Wiele przedsiębiorstw decyduje się na eksperymenty związane ze skracaniem czasu pracy pracowników. Coraz częściej mówi się o potrzebie zachowania równowagi między pracą a życiem osobistym. Z drugiej strony, jak pokazują badania, pracownicy nawet nie odczuwając presji ze strony pracodawcy decydują się na pracę po godzinach. Dlaczego?

85 lat temu brytyjski ekonomista John Keynes zapowiedział, że pokolenie Y będzie pracowało tylko 15 godzin tygodniowo. Tymczasem, jak pokazują badania IPSOS na zlecenie Grupy Edenred, większość pracowników w Polsce i Europie Zachodniej pracuje ponad kodeksowe 40 godzin tygodniowo. Dużo obowiązków i szybkie tempo pracy sprawiają, że tak zwane „niewyrabianie się” jest powszechnym zjawiskiem. Zaledwie 11 procent pracowników twierdzi, że nigdy nie zdarza się im pracować po godzinach. Badani przyznają, że najczęściej pracują w weekendy lub wieczorami po całym dniu pracy. Ponad 40 procent pracowników musiało poświęcić obowiązkom służbowym święta lub urlop. Okazuje się jednak, że nie zawsze nadgodziny odbierane są jako coś bardzo negatywnego. Co piąty badany, który pracuje po godzinach, ogólnie odczuwa satysfakcję.

- Pojęcie work-life balance, które ostatnio jest bardzo popularne to nieporozumienie. Zakłada ono, że praca i życie osobiste są tak samo ważne. Z łatwością mogę sobie wyobrazić człowieka, dla którego ważniejsza jest praca i odwrotnie. W życiu codziennym powinniśmy dążyć do odzwierciedlenia naszych preferencji. To znaczy, że jeśli ważniejsze jest dla nas życie osobiste, to powinniśmy tak ułożyć zawodowe, by nie dochodziło do konfliktów – mówi dr Jarosław Kulbat, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

- Work-life balance nie musi stać w sprzeczności z dużą ilością pracy. W efektywnej równowadze bowiem nie tyle chodzi o równowagę w czasie przeznaczanym na pracę i na inne sprawy, co o jakość tego czasu oraz poziom zaangażowania i uwagi. Można spędzić z dzieckiem wspaniałe, soczyste pół godziny na niesamowitej zabawie, w której będzie się w stu procentach skupionym na dziecku i na wspólnym spędzaniu czasu, a można też przesiedzieć 6 godzin w tym samym pokoju co dziecko, ledwie na nie zerkając co jakiś czas, a będąc zatopionym we własnych myślach albo w ekranie smartfona. Gołym okiem widać dramatyczną różnicę w tych obu formach spędzania czasu z dzieckiem. Dlatego można dużo pracować, a jednocześnie można zorganizować sobie życie w taki sposób, by mieć mimo tego poczucie równowagi. Pracownicy coraz częściej oczekują od pracodawców, że ci ułatwią im dążenia do równowagi, dlatego w rankingach popularności pracodawców przodować będą te firmy, które wprowadzą rozwiązania pomagające pracownikom efektywnie wykorzystywać czas, np. pracę z domu, elastyczny czas pracy, czy też rozliczenie za efekty pracy, a nie za czas w niej spędzony – dodaje Beata Rzepka, trener biznesu z firmy Self.

Według Richarda Freemana, profesora ekonomii z Harvardu, pracujemy dłużej, ponieważ im więcej mamy pieniędzy, tym trudniej jest nam odpuścić i pójść do domu czy na urlop – w końcu czas to pieniądz. Paradoksalnie bogaci ludzie rzadziej mogą pozwoliśc sobie na urlop. Nie zawsze jednak tak było. Według Freemana zmiana leniwych bogaczy w bogaczy-pracoholików miała miejsce po 1950 roku. Obecnie to pracownikowi zarabiającemu 400 dolarów dziennie ciężej przyjdzie opuścić dzień pracy, niż temu o 4-krotnie niższym przychodzie – jego dzień w pracy nie jest aż tyle wart.

- Kwestia odpowiedzi na pytanie: po co pracujemy ma kluczowe znaczenie dla motywacji pracowników. Możemy wyróżnić dwa podstawowe podejścia: z jednej strony humanistyczne, w którym zadowolenie z pracy wpływa na zadowolenie z życia, a z drugiej takie, w którym praca jest źródłem przykrości. Badania na ten temat prowadziła Amy Wrześniewski. Wyniki tych badań pozwalają przypuszczać, że ludzie dzielą się, ze względu na specyfikę swojego stosunku do pracy, na trzy grupy. W pierwszej grupie znajdują się ludzie, dla których praca stanowi źródło wynagrodzenia. Nie są to jednak materialiści. Po prostu traktują pracę jako środek do osiągnięcia celu jakim jest zdobycie pieniędzy w ilości wystarczającej do zaspokojenia swoich potrzeb poza pracą. I właśnie poza pracą należy szukać wyrazu prawdziwych zainteresowań i aspiracji takich ludzi. Do drugiej grupy należą ludzie, którzy bardziej angażują się w pracę, bo poza wynagrodzeniem otrzymywanym za pracę ma dla nich znaczenie awans w strukturach organizacji. Taki awans oznaczać może wzrost władzy, prestiżu czy choćby wzrost samooceny. Podobnie jak w pierwszej grupie, nie są to karierowicze – praca jest dla nich środkiem do osiągnięcia celów. Trzecia grupa wyodrębniona w tej klasyfikacji składa się z ludzi, którym trudno oddzielić pracę od życia prywatnego i nie stanowi to dla nich większego problemu. Tacy ludzie nie pracują dla pieniędzy czy awansu. Praca nie jest dla nich środkiem do osiągnięcia jakichś celów – praca jest celem – mówi dr Jarosław Kulbat, psycholog z Uniwersytetu SWPS.

- Poza naturalną potrzebą zarabiania pieniędzy i utrzymania siebie i rodziny pracujemy również po to, by dodawać wartości naszemu życiu, by wykorzystywać i rozwijać swoje kompetencje, uczyć się, przebywać wśród ludzi, mieć znaczenie, czuć się kimś potrzebnym. Często osoby zamożne, które nie muszą pracować, angażują się np. w działalność charytatywną, gdzie wkładają dużą ilość pracy nie dostając w zamian ani grosza, tylko po to, by pomagając innym mieć poczucie, że robi się coś namacalnego, wartościowego dla innych, a przy okazji spełnia się własną potrzebę bycia przydatnym. Warto też, by pracodawcy pamiętali o tym przy okazji motywowania pracowników. Pieniądze bowiem, choć bardzo ważne, stanowią tylko jeden z elementów motywujących. Dla ludzi wartością jest poczucie, że jest się za coś odpowiedzialnym, że robi się progres, że ma się na coś realny wpływ – dodaje Beata Rzepka, trener biznesu z firmy Self.