Służący w Narodowych Siłach Rezerwowych chcieliby co miesiąc dostawać tysiąc złotych za samą gotowość. Jednak zmian w tym zakresie nie będzie.
Śłużba w Narodowych Siłach Rezerwowych / Dziennik Gazeta Prawna
Narodowe Siły Rezerwowe miały wspierać w działaniach kryzysowych żołnierzy zawodowych. Teraz się okazuje, że pomysł NSR był chybiony. Krytyki nie szczędzą eksperci i sami rezerwiści.
Problem z pracodawcą
Żołnierze NSR mają coraz więcej trudności z łączeniem ćwiczeń z obowiązkami w firmach, w których są zatrudnieni. Jak wynika z raportu „Doświadczenie związane z funkcjonowaniem Narodowych Sił Rezerwowych”, który został przygotowany przez Wojskowe Centrum Edukacji Obywateli, takie problemy zgłasza co trzeci rezerwista (rok temu co piąty). – Problem będzie narastał, bo na ćwiczenia wzywani są nie tylko żołnierze NSR, lecz także inni rezerwiści, którzy wcześniej służyli w armii – zauważa Roman Polko, były dowódca GROM.
Według niego trzeba skonstruować takie przepisy, aby osoba wezwana na ćwiczenia nie musiała się martwić, że straci pracę. Chodzi głównie o zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych.
Z raportu można się także dowiedzieć, że młodzi Polacy decydują się na wstąpienie do NSR, bo ułatwia im to dostanie się do armii zawodowej (67 proc.). Jednak służba w NSR nie jest gwarancją przyszłego zawodowstwa. Mundurowi skarżą się też na gratyfikację finansową. Zdecydowana większość (79 proc. ankietowanych) opowiedziała się za comiesięczną stałą kwotą wynagrodzenia – najczęściej padały kwoty od 500 do 1000 zł.
Tylko 21 proc. uznało, że dotychczasowa forma jest właściwa – obecnie po zakończeniu roku służby i zaliczeniu ćwiczeń żołnierzowi wypłaca się 2 tys. zł nagrody.
Zdaniem ekspertów oznacza to, że armia powinna szukać chętnych do służby tylko wśród pasjonatów. – Trzeba stworzyć odpowiednie warunki w społeczeństwie, aby takie osoby nie były źle postrzegane przez pracodawcę. Muszą mieć poczucie, że są potrzebnie i jeśli wstępują do tej formacji, to nie muszą się obawiać o karierę zawodową – stwierdza gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej.
Wiele do życzenia pozostawiają szkolenia. Zdaniem żołnierzy trwają one zbyt krótko. Za mało jest ćwiczeń poligonowych, strzelania i pozoracji pola walki.
Więcej zawodowców
Wszystko jednak wskazuje na to, że resort obrony ograniczy liczbę rezerwistów.
– Zgodnie z decyzją ministra Tomasza Siemoniaka od nowego roku stopniowo w komponencie operacyjnym armii ma pozostać ok. 8 tys. etatów dla żołnierzy należących do NSR. Natomiast zwiększy się poziom uzawodowienia o 10 tys. – wyjaśnia prof. gen. Bogusław Pacek, doradca ministra i prezes federacji proobronnych.