Fundacja Batorego zarzuca Ministerstwu Pracy, że utajnia prace nad ustawą o Radzie Dialogu Społecznego. Jej zdaniem resort nie powinien też ograniczać debaty nad kształtem tej regulacji tylko do wybranych kategorii podmiotów – organizacji pracodawców oraz związków zawodowych. Społeczników poparł Piotr Waglowski, prawnik prowadzący portal VaGla.pl, który od lat wytyka polskim legislatorom potknięcia przy tworzeniu prawa.
– Dialog społeczny powinien być otwarty na wszystkie grupy obywateli. Od czasu stanu wojennego stosunki społeczne dużo bardziej się skomplikowały. Debatą z rządem zainteresowanych jest wiele aktywnych grup. Widać to było przy protestach w sprawie ACTA czy przepisów dotyczących rejestru stron i usług niedozwolonych w ustawie hazardowej – przekonuje Piotr Waglowski.
Jego zdaniem, prowadzenie przez rząd rozmów tylko ze ściśle określonymi grupami utrwala podział na lepszych i gorszych obywateli. Jest to szczególnie naganne w przypadku prac nad ustawą o Radzie Dialogu Społecznego, która ma być wyposażona w quasi-inicjatywę legislacyjną – prawo do przedkładania rządowi własnych projektów aktów prawnych.

Tajne rozmowy

Nowa regulacja ma zastąpić dotychczasowe przepisy ustawy o Trójstronnej Komisji do spraw Społeczno-Gospodarczych i wojewódzkich komisjach dialogu społecznego (t.j. Dz.U. z 2001 r. nr 100, poz. 1080 ze zm.). Prace nad nią są prowadzone prawie od dwóch lat. Najpierw wspólną wersję projektu ustawy przygotowały związki i pracodawcy, a pod koniec stycznia do prac nad tym dokumentem włączył się resort pracy. Społecznicy zwracają uwagę, że choć w ubiegłym tygodniu pojawiły się informacje, że projekt został wstępnie zaakceptowany przez przedstawicieli resortu pracy, to informacji na temat przyszłej ustawy nie można znaleźć nawet na stronach Biuletynu Informacji Publicznej ministerstwa.
– Od chwili, gdy resort pracy przystąpił do prac nad projektem ustawy, informacje na jego temat powinny być jawne. Tymczasem opinia publiczna dowiaduje się o nim wyłącznie z mediów. Docierają do nas tylko niektóre informacje, np. że resort daje sobie dwa tygodnie na akceptację projektu przez rząd. Nie wiadomo jednak, czy ten dokument będzie procedowany jako inicjatywa rządowa, poselska czy obywatelska, a także czy będzie czas na jego konsultacje publiczne – wskazuje Grażyna Kopińska, ekspert Fundacji Batorego.
Reprezentowane przez nią Obywatelskie Forum Legislacji, działające przy Fundacji Batorego 30 marca br. wystosowało więc list do ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza. Pyta w nim o powód utajnienia projektu oraz dalszy tryb prac nad nim.

Apel NGO-sów

Z kolei 31 marca Zarząd Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych zakończył zbieranie podpisów pod listem otwartym do administracji publicznej i partnerów społecznych z apelem o włączenie do nowej formuły dialogu społecznego również organizacji pozarządowych i innych zainteresowanych.
„Pominięcie interesów osób wchodzących na rynek pracy i tych, które z niego wyszły, bezrobotnych i samozatrudnionych, niepełnosprawnych i zatroskanych efektami środowiskowymi działań gospodarczych, zignorowanie organizacji pozarządowych działających w sferze polityki społecznej (w tym np. w obszarze aktywizacji zawodowej), ochrony praw konsumentów, czy organizacji prowadzących przedsiębiorstwa społeczne, uczyni nową instytucję dialogu społecznego strukturą ułomną, nieskuteczną i utrwali jej anachroniczny kształt, zamiast wnieść prawdziwie jakościową zmianę” – czytamy w liście, pod którym podpisało się 140 organizacji, w tym m.in. Fundacja Batorego, Federacja Konsumentów czy Sieć Obywatelska Watchdog Polska.

Zdaniem ekspertów do dialogu społecznego należy dopuścić także społeczników

Również Piotr Waglowski uważa, że dotychczasowa formuła dialogu się wyczerpała i należy do niej dopuścić nie tylko pracodawców i związkowców, ale także inne zainteresowane grupy.
– Dla rządzących niewątpliwie wygodne jest, by przy tworzeniu prawa rozmawiać tylko z wybranymi. Jest to jednak sprzeczne z zasadą równości wobec prawa, wyrażoną w art. 32 Konstytucji RP – podkreśla Piotr Waglowski.