Nieznaczne podwyższenie progów reprezentatywności organizacji zakładowych nie ograniczy w istotny sposób roli mniejszych związków. Działacze obawiają się raczej tego, że zmieni się podstawa, od której ustala się to, czy dana organizacja jest reprezentatywna. Niektóre z nich mogą stracić swój dotychczasowy status.
Wspomniane zmiany zakłada ostatnia wersja rządowego projektu nowelizacji ustawy o związkach zawodowych. Zgodnie z nią status reprezentatywnej organizacji zakładowej będzie miała ta, która zrzesza co najmniej 12 proc. (obecnie 10 proc.) ogółu załogi lub 8 proc. (obecnie 7 proc.) – jeśli jest zrzeszona w centrali związkowej (bez zmian pozostanie przepis, zgodnie z którym, jeśli żaden z zakładowych związków nie spełnia progów, reprezentatywny jest ten, który ma najwięcej członków). To ważne zmiany, bo organizacje reprezentatywne mają silniejszą legitymację do negocjowania z pracodawcą warunków pracy (np. w zakresie ustalania regulaminu pracy i wynagradzania). Zaproponowane podwyższenie progów oznacza, że niektóre związki mogą stracić taki status. Pierwotna wersja projektu zakładała jednak, że ich wzrost będzie jeszcze wyższy (miały wynosić odpowiednio 10 i 15 proc.). Podstawą takich propozycji były prowadzone już wcześniej rozmowy z partnerami społecznymi w sprawie reprezentatywności.
– Skupiały się one jednak na podwyższeniu wymogów dla organizacji niezrzeszonych w centralach. Możliwe, że strona rządowa nie chciała w istotny sposób różnicować obu progów i zaproponowała nieco niższe wskaźniki niż pierwotnie – wskazuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
To jednak oznacza, że mniej związków musi obawiać się o to, czy spełni nowe wymogi przewidziane we wspomnianej nowelizacji. Teoretycznie tylko najmniejsze z dotychczasowych organizacji reprezentatywnych powinny liczyć się z utratą statusu. W praktyce jednak muszą to brać pod uwagę także pozostali związkowcy. Wynika to z tego, że prawem do zrzeszania się w związki zostaną objęte także osoby zatrudnione na innej podstawie niż umowa o pracę (np. zleceniobiorcy i samozatrudnieni).
– Takie osoby trzeba będzie uwzględniać przy ustalaniu tego, jaki odsetek ogółu załogi zrzesza dana organizacja. Tym samym zwiększy się podstawa, od której liczy się reprezentatywność danego związku – tłumaczy Paweł Śmigielski.
Dla przykładu, jeśli firma zatrudnia 200 pracowników i 50 zleceniobiorców, to działający w niej związek jest obecnie reprezentatywny, jeśli zrzesza co najmniej 20 zatrudnionych z umową o pracę (zakładając, że nie należy do związkowej centrali). Po zmianach musiałby liczyć co najmniej 30 zatrudnionych (łącznie pracowników i zleceniobiorców). Dodatkowo trzeba pamiętać, że nowelizacja ogranicza możliwość tzw. podwójnego liczenia członków. Dotyczy to zatrudnionych, którzy należą do kilku organizacji zakładowych. Na potrzeby ustalania liczebności związków osoby takie będą mogły być uwzględniane tylko jako członkowie jednej, wskazanej przez siebie organizacji. To rozwiązanie także może wpłynąć na to, czy dany związek jest reprezentatywny.
– Dlatego zmiana przepisów w omawianym zakresie wymaga niezwykłej ostrożności – podkreśla Paweł Śmigielski.
Wiedzą o tym zatrudniający, którzy nie angażują się w istotny sposób w negocjowanie omawianych zmian.
– Nie chcemy w zasadniczy sposób ingerować w zasady ustalania reprezentatywności, bo nie chcemy także, aby związki wpływały na zasady funkcjonowania organizacji pracodawców – tłumaczy Monika Gładoch, radca prawny, kancelaria M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy, ekspert Pracodawców RP.