W ubiegłym roku rolnicy borykali się ze skutkami deszczowej pogody i podtopieniami. W tym roku musieli zmierzyć się z suszą, afrykańskim pomorem świń, niskimi cenami skupu i długimi terminami oczekiwania na zapłatę.
Mimo to ich zadłużenie spadło. Wobec kontrahentów zalegają z płatnościami na kwotę 412,5 mln zł, czyli niemal o 10 proc. mniejszą niż przed rokiem. W porównaniu z poprzednimi latami zadłużenie jest jednak ciągle wysokie. Jeszcze pięć lat temu wynosiło nieco ponad 130 mln zł – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, opracowanych dla DGP.
/>
Spadek w ostatnim roku nie jest jednak sygnałem wychodzenia branży na prostą, a jedynie efektem pomocy. Mowa o dotacjach z wykorzystaniem unijnych programów oraz wsparciu z budżetu krajowego. Dzięki temu do rolników trafiło w ostatnim roku 704,3 mln zł. Do tego dochodzą dopłaty bezpośrednie w kwocie 14,8 mld zł, które wypłacano do połowy tego roku. Dostało je ponad 1,3 mln gospodarstw. – To za mało, by poprawić sytuację w sektorze. Problem nie zniknie, dopóki rolnicy nie spłacą kredytów, które zaciągnęli za czasów poprzedniego rządu na modernizację swoich gospodarstw. Skusiły ich do tego wysokie ceny skupu płodów rolnych. Dziś pozostało po nich tylko wspomnienie – tłumaczy Sławomir Izdebski, przewodniczący OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych.
Pozostały raty do spłacenia. Dane KRD potwierdzają, że przeważającą część zadłużenia – 266 mln zł – stanowią zobowiązania wobec banków, firm windykacyjnych i funduszy sekurytyzacyjnych.
Według Europejskiego Stowarzyszenia Przetwórstwa Owoców i Warzyw, Polska należy do krajów najbardziej dotkniętych skutkami tegorocznej suszy. Z danych Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa wynika, że objęła ona 63,14 proc. gruntów ornych. Z powodu suszy mniejsze są zbiory zbóż, warzyw i rzepaku. Więcej jest z kolei owoców, ale ich ceny w skupach są trzy, cztery razy niższe niż przed rokiem i nie gwarantują opłacalności.
Tymczasem płatności w branży rolnej reguluje kalendarz prac w rolnictwie, jak żniwa czy wykopki, a także pieniądze otrzymane od przetwórców, środki z dotacji unijnych czy z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Rolnicy płacą, kiedy sami otrzymują zapłatę, a jeśli zakontraktują się na dostawy płodów rolnych i nie dotrzymają umowy, na przykład z powodu suszy, ponoszą kary finansowe, na które muszą zaciągać nowe pożyczki.
Jednak sami rolnicy też nie są bez winy. Produkowany przez siebie towar często dostarczają kontrahentom bez żadnego potwierdzenia.
– Brakuje też dokumentów poświadczających jakość wysyłanego towaru do odbiorcy oraz określających warunki transportu, jeśli zajmuje się tym spedytor. W efekcie odbiorca płaci tylko 60 proc. umówionej kwoty, twierdząc, że np. część żywności uległa zepsuciu podczas transportu. To powoduje, że rolnik jest stratny. Pogarsza się też sytuacja innych przedsiębiorstw, ponieważ nie zapłaci on kontrahentom za nawozy, środki do produkcji, leasingi, maszyny rolnicze – komentuje Mirosław Sędłak, zarządzający programem Rzetelna Firma w ramach Kaczmarski Group.
W tym roku rolnicy też mogą liczyć na pomoc ze strony rządu. Zaproponowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi „Plan dla wsi” ma wspierać rolników w przypadku klęski urodzaju czy niskich cen płodów rolnych. Uwzględnia też zwiększenie dopłat do paliwa rolniczego (1,18 mld zł), utworzenie holdingu spożywczego, wsparcie rolnictwa na terenach górskich i ułatwienie sprzedaży detalicznej i bezpośredniej w rolnictwie. MRiRW zapowiedziało też, że będzie efektywnie walczyć z suszą. Zdaniem rolników to nic nie zmieni.
– Przy wypłacie odszkodowań za suszę nie uwzględniono 40 proc. gospodarstw i to tylko dlatego, że nie są objęte systemem monitoringu prowadzonym przez Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy. Poza tym warunkiem jego wypłaty jest posiadanie ubezpieczenia na płody rolne – podkreśla Marcin Bustowski, przewodniczący Związku Zawodowego Rolników Rzeczpospolitej „Solidarni”. Tymczasem, jak zauważa Mirosław Borkowski, wiceprezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, rolnik nie może ubezpieczyć się od suszy, bo polisy są oferowane przez małą liczbę ubezpieczycieli, a do tego są drogie. Wydatek na nie pochłonąłby zyski ze zbiorów. Dlatego rolnicy planują manifestację mającą zwrócić uwagę rządu na ich sytuację.
– By rolnictwo stanęło na nogi, potrzebne jest jego natychmiastowe oddłużenie. We wtorek z resortem rolnictwa będziemy omawiać projekt w tej sprawie. Proponujemy, by rolnicy mający zdolność mogli zaciągnąć kredyt na spłatę zobowiązań, do którego dopłaty udzieli Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Gospodarstwa, w stosunku do których jest już egzekucja komornicza, miałyby zostać wykupione przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolników. Takie gospodarstwo zostawałoby w rękach rolnika, który musiałby je wykupić w ciągu 25–30 lat. Jeśli nie, przejęłoby je państwo – tłumaczy Sławomir Izdebski.