Branżowe organizacje domagają się szerszego wsparcia w inwestycjach i zmniejszaniu emisji CO2, a także uwzględniania dobrostanu zwierząt, ale bez zmniejszania produkcji

To efekt zakończenia pierwszego etapu konsultacji w sprawie Planu Strategicznego dla nowej Wspólnej Polityki Rolnej po 2022 r.
To pierwszy raz, gdy producenci mówią jednym głosem od jesieni, gdy większość sejmowa planowała wprowadzić tzw. piątkę dla zwierząt zakładającą ograniczenie uboju rytualnego. Wówczas projekt udało się zablokować. Teraz rolnicy również liczą na skuteczność swoich działań. Zwłaszcza że, jak podkreślają, tym razem Ministerstwo Rolnictwa chętnie siada do rozmów i zapowiada, że wnikliwie przyjrzy się ich propozycjom. Dlatego wskazują na elementy pominięte bądź niewystarczająco rozwinięte w dokumencie.
Rolnicy chcą przede wszystkim silniejszego uzależnienia skali dopłat od rzeczywistej produkcji rolnej. Ich zdaniem inny model może prowadzić do powstawania fikcyjnych gospodarstw. Dotyczy to zwłaszcza upraw ekologicznych. Komisja Europejska w nowej WPR chce postawić na nie jeszcze większy nacisk niż dotąd. Dopłaty do upraw ekologicznych mają być blisko dwukrotnie wyższe niż obecnie i sięgać nawet 3 tys. zł za hektar.
– Rolnictwo ekologiczne musi być powiązane ze sprzedażą płodów. Ujęte w planie wsparcie dla rolników ekologicznych, którzy mogą nie sprzedawać na rynku po realnych cenach, a jedynie przekazywać swoje produkty innym gospodarstwom, będzie prowadzić do nadużyć – wskazuje Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Organizacje rolnicze twierdzą, że nowe programy pozbawiają środków dużych producentów. – Obecny kształt planu praktycznie eliminuje ich ze wsparcia. Tymczasem polskie rolnictwo boryka się ze znacznie większym rozdrobnieniem niż na Zachodzie, co sprawia, że tak trudno mu konkurować na rynkach zagranicznych – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej Polpig.
WPR ma przyczyniać się do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych poprzez nowe sposoby produkcji czy termomodernizację budynków. Dargiewicz uważa jednak, że w przypadku samej hodowli problem jest marginalny. – Rolnictwo odpowiada za 8 proc. gazów cieplarnianych produkowanych przez Polskę, a 4,5 proc. pochodzi od zwierząt. Twierdzenie, że nasza branża ma ogromny wpływ na klimat, to mit – mówi Aleksander Dargiewicz.
Część sektorów zgłosiła konkretne oczekiwania. Producenci bydła mlecznego liczą na opracowanie szczegółowego programu na rzecz genotypowania zwierząt. Chodzi o ocenę ich potencjału hodowlanego zaraz po urodzeniu. Taka selekcja ma pozwolić na większą efektywność hodowli, a także na zmniejszenie śladu węglowego. – W Polsce stosujemy już to rozwiązanie, ale wciąż na znacznie mniejszą skalę niż w innych państwach europejskich. Powinniśmy przyspieszyć – ocenia Radosław Iwański, rzecznik Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Podkreśla też konieczność likwidacji dotacji dla gospodarstw stosujących produkcję uwięzową. Branża wzywa również do większej informatyzacji – łączenia poszczególnych rejestrów i ewidencji urzędowych, by ograniczyć biurokrację.
Wytwórcy wieprzowiny oceniają, że unijny Zielony Ład może nieść znaczne zmniejszenie produkcji za sprawą rosnących wymagań „dobrostanowych” i ograniczeń w zakresie stosowania środków ochron roślin. W konsekwencji podrożeją pasze lub zmniejszy się dostępność.
– Obecne założenia mogą prowadzić do spadku produkcji żywca nawet rzędu 20 proc. – mówi Aleksander Dargiewicz. Branża chce, by projekt wyraźnie preferował krajową hodowlę prosiąt. – Obecnie je importujemy, choć mamy potencjał by były produkowane lokalnie. Dotychczasowe działania władz nie przyniosły jednak rezultatu – ocenia prezes Polpigu. ©℗