Nie wykluczamy startu w wyborach. Chciałbym, by ludzie, którzy dziś ze mną pracują, mieli większy wpływ na rzeczywistość - mówi Michał Kołodziejczak, prezes Fundacji AgroUnia.

AGROunia i rolnicy blokowali drogi wokół Piotrkowa Trybunalskiego. Na jednym z transparentów mieliście hasło „Wojna o polską wieś”. Kto z kim walczy?
Walczymy o przetrwanie. My obronimy polską wieś.
Ale kto atakuje?
Największą siłą, która atakuje wieś poprzez swoją bierność, jest rząd, który wpycha nas wszystkich w szpony korporacji dyktujących warunki naszej pracy. Wielki biznes podporządkowuje sobie nie tylko rolników, ale też całe łańcuchy dostaw żywności w Polsce. A trzeba pamiętać, że produkcja i bezpieczeństwo żywnościowe kraju to kwestia strategiczna.
Na czym polega to wpychanie w szpony korporacji?
W Polsce funkcjonuje prawo, które powoduje, że małe, prywatne, rodzinne gospodarstwa, które są niezależne, upadają. Przejmowane są nie gospodarstwa, ale ich produkcja. To widać na przykładzie świń. Ci rolnicy, których gospodarstwa upadają, nie mają wyjścia, wchodzą w tzw. tucz nakładczy, czyli zagraniczna korporacja dostarcza rolnikowi świnie z Danii, pasze z Holandii i swoją opiekę weterynaryjną. Rolnik jest tylko pracownikiem i wynajmuje tej korporacji swoją chlewnię. Korporacja dyktuje warunki i ceny. Dziś nie ma wyjścia, bo chore prawo i chory rząd wykańczają polską produkcję.
Ale przecież to prawo jest związane z afrykańskim pomorem świń (ASF) i działaniami, które mają przeciwdziałać jego rozprzestrzenianiu.
W praktyce wygląda to tak: jeśli kilka wiosek dalej czy na terenie sąsiedniej gminy pojawia się ASF, rolnicy są poddawani różnym restrykcjom, m.in. obowiązuje ich zakaz sprzedaży świń przez kolejnych 30 dni. Jeśli w tym czasie pojawi się nowe ognisko w okolicy, to zakaz obowiązuje przez kolejnych 30 dni. Rolnik nie może więc sprzedać przerośniętych zwierząt, nie ma pieniędzy i rezygnuje z produkcji. A mógłby je sprzedać, bo one są normalne i zdrowe. I wtedy takie upadłe gospodarstwo chętnie przejmuje zagraniczna korporacja.
Jak inaczej powstrzymać rozprzestrzenianie się ASF?
Utylizacja to nie jest rozwiązanie problemu, bo mówimy o zdrowych zwierzętach, ta praktyka nie działa, co przyznają nawet pracownicy inspekcji weterynaryjnych. Rząd myśli, że jak nie będzie polskiej produkcji wieprzowiny, to nie będzie problemu. A rozwiązanie? Należy jak najszybciej ograniczyć do minimum populacje dzików, które przenoszą zarazę. Dopiero jak ASF wygaśnie, należy tę populację na zdrowych zasadach odtworzyć.
Gwoli sprawiedliwości: oprócz restrykcji rząd przeznaczył 200 mln zł na wsparcie rolników dotkniętych wybuchem ASF.
To się zgadza. Ale te środki są niewystarczające. Na strajku w czwartek jeden z rolników opowiadał mi, że ma teraz do sprzedania 3 tys. świń. Do każdej dokłada 200 zł, czyli traci 600 tys. zł! Dzieje się tak dlatego, że zwierzęta w strefach ASF mogą być sprzedawane tylko zakładom wyznaczonym przez Inspekcję Weterynaryjną. Te zakłady czują się jak monopoliści i kupują po niższych cenach. Często świnie z centrum czy zachodu Polski są wożone na wschód kraju, bo tam są takie zakłady. To przejaw skrajnej niegospodarności państwa – wiadomo od dawna, że wirus pojawi się w całym kraju, a na zakładach nie wymuszono odpowiednich działań przygotowawczych, tak jak choćby na rolnikach bioasekurację. Dziś wszyscy hodowcy muszą spełnić wiele wymagań przeciwdziałających ASF, jak np. maty dezynfekcyjne przy wejściach czy specjalne zabezpieczenie okien przeciw muchom.
Czego oczekujecie od rządu?
Dzisiaj Niemcy wszędzie wysyłają swoich polityków, by przeciwdziałać zastojom sprzedażowym w strefach ASF. A premier Mateusz Morawiecki zachowuje się, jakby nie widział problemu. Powinien rozmawiać z nami i zakładami odbiorczymi, a nie robi nic. Zakłady w Polsce przyjmują zwierzęta ze stref ASF w Niemczech, a odmawiają ich odbioru z Polski. To skandal. I przykład, że wielki kapitał ma narodowość.
Może po prostu niemieckim rolnikom ceny proponowane przez polskie zakłady odpowiadają?
Ale w Polsce rolnicy nie wstrzymują sprzedaży z powodu niskich cen, często sprzedają za jedną trzecią standardowej. To wygląda tak, że np. w strefach ASF mali gospodarze nie mogą łączyć transportów. Jeśli ktoś ma 30 świń, a ktoś inny 50, to nie mogą ich razem przewieźć, a przez to ubój, nawet po zaniżonych cenach, w ogóle przestaje się opłacać. Weterynaria nie daje pozwoleń na łączenia transportów, a mogłaby. W Polsce nie można wywozić zwierząt ze stref czerwonych, co udało nam się uzyskać trzy lata temu, gdy zablokowaliśmy autostradę. Wtedy doszło do takiej sytuacji, że po Polsce mogły być przewożone zwierzęta z czerwonych stref z Litwy, ale już nie z czerwonych stref z naszego kraju, i to się zmieniło po naszych protestach. Ale potem te zasady znów przywrócono.
