Organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi ma prawo do informacji o sprowadzonym sprzęcie reprograficznym nawet, gdy firma twierdzi, że nie sprzedaje go osobom fizycznym – uznał Sąd Okręgowy w Gdańsku.
Do ceny urządzeń i nośników służących do kopiowania, takich jak nagrywarki, kopiarki czy czyste płyty DVD, doliczana jest opłata reprograficzna. Ma ona rekompensować twórcom straty spowodowane dozwolonym użytkiem osobistym. To dzięki niemu każdy ma prawo przegrać koledze płytę CD czy też zeskanować książkę.
Opłaty reprograficzne ponoszą producenci i importerzy urządzeń. Inkasują je zaś organizacje zbiorowego zarządzania, takie jak stowarzyszenie KOPIPOL. To ono pobiera opłaty od skanerów i kserokopiarek, dlatego zainteresowała się spółką zapewniającą tzw. outsourcing druku. Jest to rozwiązanie coraz powszechniej stosowane w biznesie i administracji. Spółka ta nie odprowadza opłat reprograficznych, gdyż – jak twierdzi – nie sprzedaje swego sprzętu osobom fizycznym. A tylko w ich przypadku wchodzi w grę dozwolony użytek osobisty, a więc także i opłata reprograficzna. Dodatkowo firma twierdzi, że nie powinna być traktowana jak importer sprzętu, gdyż jej główna działalność sprowadza się do najmu, dzierżawy i serwisowania urządzeń wielofunkcyjnych.
Argumentów tych prawnicy firmy użyli podczas procesu wytoczonego przez KOPIPOL. Organizacja ta domagała się w nim zobowiązania przedsiębiorcy do ujawnienia danych dotyczących liczby sprowadzonego i sprzedanego sprzętu reprograficznego. To tzw. roszczenie informacyjne uregulowane w art. 80 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz. 666 ze zm.), na podstawie którego nawet przed wytoczeniem powództwa można żądać udostępnienia informacji od podmiotu naruszającego prawa autorskie.
Rozpoznający wniosek KOPILPOL-u Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał wyrok zobowiązujący spółkę do podania danych dotyczących importu i sprzedaży urządzeń reprograficznych. Uznał bowiem, że na tym etapie sprawy nie ma znaczenia, czy firma sprzedaje je osobom fizycznym, czy też wyłącznie innym przedsiębiorcom i administracji publicznej. Ustaleniu tego właśnie mają bowiem służyć udostępniane informacje. „Dopiero udzielenie tych informacji pozwoli na precyzyjne ustalenie, w związku z którymi transakcjami i czy w ogóle winna być naliczona opłata reprograficzna. Za chybiony uznać należy więc na tym etapie argument pozwanej, że wśród jej kontrahentów nie ma użytkowników prywatnych, a tylko z tego typu sprzedażą wiązać należy obowiązek wniesienia stosownej opłaty” – podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku.
„Podobnie bez znaczenia są argumenty pozwanej, iż nie dysponuje ona danymi żądanymi przez powoda. Zdaniem sądu bowiem odpowiedź na powyższe może znaleźć się dopiero we wskazanych dokumentach. Niniejsze powództwo jest powództwem informacyjnym i jeżeli okaże się, że materiał, który jest w posiadaniu pozwanej, jest niewystarczający, po prostu nie dojdzie do ustalenia tych niezbędnych informacji” – dodał.
Proces ten dotyka problemu, który nie został w Polsce uregulowany, mimo jednoznacznych wytycznych płynących z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nasze przepisy w żaden sposób nie różnicują, do kogo trafiają urządzenia reprograficzne. Jeśli ich odbiorcami są przedsiębiorcy czy administracja, to nie powinny być objęte opłatą reprograficzną. Wynika to wprost z wydanego przez TSUE orzeczenia (wyrok z 5 marca 2015 r. w sprawie C 463/12 Copydan Bandkop przeciwko Nokia Danmark). Trybunał choć przyznał w nim, że ze względu na praktyczne trudności opłaty mogą być pobierane nawet, jeśli końcowym odbiorcą jest profesjonalny podmiot, to jednak zaznaczył, że wówczas system musi dać realną możliwość ubiegania się o ich zwrot. Polskie prawo nie przewiduje takiej możliwości.
9,259 mln zł zainkasował w 2015 r. KOPIPOL z tytułu opłat reprograficznych
3 proc. może maksymalnie wynieść opłata reprograficzna ukryta w cenie urządzeń i nośników
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku z 31 maja 2016 r., sygn. akt I C 12/15.