Ruszyły dopłaty dla rolników, którzy ponieśli straty spowodowane importem z Ukrainy. Ale ceny zbóż wciąż spadają.

Dopłaty są wypłacane tym, którzy ziarno sprzedali w okresie od 1 grudnia 2022 r. do 14 kwietnia 2023 r.

– Pierwsza transza dopłat poszła 21 czerwca i wyniosła 22 mln zł. Do tej pory wypłacono 99,9 mln zł. Do ARiMR trafiło 60,2 tys. wniosków o to wsparcie – informuje Agnieszka Wierzbowska z biura prasowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pieniędzy nie powinno zabraknąć, zwłaszcza że państwa członkowskie Unii Europejskiej zaakceptowały właśnie propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą pakietu wsparcia dla rolników z Polski, Bułgarii, Rumunii, Słowacji i Węgier. Wyniesie on 100 mln euro. Polsce przypadnie 40 mln euro.

– To dobra i zła wiadomość – uważa Marcin Gryn, członek zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych. Jak tłumaczy, rolnicy mogą być spokojni o to, że pieniądze otrzymają. Z drugiej strony to rekompensata za brak importu z Ukrainy tylko do 15 września.

– Po tym czasie on wróci. To budzi niepokój o to, co będzie się działo w przyszłości z cenami zbóż – zauważa Marcin Gryn.

Te zaś na krajowym rynku wciąż spadają. Wiele zbóż ma już cenę zbliżoną do tej sprzed dwóch lat.

Pszenica konsumpcyjna w skupie kosztuje 988 zł za tonę, czyli o ponad 40 proc. mniej niż przed rokiem. Jeszcze bardziej staniało żyto: o niemal 50 proc., do 694 zł za tonę. Kukurydza kosztuje natomiast ponad 30 proc. mniej niż przed rokiem – 987 zł za tonę. Taniej w skupie płaci się też rolnikom za jęczmień czy owies.

Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, wskazuje znaczenie zbóż z Ukrainy, którego w Polsce wciąż jest dużo, ale też ciągle niesprzedanych zapasów rolników z roku poprzedniego.

Jak wynika z danych GUS, od marca 2022 r. do kwietnia tego roku zaimportowano z Ukrainy 3,4 mln t zboża. Cały import w tym czasie tego surowca wyniósł 4,6 mln t. Eksport natomiast sięgnął 13,1 mln t.

– Zboże, w tym to z Ukrainy, cały czas jest eksportowane. W maju przez polskie porty morskie poszło go 800 tys. t. Transportem drogowym wywieziono go kolejne ponad 200 tys. t. Czerwiec przyniesie podobny wynik – mówi Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.

Rolnicy przyznają, że eksport jest, ale zbyt mały, by poprawić sytuację na krajowym rynku.

– Dotyczy zboża, które ostatnio wjechało do Polski. A ciągle jest to, które przyjechało z Ukrainy w roku ubiegłym – mówi Serafin.

– Sytuacja jest bardzo trudna. Do tego skupy zbijają cenę surowca, wykorzystując to, że rolnicy mają pełne magazyny. A sprzedawać musimy, bo do zapłacenia są raty kredytów. Trzeba też mieć pieniądze na nadchodzące żniwa – słyszymy od rolników, którzy dodają, że nie raz odeszli ze skupu z kwitkiem. Zaproponowana im cena była tak niska, że nie zgodzili się na sprzedaż zboża.

– Była poniżej tego, ile wydałem na produkcję. Dziś żałuję, że nie sprzedałem przed rokiem – mówi jeden z rolników.

Zwracają też uwagę, że rekompensaty przyznawane przez rząd nie załatwiają sprawy. – W ubiegłym roku mogłem sprzedać rzepak za 3400 zł za tonę. Dziś jest to 1700 zł za tonę. Dopłata za tonę z hektara wynosi natomiast 600 zł, czyli o ponad połowę mniej, niż wyniósł spadek ceny – podsumowuje Marcin Gryn.

Rolnicy obawiają się więc o przyszłość. Szczególnie że temat importu z Ukrainy wróci w połowie września. Wiele zależy od wielkości tegorocznych zbiorów. Według prognozy MARS, unijnej jednostki monitorującej uprawy, zbiory jęczmienia mogą być o 8 proc. niższe niż w ubiegłym roku. W przypadku pszenicy jest prognozowany spadek o 3 proc., żyta – o 5,6 proc., a pszenżyta – 4 proc. Zbiory będą jednak nadal powyżej średniej pięcioletniej.

Czy to wystarczy, by ceny poszły w górę? Eksperci wskazują, że mimo wzmożonego eksportu zapasy zbóż w magazynach będą dwa razy większe niż przed rokiem. ©℗

Eksport jest, ale zbyt mały, by poprawić sytuację w kraju