Likwidacja stanowisk asystentów i doradców nie powstrzyma włodarzy przed współpracą z takimi osobami. A zamiast oszczędności będzie drożej.
Choć wskutek politycznej awantury o sądownictwo prace nad projektem nowelizacji ustawy o pracownikach samorządowych wyhamowały, to słyszymy, że Sejm wróci do niego już po wakacjach. Cel projektu jest jasny – pozbawienie lokalnych i regionalnych władz możliwości zatrudniania asystentów i doradców, którzy – zdaniem autorów projektu ustawy – są niepotrzebni i mnożą koszty. Zmianom ostro przeciwstawiają się samorządy. Zwłaszcza że pierwotna wersja projektu przewidywała likwidację gabinetów politycznych także na szczeblu ministerialnym, ale tę propozycję zablokował PiS.
Z naszych rozmów z samorządowcami wynika, że nawet jeśli do rewolucji dojdzie, to będzie ona tylko pozorna. Lokalni włodarze już weryfikują alternatywne możliwości zatrudniania doradców i asystentów.
I tak np. władze Lublina zapowiadają, że nawet jeśli zostaną zmuszone rozwiązać umowy z tymi osobami, zaproponują im „inną formę współpracy” lub ogłoszą nowy nabór na stanowiska urzędnicze, w ramach których realizowane będą zadania powierzane dotychczas asystentom i doradcom. – Prezydent będzie kontynuował współpracę z doradcami. Forma nawiązania stosunku pracy jest do rozważenia – mówi Michał Piotrowski z referatu prasowego gdańskiego magistratu. W podobnym duchu wypowiada się Maria Marcinkowska z urzędu miejskiego w Toruniu. – W miejsca asystentów być może będą zatrudnione nowe osoby. Jeszcze nie postanowiono, czy odbędzie się to w ramach umowy o pracę, czy w ramach umowy cywilnoprawnej – mówi.
Podobne nastawienie jest w niektórych urzędach marszałkowskich. – Ponieważ zwolnienie asystentów i doradców nie może spowodować braku realizacji zadań, niezbędne będzie przekazanie ich innym pracownikom, zlecenie zadań do realizacji osobom z zewnątrz lub przyjęcie pracowników – przyznaje Maciej Gramatyka z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
Konsekwencją takiego nastawienia mogą być – zamiast oszczędności przewidywanych przez Kukiz’15 i PiS – wyższe koszty. – Tematyka, którą zajmują się doradcy, jest na tyle istotna, że w przypadku braku możliwości zatrudnienia fachowca na etacie doradcy konieczne będzie zlecanie opracowań czy analiz ekspertom zewnętrznym w ramach umów cywilnoprawnych – przekonuje Jan Machowski z urzędu miasta w Krakowie.
Poseł sprawozdawca projektu ustawy Andrzej Maciejewski z Kukiz’15 nie jest zdziwiony tymi zapowiedziami. – Znając polską innowacyjność, wiem, że na pewno samorządy znajdą sposoby na omijanie ustawy – przyznaje. Dopytywany o sens regulacji odpowiada enigmatycznie: – Poczekajmy, aż wejdzie w życie.
Władze Olsztyna szykowane zmiany oceniają surowo. – Działania te mają charakter pozorny, są robione na pokaz i nie przyniosą oszczędności, za to sporo niepotrzebnego zamieszania – przekonuje Patryk Pulikowski z urzędu miasta. Podobnego zdania są urzędnicy z Krakowa. Jak wskazują, na stanowiskach doradców i asystentów nie są zatrudniane przypadkowe osoby, lecz cieszące się uznaniem i mające ekspercką wiedzę. – Po to włodarze miasta zatrudniają daną osobę, aby swoim autorytetem wspierała jakieś działania, co przekłada się na wzrost poparcia dla nich – przekonuje Jan Machowski. W mieście funkcjonuje m.in. doradca prezydenta ds. jakości powietrza. Jest nim Witold Śmiałek, związany z Prawem i Sprawiedliwością.
Samorządy mają pretensje do autorów projektu ustawy, że wszystkie urzędy mierzą jedną miarą, nie dostrzegając przy tym różnych form współpracy z doradcami czy asystentami. – Podam przykład mojego doradcy ds. powołania kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Zielonogórskim – opowiada Elżbieta Polak, marszałek woj. lubuskiego. – Wspierał on zarząd województwa swoją fachową wiedzą medyczną i doświadczeniem uniwersyteckim, przygotowując np. wnioski zgodnie z procedurami. A po doprowadzeniu tego zadania do końca i powołaniu kierunku lekarskiego przestał pełnić funkcję – dodaje nasza rozmówczyni.
Mimo to nie brakuje głosów sceptycznych, jeśli chodzi o zatrudnianie doradców i asystentów w samorządach. Część ekspertów zwraca uwagę na brak procedury konkursowej oraz niejasne sposoby rozliczania takich pracowników z efektów ich pracy. – Oczywiście potrzeba doradztwa w samorządach jest uzasadniona, ale nie trzeba tego od razu etatyzować – stwierdził dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego UJ. – Od początku pomysł powoływania doradców i asystentów wydawał się szemrany. Te osoby znalazły się w urzędach wskutek lobbingu prezydentów największych miast, którzy chcieli mieć swoje własne dwory – stwierdził.