UE nie jest przeciwnikiem internetu. Dyrektywa o prawach autorskich nie jest skierowana przeciwko użytkownikom platform internetowych. Zamierzamy wzmocnić pozycję właścicieli praw autorskich względem dużych platform - przekonywał w środę rzecznik KE Margartis Schinas.

Chodzi o wzbudzające kontrowersje, zwłaszcza w Polsce, przepisy, które - jak przekonują ich autorzy - mają zapewnić twórcom, że ich prawa autorskie nie będą nadużywane przez internautów. Przeciwnicy tych regulacji określają je mianem "ACTA2".

Rzecznika KE pytano we wtorek o list szefowej YouTube Susan Wojcicki, w którym skrytykowała plany Brukseli wprowadzenia nowych regulacji, oraz o to, czy nie obawia się niezadowolenia młodych ludzi, korzystających z platform internetowych, którym nie spodobają się nowe przepisy.

Szefowa YT opublikowała pod koniec października otwarty list do użytkowników platformy, w którym ostrzegła twórców plików wideo przed procedowaną dyrektywą. Zachęciła też do protestowania przeciwko nowemu prawu. "Te rozwiązania legislacyjne stanowią zagrożenie zarówno dla twoich środków do życia, jak i możliwości dzielenia się swoim opiniami ze światem" - napisała Wojcicki do użytkowników YouTube.

Schinas powiedział we wtorek, że wolałby, aby młodzi ludzie, zanim sformułują opinię na temat projektu dyrektywy, nie korzystali tylko z wyszukiwarki Google, ale też "zrobili coś więcej". "Mam nadzieję, że młodzi Europejczycy także usłyszą naszą wersję" - zaznaczył Schinas.

Jak powiedział, dyrektywa nie jest wymierzona w użytkowników YouTube czy inne platformy internetowe, ale ma wzmacniać pozycję właścicieli praw autorskich w negocjacjach z dużymi platformami internetowymi, które zarabiają na treściach użytkowników. Youtuberzy i użytkownicy innych platform "będą mogli nadal wrzucać do sieci swoje tutoriale albo inne kreatywne treść" - wskazał rzecznik Komisji.

Dodał, że negocjacje między PE i krajami członkowskimi dotyczące ostatecznego kształtu nowych przepisów jeszcze trwają. "Mamy nadzieję, że KE i Rada UE znajdą rozwiązania, które będą akceptowalne dla wszystkich - powiedział Schinas. - Staramy się walczyć z opinią, że UE jest przeciwko internetowi, co jest nonsensem".

Negocjacje między instytucjami UE w sprawie ostatecznych zapisów dyrektywy o prawach autorskich są na bardzo wczesnym etapie. Państwa członkowskie, które wypracowały już wcześniej swoje stanowisko, będą miały pod koniec listopada okazję do tego, by kolejny raz je przedyskutować.

Pierwsze spotkanie w ramach trylogu, czyli negocjacji między przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, Rady UE i Komisji Europejskiej, odbyło się 2 października. Obie strony, zarówno PE, jak i Rada UE, tylko przedstawiły na nim swoje stanowiska.

Najwięcej emocji wzbudzają m.in. paragrafy 11 i 13 dyrektywy. Dotyczą one obowiązku filtrowania treści pod kątem praw autorskich oraz tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Projekt nowego prawa wskazuje m.in., jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy (takie jak Facebook) płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści lub kasowały takie materiały.

Ministerstwo Kultury oświadczyło na początku października, że instrukcja negocjacyjna dla przedstawicieli rządu w Brukseli mówi wyraźnie, że Polska nie akceptuje propozycji PE odnośnie do paragrafów 11 i 13 dyrektywy.

Nadzieję, że rząd będzie walczył o korzystne zapisy, mają europosłowie PiS, których poprawki przepadły podczas wrześniowego głosowania w PE. Domagali się oni wówczas zmniejszenia obostrzeń dla małych i średnich firm (wyłączenie z zakresu dyrektywy mniejszych przedsiębiorstw znalazło się w innych przyjętych poprawkach), a także by to wydawcy mieli prawo zdecydować, jak duża część artykułu pojawi się w wyszukiwarce. Posłowie PO z kolei poparli projekt dyrektywy w głosowaniu na sesji plenarnej PE.