Czy na
wojsko przekazywana jest odpowiednia ilość pieniędzy?
Prof. generał Stanisław Koziej
2 proc.
PKB, jakie będzie przeznaczane na obronność od 2016 r., to w obecnych warunkach polityczno-strategicznych wielkość odzwierciedlająca optymalny balans między potrzebami bezpieczeństwa i rozwoju. Oczywiście nie można wykluczyć potrzeby zwiększenia wydatków w razie drastycznego pogarszania się bezpieczeństwa w regionie i wzrostu prawdopodobieństwa bezpośredniej agresji. Na dzień dzisiejszy takiej potrzeby nie ma.
Jesteśmy w czołówce państw NATO, jeśli chodzi o odsetek PKB przekazywany na obronę narodową. Inna sprawa, na ile te wydatki są racjonalne. Niestety, armia kupuje zazwyczaj drogo i przypadkowo. Brak realizmu w przyjętych planach, częste ich zmiany związane z chaotycznymi decyzjami politycznymi, wskazanie kilkunastu zamiast kilku priorytetów i niedostateczne wsparcie dla polskiego przemysłu obronnego – to powoduje, że
pieniądze nie są wydawane racjonalnie.
Czy ewentualne pieniądze na
podwyżki dla żołnierzy należy podzielić po równo?
Prof. generał Stanisław Koziej
Przygotowywana podwyżka powinna mieć systemowy charakter, a nie być rodzajem zasiłku socjalnego. W związku z tym
wynagrodzenia należy podwyższyć proporcjonalnie. Ich spłaszczanie jest antymotywacyjne i pogarsza jakość kadr.
Należy jednak ustalić jasne kryteria podziału kwot przeznaczonych na podwyżki, dokładając w szczególności specjalistom, ekspertom w dziedzinach kluczowych dla wojska. Mam tu na myśli nie tylko tych, którzy realizują zadania bojowe, ale też np. informatyków, których brak jest dla armii poważnym problemem. Podwyżki jednakowe dla wszystkich albo przymilanie się najliczniejszym grupom w wojsku to czysty populizm.
Czy ewentualne podwyżki powinny objąć generałów?
Prof. generał Stanisław Koziej
Generałowie są również żołnierzami. Dlaczego mieliby być pominięci? Chyba że uznamy dotychczasowy system wynagrodzeń za zły z punktu widzenia optymalnego rozwoju zasobów kadrowych i chcielibyśmy go przy okazji zmienić. Jest to oczywiście możliwe, jeśli byłoby uzasadnione szerszymi badaniami dotychczasowego systemu. Ja nie znam takich.
Pomijając kwestię, że byłoby to działanie wyłącznie propagandowe – bo oszczędności w tym wypadku byłyby znikome, potrzebujemy korpusu generalskiego na tyle silnego, aby wreszcie zaczął obejmować „flagowe” stanowiska w NATO. By tak się stało, trzeba nie tylko lobbingu politycznego, ale również wybitnych ludzi w stopniu generalskim. A o takich będzie trudno, gdy nie będą się czuli w Polsce doceniani, także finansowo.
Czy służba kontraktowa powinna trwać dłużej niż 12 lat?
Prof. generał Stanisław Koziej
W polskich warunkach to obecnie okres wystarczający. Być może w przyszłości zmiana będzie zasadna. Natomiast należy zapewnić lepsze warunki przechodzenia ze służby kontraktowej w korpusie szeregowych do zawodowej w korpusie podoficerskim i oficerskim. Ważnym wyzwaniem jest też zagospodarowanie żołnierzy kończących służbę poprzez oferowanie im korzystnych warunków służby w nowych, zreformowanych Narodowych Siłach Rezerwowych, które powinny składać się w pierwszej kolejności z byłych żołnierzy.
Zresztą w wielu krajach jest jeszcze krótsza i nikt się na to nie skarży. Problemem nie jest długość kontraktu, ale to, że po nim dla niewielu jest szansa na awans, nawet jeśli spełniają kryteria. Dostanie się dziś w polskiej armii z korpusu szeregowych do grona podoficerów to wyczyn na miarę złapania Bin Ladena. Żołnierze są zmuszani do odchodzenia z wojska, przez co armia traci specjalistów. Ta patologia powinna być bezwzględnie zlikwidowana.
Czy przy obecnych zagrożeniach ze Wschodu należy zwiększać liczbę żołnierzy zawodowych?
Prof. generał Stanisław Koziej
Z obecnych 100 tys. do 110 tys. W praktyce oznacza to zamianę 10 tys. (z obecnych 20 tys.) etatów żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych na etaty żołnierzy zawodowych. Należałoby je obsadzać w pierwszej kolejności przez żołnierzy kontraktowych, kończących 12-letnią służbę (tych, którzy spełniają odpowiednie warunki). Liczebność NSR jako pierwszego, wysuniętego rzutu rezerw operacyjnych, wynosiłaby wtedy w czasie pokoju 10 tys. żołnierzy.
Należy natomiast ich intensywniej szkolić w innych obszarach niż te, na których skupialiśmy się w ostatnich latach w związku z misjami zagranicznymi i zwalczaniem terroryzmu. Mówiąc wprost, trzeba położyć większy nacisk na tzw. zieloną taktykę i na działania obronne. Na tym należy się skupić. Dobrze byłoby też przejść od słów do czynów w kwestii odbiurokratyzowania armii. Ostatnia reforma systemu dowodzenia siłami zbrojnymi realizowana pod tym hasłem dała odwrotne skutki.