Przepisy przewidują wynagrodzenie dla twórców np. za publiczne odtwarzanie muzyki czy sprzedaż urządzeń i nośników umożliwiających kopiowanie utworów. Prawami autorskimi zarządzają wyspecjalizowane organizacje. W 2012 r. po raz pierwszy musiały one upublicznić sprawozdania z działalności za 2011 r.
Ile pieniędzy zebrały i wypłaciły wybrane organizacje / DGP
Okazuje się, że niektóre z nich mają problem z rozdzieleniem zebranych środków. Dla przykładu Stoart Związek Artystów Wykonawców zainkasował prawie 49 mln zł, ale rozdzielił już tylko niewiele ponad 18 mln zł.
– Są dwa główne powody tego, że nie wypłaciliśmy wszystkich pieniędzy uprawnionym. Część z nich przysługuje artystom, którzy nie są członkami żadnej z organizacji chroniących prawa wykonawcze. Te pieniądze są dla nich naliczone i czekamy, aż się po nie zgłoszą – wyjaśnia Włodzimierz Wiśniewski, dyrektor biura zarządu Stoartu.
– Drugi powód to rozliczenia międzynarodowe. Znaczna część niewypłaconych środków należy się artystom zagranicznym – dodaje, wyjaśniając, że dopóki z poszczególnymi krajami nie zostaną uzgodnione zasady transferu pieniędzy, to nie mogą one być wypłacane.
Kopipol, organizacja zrzeszająca twórców dzieł naukowych i technicznych, w 2011 r. zainkasował 4,5 mln zł. Z innymi organizacjami rozliczał się na bieżąco. Gorzej było z dzieleniem środków dla poszczególnych twórców. Przez lata Kopipol w ogóle tego nie robił, stosując repartycję pośrednią (np. w formie grantów naukowych). W 2011 r. podjął się podziału indywidualnego. Niezbyt skutecznie.
„Pionierski charakter wdrażanej repartycji indywidualnej, stosunkowo krótki okres jej funkcjonowania oraz fakt, że jest to pierwsza próba dokonania takiego podziału czyniona w środowisku akademickim, zadecydowały o tym, że stowarzyszenie wypłaciło 79 tys. zł 171 twórcom” – napisała organizacja w sprawozdaniu. Dla porównania sumę do podziału na prawie 7 tys. twórców za 2010 r. oszacowano na ok. 2,3 mln zł. Co ciekawe, mimo tak niskiej skuteczności organizacja potrąca sobie 30 proc. kosztów (1,5 mln zł).
– Koszty te są adekwatne do skali działań prowadzonych przez stowarzyszenie. Mam tu na myśli zwłaszcza działania sądowe, a także wizytacje skierowane wobec zobowiązanych do płacenia. Nie można też nie odnotować, że w 2011 r. zleciliśmy kolejne badania statystyczne oraz opracowanie kosztownego oprogramowania do rozliczania opłat online – mówi Jacek Kargul ze stowarzyszenia Kopipol.
Ministerstwo Kultury, które nadzoruje organizacje, za maksymalny próg potrąceń uznaje 20 proc. Większość organizacji ma niższe koszty. Największa – ZAiKS – potrąca 16 proc. To jeden z niższych wskaźników, choć oznacza niebagatelną kwotę 55 mln zł.
– Pieniądze te są wykorzystywane wyłącznie w celu pokrycia kosztów działalności ZAiKS, na wynagrodzenia pracowników, narzędzia pracy, telefony, media, koszty procesów sądowych, windykacji itd. Nie działamy dla zysku i go nie generujemy – zapewnia Anna Biernacka, rzecznik ZAiKS.
– Organizacje mają prawo do odliczania uzasadnionych kosztów, które poniosły na pobranie i podział zgromadzonych środków. Ich poziom będzie różnił się w zależności od źródła, z którego są pobierane. Sam podział tych pieniędzy może również sprawiać problemy, np. związane z ustaleniem kręgu uprawnionych czy ze sposobem podziału wynagrodzeń – przyznaje Karol Kościński, dyrektor departamentu własności intelektualnej i mediów w resorcie kultury.
– Nie możemy jednak akceptować sytuacji, gdy koszty są wysokie, a inkaso i repartycja na niskim poziomie. Rodzi się wówczas pytanie, czy organizacja dobrze wypełnia swoje zadania. Dotyczy to zwłaszcza tych mniejszych, dla których przychody z zarządzania prawami stają się poniekąd źródłem finansowania pozostałej działalności statutowej. Organizacje muszą pamiętać, że są to środki twórców i innych uprawnionych i powinny trafiać do nich bez zbędnych opóźnień – zaznacza.