Choć odbiegamy od standardów UE, to już rzadziej sięgamy po nielicencjonowane oprogramowanie. Marzec 2016 – policja zamyka „fabrykę Windowsów”. Firma spod Olsztyna masowo produkowała nielegalne oprogramowanie firmy Microsoft. Oszukanych zostało kilka tysięcy osób. Oszukanych, bo podrabiane nośniki wyglądające naprawdę profesjonalnie trafiały na serwisy aukcyjne i sprzedawane były nawet z „certyfikatem autentyczności”. Oszuści na procederze zarobili prawie 3 mln zł.
Koniec kwietnia, policjanci w jednej z krakowskich firm zabezpieczyli nielegalne, specjalistyczne oprogramowanie do projektowania inżynierskiego. Wstępnie straty twórcy oprogramowania oszacowano na ok. 300 tys. zł.
Maj – policja w mieszkaniu mężczyzny z miejscowości Stróża w województwie lubelskim znalazła nielegalny software do diagnostyki komputerowej samochodów. podróbki warte były prawie 50 tys. zł.
ikona lupy />
Nielegalne oprogramowanie / Dziennik Gazeta Prawna
Takie sytuacje wciąż niestety są codziennością w Polsce. Jak wynika z najnowszego raportu BSA Global Software Survey, 48 proc. aplikacji w Polsce jest wykorzystywane bez licencji. Dla porównania średnia unijna to 29 proc. – To wciąż bardzo dużo, choć trzeba przyznać i podkreślić, że po raz pierwszy, odkąd prowadzimy te badania, zaobserwowaliśmy tak wyraźny spadek, bo aż o 3 punkty procentowe w porównaniu z identycznymi badaniami sprzed dwóch lat – mówi nam mecenas Bartłomiej Witucki, przedstawiciel BSA/The Software Alliance w Polsce. – Najwyraźniejszą poprawę widać ewidentnie wśród konsumentów. Kupujemy lepszy sprzęt, a wraz z nim w komplecie legalne oprogramowanie. Gorzej jest wśród przedsiębiorców. Duże firmy mają świadomość tego problemu i pilnują legalności, ale wśród tych średnich i mniejszych jest jeszcze wiele do zrobienia – podkreśla. Witucki tłumaczy, że dla tych firm to przecież jest ważne nie tylko ze względu na ewentualne kary, ale także z prostego powodu: nielegalne oprogramowanie to także kwestia złego zarządzania firmą, która sama w sobie generuje straty, i co więcej, niesie niebezpieczeństwo ataków cybernetycznych.
– Spadek w dużym stopniu spowodowany jest skuteczną edukacją. Konsumenci coraz częściej mają świadomość, że pobierając nielegalny software z torrentów lub innych serwisów szkodzą przede wszystkim sobie, narażając swoje bezpieczeństwo – ocenia Ilona Tomaszewska, dyrektor ds. ochrony własności intelektualnej w polskim oddziale Microsoft. Dodaje jednak, że równolegle od dwóch lat w internecie obserwowany jest spory wzrost obrotu nielicencjonowanymi aplikacjami. – W serwisach aukcyjnych czy serwisach ogłoszeniowych obserwujemy zalew takich ofert. Pod przykrywką absolutnie legalnych transakcji są dystrybuowane nielegalne kopie albo klucze produktów, które nie przenoszą jakichkolwiek praw licencyjnych, a są sprzedawane w cenach bardzo zbliżonych do produktów legalnych – ostrzega Tomaszewska. Sam Microsoft przeprowadza zakupy testowe takiego oprogramowania – właściwie wszystkie były nielegalne. Takie jak te z rozpracowanej pod Olsztynem „fabryki Windowsów”.