Jednego dnia rady gmin, powiatów i sejmiki województw w całym kraju zamierzają przyjąć uchwały sprzeciwiające się działaniom PiS w odniesieniu do władz lokalnych. A to dopiero początek ich ofensywy.
Zygmunt Frankiewicz prezydent Gliwic i prezes Związku Miast Polskich / Dziennik Gazeta Prawna
W tym tygodniu po raz pierwszy zbierze się samorządowy komitet protestacyjny, składający się z szefów siedmiu najważniejszych organizacji samorządowych (m.in. Związku Miast Polskich, Związku Powiatów Polskich czy Związku Gmin Wiejskich RP).
Będzie to pierwsza narada dotycząca dalszych działań samorządów chcących dać odpór działaniom PiS – przede wszystkim tym związanym z dążeniem do wprowadzenia limitu dwóch kadencji czy zmian w ordynacji wyborczej. Ale chodzi też o dotychczasowe działania, które lokalne władze postrzegają jako odzieranie ich z kolejnych kompetencji na rzecz władzy centralnej.
Plan zakłada m.in., że jednego wybranego dnia w całej Polsce zbiorą się rady wszystkich szczebli samorządowych, które przyjmą jednolitą treść uchwały potępiającej poczynania rządu.
– Data podjęcia uchwał jest z grubsza znana. Powinno się to odbyć w okolicach 27 maja, czyli w Dniu Samorządu Terytorialnego – mówi nam jeden z samorządowców zaangażowanych w przygotowania. – Decyzję podejmie komitet protestacyjny. Jeśli będzie pozytywna, wówczas inicjatywa zostanie zaproponowana wszystkim gminom, powiatom i województwom. To prawie 3 tys. jednostek, zobaczymy, kto podchwyci pomysł. Nie oczekujemy jednomyślności w tej sprawie, wystarczy, że będzie to zdecydowana większość – dodaje nasz rozmówca.
Taktyka samorządowców, ogólnie biorąc, nakierowana jest na medialność wydarzeń. Włodarze liczą na to, że przyjęcie uchwał przez kilkaset lub nawet kilka tysięcy rad w Polsce odbije się szerokim echem.
Pojawiają się też kolejne pomysły. Poważnie rozważane jest zawieszenie udziału strony samorządowej w comiesięcznych posiedzeniach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Samorządowcy mają za złe ministrowi spraw wewnętrznych Mariuszowi Błaszczakowi, że konsekwentnie nie pojawia się na posiedzeniach, mimo że formalnie jest ich współprzewodniczącym po stronie rządowej. Jeszcze większy zarzut dotyczy tego, że najważniejsze projekty ustaw idą drogą poselską, a więc z pominięciem komisji.
Niewykluczone, że samorządowy komitet protestacyjny podejmie decyzję o zbieraniu funduszy na sfinansowanie ogólnopolskiej kampanii informacyjnej, by uświadomić mieszkańcom, czym grozi marginalizacja samorządu przez władze centralne (informacje w internecie, spoty telewizyjne itd.). Jest też wysoce prawdopodobne, że samorządowcy wyjdą protestować na ulicach Warszawy – w tym kontekście padają dwie możliwe daty (6–7 lub 27 maja).
– To wszystko działania polityczne – komentuje poseł PiS Grzegorz Adam Woźniak. – Społeczeństwo opowiada się za kadencyjnością. Według naszych sondaży 65–70 proc. respondentów opowiada się za likwidacją tzw. dynastii wójtów – dodaje.
TRZY PYTANIA
Czasy tolerancji się skończyły
Atmosfera na linii rząd – samorząd robi się coraz bardziej napięta. Naprawdę wycofacie się z posiedzeń Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego?
Pojawił się taki pomysł. Sama komisja pracuje dobrze – wpływają projekty aktów prawnych do zaopiniowania, pracujemy nad nimi i wprowadzane są poprawki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że dotyczy to tych projektów ustaw, które nie są aż tak ważne. Te najważniejsze idą odrębną drogą, czyli poselską. A więc z pominięciem Komisji Wspólnej. Czujemy się totalnie pominięci i lekceważeni. Takiej sytuacji nie możemy tolerować, bo inaczej autoryzujemy to, co dzieje się na linii rząd – samorząd. A w tej chwili dzieje się źle. Trzeba się zastanowić, co dalej. Albo wszystkie projekty będą dyskutowane w Komisji Wspólnej, np. w ramach spraw różnych porządku obrad albo komisja będzie tylko przykrywą.
Pojawiają się spekulacje o powołaniu przez samorządowców partii politycznej w sytuacji, gdy np. PiS wprowadzi listy partyjne w wyborach samorządowych.
Podejrzewam, że wtedy to jest absolutnie pewne. Już w tej chwili, bez takiego zagrożenia, pojawiają się tego rodzaju inicjatywy. Te dwa pomysły, czyli samorządowy komitet protestacyjny i inicjatywa tworzenia partii samorządowej, są zupełnie niezależne. Jeśli dojdzie do absurdu pt. zabronienie komitetom lokalnym startu w wyborach lokalnych, to takie inicjatywy będą zupełnie powszechne. Drugi powód to wprowadzenie dwukadencyjności – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci, o ile dalej będą chcieli udzielać się w polityce, będą musieli poszukać sobie miejsca.
Zwyczajowo w Dniu Samorządu Terytorialnego 27 maja lokalni włodarze zapraszani są do Pałacu Prezydenckiego. Czy Andrzej Duda może być dla was jakimś sojusznikiem w tej walce? Ponoć pojawił się pomysł, by zbojkotować ewentualne zaproszenie od prezydenta?
Rzeczywiście zgłoszono taki wniosek, ale jak zrobimy – zobaczymy. Krytykowanego przeze mnie sposobu działań PiS nie chciałbym widzieć po naszej stronie. Ale niczego nie przesądzam. Na spotkaniach w Pałacu Prezydenckim o niczym konkretnym się nie dyskutuje, to ma bardziej charakter towarzyski. Tymczasem mówimy o poważnej sprawie, którą szybko trzeba się zająć.