Pomysł wodnych autostrad jest zły. Pod pretekstem zwiększenia znaczenia ekologicznego transportu zarżnie się nim ekosystem polskich rzek. I to za gigantyczne pieniądze. W ocenie ekspertów po masowej wycince drzew szykuje się Lex Szyszko bis.





Problem autostrad wodnych związany jest z przyjęciem przez Polskę Europejskiego Porozumienia w Sprawie Głównych Śródlądowych Dróg Wodnych o Międzynarodowym Znaczeniu – nazywanego Konwencją AGN. Dokument – który bez głosu sprzeciwu przeszedł zarówno przez Sejm, jak i Senat – ma na celu doprowadzić do zwiększenia warunków żeglowności wewnątrz naszego kraju i dostosować części dróg wodnych do standardów międzynarodowych klasy IV i V. Chodzi o zagwarantowanie, by m.in. po części Wisły, Bugu oraz Odry mogły pływać wielkie barki przewożące np. kontenery.

– Propozycja wodnych autostrad oznacza powstanie kanałów żeglugowych na około 1200 kilometrach. Dziś 5 proc. dróg wodnych w Polsce spełnia standardy w klasie IV i V. W związku z tym międzynarodowe drogi wodne należałoby zbudować w Polsce od zera – wyjaśniał dr Przemysław Nawrocki z WWF.

Jak podkreślał kolejnym z przedstawianych argumentów przemawiających za tworzeniem wodnych autostrad są zobowiązania unijne. Wymagają one, by do 2030 r. 30 proc. samochodowych przewozów towarowych, a więc tych generujących bardzo wysoką emisję dwutlenku węgla, przerzucić na transport kolejowy albo żeglugę śródlądową. W związku zaś z tym, że transport wodny jest najbardziej ekologiczny, zdecydowano się postawić właśnie na niego.

– Jak jednak doprowadzić do tego, by Wisła czy Odra funkcjonowały tak jak Dunaj? W naszych rzekach nie ma wystarczającej ilości wody, znaleziono jednak sposób: a mianowicie wybudowanie dziewięciu tam – od Warszawy do Gdańska – wyjaśnia ekspert.

Wiąże się to jednak z koniecznością zainwestowania – jak przewiduje rząd – 90 mld zł. Samo przekształcenie Wisły w 10 zbiorników oznaczać będzie też wyginięcie kilku gatunków ptaków i istotne przetrzebienie populacji ryb.

Doktor inżynier Janusz Żelaziński, ekspert Senatu RP ws. gospodarki wodnej, przypomniał, że o problemach przekształcania dzikich rzek w trasy transportowe dyskutowano już kilkadziesiąt lat temu w przypadku Loary. – Przeważył wtedy argument racjonalnego wydatkowania środków publicznych i Loara pozostała dzika – podnosił. – We Francji nikt zresztą nie odnosił się nawet do aspektów przyrodniczych, po prostu policzono koszty – dodał.

Dlatego też zdaniem ekspertów zgromadzonych pod egidą WWF należy zrezygnować z rozbudowy sieci dróg wodnych w Polsce, a transport samochodowy zamienić na kolejowy.