Nie zgadzamy się też, by wybijać zdrowe świnie w strefach ASF, bo to jest sposób na likwidację stad zarodowych i pchanie polskich rolników właśnie w ręce wielkich korporacji. Jeżeli stada zarodowe zostaną wybite, to polscy rolnicy stracą jakąkolwiek niezależność. Nie da się ich odtworzyć, nigdy. Stada zarodowe będą należały tylko do międzynarodowych korporacji, które będą kontrolowały produkcję wieprzowiny. Nie możemy być uzależnieni, kiedyś może być tak, że ktoś nam tych zwierząt do hodowli nie sprzeda z przyczyn politycznych.
To nie jest tak, że AGROunia na siłę szuka protestów, pod które się podczepia? Dwa tygodnie temu widziałem pana na Helu. Nie szukacie po prostu okazji do lansu w mediach?
AGROunia nie ma problemu z dostępem do mediów. W Polsce ludzie, którzy płacą za działanie państwa, są dyskryminowani i pomijani. Na przykład rybacy rekreacyjni, którzy zainwestowali duże pieniądze, by móc wozić wędkarzy na połów dorsza, podpisali porozumienia z państwem. Minister Gróbarczyk podpisał zgodę na rekompensaty, a rząd ich nie realizuje. To nie my szukamy konfliktu, ale właśnie rząd dzieli społeczeństwo – rybakom wypłacił rekompensaty, a tym, którzy żyli z wędkarzy, już nie. Najprawdopodobniej 14 sierpnia znowu zablokujemy Hel bądź inny ciąg dróg na Wybrzeżu. AGROunia będzie wspierać grupy społeczne i branże, które mają problemy. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, nikt nie zostanie sam.
Rozmawialiśmy o hodowcach świń i rybakach wożących wędkarzy rekreacyjnych. Jakie grupy chcecie jeszcze wspierać?
Choćby pracowników supermarketów, którzy czują się zupełnie porzuceni przez rząd, bo nagle się okazuje, że znów muszą pracować w niedzielę, a rozmawiać nie chcą ani pracodawcy, ani rząd. Na przykład dzisiaj jestem w drodze do Ostródy, by bronić rolnika, który ma zarzuty za wyrzucenie obornika i powieszenie transparentu przed biurem PiS. Poseł Babalski i senator Orzechowska pomagają oskarżać młodego chłopaka – hodowcę krów, za to, że bronił tego, co robi. I obronił, bo przypomnę, że po protestach AGROunii PiS wycofał się z antyrolniczej ustawy, tzw. piątki Kaczyńskiego, która miała likwidować dochodowe gałęzie rolnictwa.
W czwartek skończyliście protest minutą ciszy upamiętniającą 10. rocznicę śmierci Andrzeja Leppera. On też zaczynał od spektakularnych blokad. Czuje się pan jego następcą?
Andrzej Lepper nie powinien nam się kojarzyć z blokadami i protestami, on był jednym z niewielu polityków, który reprezentował ludzi ciężko pracujących, mówił o ich problemach. Nieistotne są metody, tylko to, że te problemy udało się rozwiązać. Andrzej Lepper przewidział przyszłość, on zapowiadał masowe upadanie gospodarstw, i to właśnie obserwujemy. Mówił też o problemie mieszkalnictwa, które dziś widzimy z taką siłą na wsi.
Ale takiego boomu budowlanego nie mieliśmy od lat.
Proszę porozmawiać z młodymi rolnikami, którzy muszą mieszkać z rodzicami, bo nie stać ich na własne lokum. Boom budowlany nie oznacza zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych. Młodzi już mają dość. Trzeba postawić na budownictwo masowe jak z czasów PRL, żeby obniżyć horrendalne ceny dyktowane ludziom przez deweloperów i banki. To jest zmowa wielkiego kapitału, żeby z ludzi uczynić niewolników na kredycie do końca życia.
Myśli pan o założeniu partii?
Jesteśmy w trakcie rejestracji partii AGROunia.
Będziecie startować w najbliższych wyborach parlamentarnych?
Chcemy zmieniać Polskę, rozwiązywać problemy, od podstaw. Kiedyś myślałem, że da się wytłumaczyć posłom problemy i poprosić o ich rozwiązanie. Niestety, to nie działa w ten sposób, funkcjonują różne lobby. My stanęliśmy na drodze wielkich firm, a politycy wydają się reprezentować właśnie wielki biznes, a nie małe gospodarstwa domowe. Nie wykluczamy startu w wyborach. Chciałbym, by ludzie, którzy dziś ze mną pracują, mieli większy wpływ na rzeczywistość. PiS nie dał rolnikom i Polakom podmiotowości, oni mówią o ludziach, ale nie dopuścili zwykłych ludzi do udziału w podejmowaniu decyzji.
Kampania wyborcza kosztuje, skąd będziecie mieli pieniądze?
Z banku.
Weźmiecie kredyt?
Może mamy pieniądze, kto wie. Polska wieś ma dziś poważne problemy finansowe, ale potrafimy się spiąć i te pieniądze znaleźć. Nie wiem, czy pan wie, ale jak wynika z badań, rolnicy to grupa zawodowa, która najchętniej deklaruje wsparcie finansowe na cele społeczne. Razem damy radę, bo my jesteśmy solidarni.
Rozmawiał Maciej Miłosz