę o zwrot lamp nie dojdą do porozumienia w zakresie wyceny, każda ze stron będzie mogła skierować sprawę do sądu.
Ten skorzysta z opinii biegłego, który weźmie pod uwagę m.in.: wysokość nakładów poniesionych przez gminę na wykonanie punktów świetlnych, nakłady inwestycyjne poniesione przez przedsiębiorstwo energetyczne lub gminę na przebudowę, rozbudowę czy modernizację lamp.
– Wyniki prac nad projektem zmian w prawie energetycznym oceniam z umiarkowanym optymizmem – komentuje w rozmowie z DGP Jan Frania, wiceprezes PGE Dystrybucja, który uczestniczył w pracach sejmowej podkomisji zajmującej się zmianami.
Jego zdaniem projekt z jednej strony uwzględnia przedłożone przez operatorów sieci dystrybucyjnych propozycje, z drugiej – zaspokaja roszczeniową postawę niektórych przedstawicieli samorządów.
Będą problemy
– Ich stanowisko, w mojej ocenie, wynika z umiarkowanej znajomości zagadnienia, gdyż obejmuje zbyt szerokie pojęcie przekazania sieci. Mówimy tu bowiem o ewentualnym odpłatnym przekazaniu wyłącznie urządzeń oświetlenia drogowego wybudowanego w latach 1990–1997, tj. do czasu wejścia w życie ustawy – Prawo energetyczne, nakładającej na samorządy obowiązek utrzymania i konserwacji infrastruktury oświetleniowej. Urządzenia te są bowiem zaledwie znikomym fragmentem „komercyjnej” sieci niskiego napięcia na terenie danej gminy, stanowiącej własność operatora. Ze względu na dobro właściciela i akcjonariuszy operatorów do sprawy przekazania majątku podchodziłbym ostrożnie – tłumaczy.
Zapewnia nas, że PGE stosuje zasadę, zgodnie z którą samorządy, na własne życzenie, otrzymują status odbiorcy końcowego, co umożliwi im dokonywanie zakupu energii od dowolnie wybranego operatora. Ale jednocześnie wskazuje, że przekazanie samorządom majątku oświetleniowego będzie miało dla nich też złe strony.
– W takiej sytuacji powiększyłaby się liczba punktów świetlnych będących własnością samorządu umieszczonych na słupach operatora. W oczywisty sposób pociągnęłoby to za sobą skutki opłaty dzierżawnej, w przypadku gdy konserwacji oświetlenia ulicznego dokonuje firma zewnętrzna – mówi Jan Frania.
Problemy na horyzoncie dostrzega także Tauron. „Zaproponowane brzmienie ustawy może powodować szereg wątpliwości pomiędzy przedsiębiorstwami energetycznymi a gminami. Ponadto ustawowe przekazanie części majątku (wartego setki milionów złotych) zakwalifikowanego jako część spółki akcyjnej spowoduje, że część właścicieli zostanie pozbawiona wartości firmy, za którą zapłacili, kupując akcje” – czytamy w stanowisku Tauronu przesłanym do DGP.
Zdaniem przedstawicieli tej spółki trudne będzie rozliczenie przekazywanego majątku, bo był eksploatowany, wymieniany czy przebudowywany w ramach różnych inwestycji. Jednocześnie wszystkie zobowiązania wynikające ze współpracy spółek energetycznych i samorządów dotyczące majątku oświetleniowego były uregulowane w ramach zawartych umów i rozliczane zgodnie z przyjętymi zasadami. Gminy pokrywały koszty zamawianych usług oświetleniowych, a spółki energetyczne realizowały zlecane usługi, rozwijały infrastrukturę w ramach możliwości i potrzeb. „To wszystko powoduje, że w większości przypadków nie będzie można jednoznacznie określić, jaki majątek przekazany w ramach uregulowań prawnych obowiązujących w tamtych latach jest adekwatny do stanu obecnego” – tłumaczą przedstawiciele Tauronu.
– Jest prawdopodobne, że wiele spraw związanych z wyceną majątku skończy się w sądach. Ale skoro tak, to niech sąd, przy pomocy opinii biegłych, rozstrzygnie problem. To tylko przysłużyły się czystości całej sprawy i będzie bezpieczne dla obu stron – kończy Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama