Możliwe, że w najbliższych dniach dojdzie do porozumienia w sprawie kryzysu związanego z importem produktów rolnych z Ukrainy.

Unia Europejska i pięć wschodnich krajów Wspólnoty weszło w permanentny tryb rozmów na temat rozwiązania kryzysu związanego z bezcłowym importem żywności i produktów rolnych z Ukrainy na wspólny rynek. W ostatnich dniach w tę sprawę byli zaangażowani premier Mateusz Morawiecki, minister rozwoju Waldemar Buda i minister rolnictwa Robert Telus, czy Andrzej Sadoś, stały przedstawiciel RP przy Unii Europejskiej. Ministrowie i ambasador toczyli rozmowy z przedstawicielami pozostałej czwórki krajów frontowych, czyli Słowacji, Węgier, Bułgarii i Rumunii. Ze strony UE główną rolę odgrywa Valdis Dombrovskis, komisarz do spraw handlu, wspierany przez Janusza Wojciechowskiego, komisarza do spraw rolnictwa. Na szczeblu merytorycznym rozmawiają urzędnicy z krajów piątki z przedstawicielami dyrekcji komisji podległych obu komisarzom.

– Mamy poważny postęp – mówi DGP minister Waldemar Buda. Jak podkreśla, KE zaprezentowała swoje stanowisko jeszcze w czwartek, mówiąc, że przyjęte rozwiązania mają dotyczyć czterech produktów: pszenicy, kukurydzy, rzepaku i nasion słonecznika. Bruksela zaproponowała, że zabroni importu tych produktów do pięciu tzw. krajów frontowych. Towary będą mogły jednak być przewożone tranzytem przez terytorium tych krajów do reszty państw UE czy poza Wspólnotę.

– Inne zgłaszane przez nas produkty miały być odesłane do procedury postępowania wyjaśniającego. Natomiast od poniedziałku dyskusja dotyczy poszerzenia embarga na inne produkty – podkreśla Buda.

Jak dodaje, łącznie piątka krajów frontowych zgłosiła 11 dodatkowych towarów. To m.in. drób, jaja, wyroby mleczarskie, mięso wieprzowe, drobiowe, wołowina, jagnięcina, ale także owoce miękkie, w tym jabłka. To reakcja na głosy na temat kłopotów na rynkach tych towarów.

Oprócz rozmów na temat listy produktów objętych ograniczeniami, negocjacje dotyczą wprowadzenia mechanizmów pozwalających na reakcję, jeśli import z Ukrainy wywołałby dalsze kłopoty. – W propozycji KE jest pomysł, aby – jeśli pojawią się zaburzenia – reakcja KE na nie nastąpiła po dwóch miesiącach. My chcemy, by mogła być szybsza – podkreśla minister Buda.

Osobną kwestią jest to, do kiedy mają działać uzgodnione ograniczenia, Komisja proponuje, by terminem był koniec czerwca. – Komisja wie, że to nierealne, tym bardziej że i tak 5 czerwca wygasają dotychczasowe reguły bezcłowego importu. Rośnie szansa, że zgodnie z naszymi propozycjami nowe zasady będą obowiązywać do końca roku – podkreśla jeden z naszych rozmówców znających szczegóły negocjacji.

Dwie inne negocjowane kwestie dotyczą spraw finansowych. Jak to, ile pomocy przyzna KE dla rolników z krajów, które mają kłopoty z powodu ukraińskiego importu. Bruksela chce dać na ten cel 100 mln euro, z czego ok. 40 mln euro dla Polski. Warszawa liczy też na to, że UE w jakiejś części dofinansuje zabezpieczenie przejeżdżających przez Polskę konwojów z ukraińskimi produktami. – Mamy około tysiąca plomb elektronicznych, przydałoby się więcej. Koszt jednej to 3 tys. zł. Bruksela mogłaby kupić kolejne – wskazuje rozmówca z rządu.

Rozmowy mają być toczone również dziś. Możliwe, że do porozumienia dojdzie w najbliższych dniach. Najwcześniej można się go spodziewać w środę, wówczas mogłaby je zatwierdzić KE.

Negocjacje między KE a piątką krajów frontowych ruszyły po tym, jak najpierw Słowacja, powołując się na względy fitosanitarne, a potem Polska i Węgry, już bez takiego pretekstu, wstrzymały import części produktów z Ukrainy. Był to wyłom we wspólnej polityce handlowej, która jest jednym z fundamentów UE. Bruksela początkowo patrzyła na to krytycznie, szybko jednak zmieniła stanowisko. Bezcłowy import z Ukrainy do UE został wprowadzony w zeszłym roku jako reakcja na wojnę i blokadę przez Rosję szlaków czarnomorskich. ©℗