Rolnicy zablokowali wczoraj drogi w 50 miejscowościach. Rząd twierdzi, że robi, co może, by spełnić ich postulaty.

Producenci żywności domagają się pomocy w związku z szybko rosnącymi kosztami produkcji - szczególnie nawozów. Niektóre z nich podrożały w ciągu roku nawet o 100 proc. Zwracają też uwagę na większe niż wcześniej koszty wynikające z coraz droższej energii i paliw. Ich zdaniem rząd zbyt wolno pracuje nad planowanymi dopłatami do nawozów, a obniżka VAT nie jest odczuwalna.
Rząd twierdzi jednak, że trzeba czekać, aż Komisja Europejska wyrazi zgodę na dopłaty. - Każda pomoc dla rolników w postaci dopłat bez zgody KE rodziłaby ryzyko ich zwrotów - argumentował Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa, który podsumował wczoraj mijające właśnie 100 dni swojego urzędowania.
Rolnicy są zaniepokojeni również wzrostem importu żywności. Jak wynika z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), od stycznia do października ub.r. import towarów rolno-spożywczych osiągnął wartość 20 mld euro (90,9 mld zł) i był o 5,7 proc. wyższy niż przed rokiem. Szef resortu rolnictwa tłumaczy, że to wynik swobodnego przepływu towarów w ramach UE, na którym polscy rolnicy bardziej zyskują, niż tracą. W tym samym czasie eksport polskiej żywności wzrósł bowiem o 6,3 proc., do poziomu 30,5 mld euro. - Napływ żywności nie jest niekontrolowany, a eksport w tym roku może osiągnąć 40 mld euro - szacował Henryk Kowalczyk. Dodawał, że kontroli podlegają jedynie towary importowane nieoznakowane w odpowiedni sposób, rząd jednak nie ma zamiaru ograniczać samego handlu w ramach UE, bo sektor na tym straci.
Protestujący podnoszą kwestię wysokich długów branży. „To właśnie wpadanie w spirale zadłużenia powoduje, że rolnicy kończą z produkcją żywności” - wskazuje organizująca strajk Agrounia. Faktycznie rolnicze długi od pojawienia się COVID-19 znacząco się zwiększyły. Jak wynika z Rejestru Dłużników BIG Info Monitor, do końca września wynosiły ok. 680 mln zł. To blisko o jedną trzecią więcej niż przed wybuchem pandemii.
Ministerstwo uspokaja, że w Sejmie jest już ustawa o Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zakładająca umorzenie część zobowiązań względem tej instytucji. - To znaczące oddłużenie rolników, szczególnie tych, których długi sięgają wielu lat. Analiza wykazała, że zadłużenie stanowi ponad miliard złotych, z czego ok. 750 mln zł to odsetki. W ustawie zakładamy ich umorzenie, a nawet kapitału, jeśli rolnik nie ma możliwości jego spłaty - tłumaczył Henryk Kowalczyk.
Protestujący uważają jednak, że działania resortu są pozorowane. Wiele wskazuje na to, że niezadowolenie na wsi będzie jednak narastać, bo tym razem pod postulatami Agrounii podpisują się również inne organizacje rolnicze. - Diagnoza sytuacji przez protestujących rolników jest słuszna. Pandemia koronawirusa okazała się dla całej polskiej branży rolno-spożywczej mniej szkodliwa niż galopująca inflacja, sytuacja na rynku energii i ceny nawozów. Krytyczną sytuację pogorszyć może inwazja Rosji na Ukrainę, która oznaczać będzie zakłócenia w eksporcie i np. ograniczenie i tak już ograniczonej podaży zbóż - tłumaczy Monika Piątkowska, prezes Polskiej Izby Zbożowo-Paszowej.
Agrounię poparła m.in. Krajowa Rada Izb Rolniczych, wspierająca wcześniej wiele działań podejmowanych m.in. przez byłego ministra rolnictwa w rządzie PiS, Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Teraz KRIR solidaryzuje się z protestującymi przeciwko rządowi „uznając za słuszne protesty w związku z pogarszającymi się warunkami prowadzenia gospodarstw rolnych, tj. dramatycznie wzrastającymi kosztami produkcji, tragiczną sytuacją na rynku trzody chlewnej, nierozwiązanym problemem ASF i niepewnością prowadzenia produkcji rolnej związaną z nieprzewidywanymi skutkami wprowadzenia Europejskiego Zielonego Ładu” - wskazano w oświadczeniu.
Rolnicy domagają się spotkania z premierem. Wiadomo jednak, że do niego nie dojdzie. Szef resortu rolnictwa tłumaczył wczoraj na antenie Radia Zet, że rozmowy powinny odbywać się w ministerstwie, a nie na ulicach. Agrounia ostrzegła, że jeśli jej oczekiwania nie zostaną spełnione, to 23 lutego protest odbędzie się w Warszawie. ©℗