Epidemia ASF pogrąża hodowców. Domagają się większego wsparcia i protestują. W sobotę nieprzejezdna była droga na Hel, kilka dni wcześniej były to drogi krajowe nr 12 i 92, a także ekspresówka S8 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. W akcji nad morzem do rolników przyłączyła się branża rybołówstwa rekreacyjnego sprzeciwiająca się zakazowi połowu dorsza na wschodnim Bałtyku. Jak twierdzą manifestanci, rząd nie wywiązał się z deklaracji wsparcia dla tych, którzy z powodu decyzji stracili źródło zarobku.

Organizowane przez Agrounię protesty dotyczą wielu kwestii – to m.in. sprzeciw wobec zakazu chowu klatkowego czy uprzywilejowanej pozycji hipermarketów w negocjacjach z producentami – ale jednym z głównych powodów wyjścia na drogi są, jak podkreślają, niewystarczające działania władz w sprawie epidemii afrykańskiego pomoru świń (ASF). Rolnicy skarżą się na to, że sytuacja branży w związku z chorobą wciąż ulega pogorszeniu. Tylko w tym roku wykryto kolejnych 31 ognisk.
Poszkodowane są również gospodarstwa, gdzie nie stwierdzono choroby. Za sprawą pomoru i związanych z nim problemów z eksportem radykalnie spadają ceny na skupach, nawet do poziomu ok. 4,60 zł za 1 kg żywca, czyli o ok. 60 gr mniej niż jeszcze miesiąc temu. Zdaniem hodowców oznacza to zjazd poniżej kosztów produkcji. Poszkodowani są przede wszystkim ci z czerwonych stref – pomimo że należące do nich zwierzęta są przebadane, to duża część ubojni nie chce ich przyjmować. Dlatego w takich miejscach jeszcze bardziej spadają ceny – nawet o złotówkę, co oznacza całkowitą nieopłacalność hodowli. Przetrzymanie zwierząt nic nie daje, bo przerośnięte osobniki mają jeszcze mniejszą wartość rynkową.
Rosnącej fali niezadowolenia nie powstrzymały nawet nowe deklaracje rządu. W piątek resort rolnictwa zaprezentował specjalny „Program wsparcia gospodarstw utrzymujących świnie”, który posiłkował się będzie zarówno już istniejącymi, jak i nowymi mechanizmami. Zaplanowano m.in. kolejne odsłony dopłat dla rolników zabezpieczających swoje gospodarstwa przed przeniesieniem wirusa do chlewni – mają one pokryć 50 proc. wydatków poniesionych na ten cel. Na pomoc przeznaczono 15 mln zł w 2021 r., przyjmowanie nowych wniosków ma rozpocząć się już od 6 sierpnia. W planach jest też m.in. wyrównywanie różnic w obniżonym dochodzie wynikającym z niższej ceny na skupie w obszarze dotkniętym restrykcjami.
ASF sprawiło, że małe gospodarstwa zajmujące się hodowlą trzody chlewnej niemalże przestały istnieć. Wskazują na to statystyki – w ostatnich latach zniknęło ok. 165 tys. stad. W 2015 r. było ich 245 tys., teraz nieco ponad 80 tys. Dlatego ministerialny zespół przygotował kredyt preferencyjny na odtworzenie gospodarstw, w których musiano wybijać zwierzęta – środki publiczne trafią na dopłatę do oprocentowania bądź częściową spłatę kapitału. Kwota ma być uzależniona od liczebności stada i sięgać nawet 1,5 mln zł dla fermy utrzymującej powyżej tysiąca sztuk.
Rolnicy obawiają się, że te działania nie wystarczą by przezwyciężyć kryzys. Zwłaszcza że część ogłoszonych mechanizmów działała już wcześniej, a w dodatku w przypadku ASF nie wszystko zależy od Polski. W Niemczech służby sanitarne zaangażowały potężne środki w to, by zaraza nie przedostała się do hodowli z populacji dzików, gdzie występowała od roku. W lipcu jednak wykryto pierwsze przypadki w gospodarstwach w Brandenburgii. To sprawia, że kraj ten długo jeszcze nie wróci do eksportu m.in. do Chin. A to z kolei powoduje, że nadwyżka produkcji zostanie wykorzystana w Niemczech, a kraj nie będzie importował z Polski.