Rząd nie przyjął we wtorek krytykowanego nawet przez samych rolników projektu ustawy w sprawie Funduszu Ochrony Rolnictwa (nr wykazu: UD 480). Jak zapowiedział rzecznik rządu, prace nad nim mają być sfinalizowane w najbliższych dniach. O obawach m.in. przetwórców mleka i hodowców bydła, a także o ryzyku destabilizacji rynku, informowaliśmy w DGP.

Propozycja resortu rolnictwa zakłada powołanie funduszu finansowanego w całości przez przedsiębiorców prowadzących skup produktów rolnych. Składka ma wynosić 0,25 proc. wartości nabywanego produktu, co ma dać rocznie ok. 167 mln zł. Wyjątkowo w pierwszym roku fundusz wesprze państwo dotacją w wysokości 100 mln zł. Zebrane w ten sposób środki będą przeznaczane na rekompensaty dla rolników, którym kontrahenci nie zapłacili umówionej sumy z powodu bankructwa.

Do tej pory rolnik w takiej sytuacji był pozostawiony samemu sobie. Nowy fundusz ma być gwarancją wynagrodzenia za dostarczone towary. Jednak, jak wskazują krytycy pomysłu, skutek może być odwrotny od zamierzonego.

– Przede wszystkim przekonanie, że fundusz pokryje niezapłacone rachunki, może skłaniać rolników do ryzykownych działań i sprzedawania produktów do nowych podmiotów o niskiej wiarygodności – zauważa Krzysztof Nykiel z Federacji Gospodarki Żywnościowej.

Alternatywnym do przyjętego przez rząd rozwiązania mogłoby być postawienie na system ubezpieczeń dochodów rolniczych albo podzielenie funduszu na poszczególne branże przetwórców. Pozwoliłoby to uniknąć sytuacji, w której np. skupujący mleko płacą za zobowiązania należne sadownikom albo odwrotnie.

Jeżeli Sejm przyjmie ustawę o Funduszu Ochrony Rolnictwa, składki na jego utrzymanie zaczną być pobierane już od 1 lipca br. Oznacza to konieczność zmian w firmowych budżetach w środku roku obrachunkowego, co zdaniem Macieja Wituckiego z Konfederacji Lewiatan może być dodatkową i niepotrzebną uciążliwością.©℗