Obecnie w administracji państwowej obowiązują różne przepisy dotyczące dorabiania przez jej pracowników. Od bardzo restrykcyjnych, które za każdym razem wymagają zgody przełożonego, aż po bardzo liberalne, które nie zobowiązują podwładnych nawet do informowania szefa o pracy poza instytucją publiczną.
Zdaniem ekspertów regulacje w sprawie możliwości prowadzenia działalności gospodarczej oraz innych form uzyskiwania dodatkowego dochodu należy ujednolicić w całej budżetówce. Brak kontroli nad tą sferą skutkuje bowiem obniżeniem efektywności pracowników i prowadzi do korupcjogennych zachowań.
– Biuro Analiz Sejmowych powinno się przyjrzeć poszczególnym pragmatykom służbowym i przeanalizować zasady udzielania pozwoleń na dodatkową pracę. Nie jest wykluczone, że trzeba będzie podjąć stosowną inicjatywę legislacyjną – mówi DGP Andrzej Orzechowski, przewodniczący Sejmowej komisji administracji i cyfryzacji.
– Pracodawca państwowy za każdym razem powinien mieć informacje o dodatkowej pracy zatrudnianych przez siebie osób, bo przecież może dochodzić do konfliktu interesu lub sytuacji korupcjogennych. Co więcej, sam urzędnik może nie zdawać sobie z tego sprawy – uważa Julia Pitera, poseł Parlamentu Europejskiego, była pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją.
Jej zdaniem pracodawca musi mieć też możliwość ustanowienia zakazu prowadzenia działalności zarobkowej przez określonego pracownika. Oczywiście musiałby go uzasadnić, tak aby nie było podejrzeń np. o szykanowanie nielubianego podwładnego.
Porządek tylko w wojsku
Generalną zasadą jest, że żołnierzowi zawodowemu nie wolno podejmować pracy zarobkowej i prowadzić działalności gospodarczej. Może dorabiać w ten sposób jedynie za zgodą dowódcy jednostki. Dodatkowa praca nie może przy tym kolidować z wykonywaniem zadań służbowych żołnierza. Pozwolenia nie otrzyma też wojskowy, jeśli dodatkowe zajęcie będzie miało wpływ na obniżenie prestiżu wykonywanej służby.
– Dowódcy tylko w szczególnych sytuacjach zgadzają się na dorabianie przez mundurowych. Dotyczy to osób, które mają rodziny i trudną sytuację materialną, bo ich małżonek np. nie pracuje. Zatrudniają się one najczęściej w ochronie i przy obsłudze imprez masowych – wylicza płk Marian Babuśka, przewodniczący Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów Zawodowych.
Według niego obowiązek występowania o taką zgodę powinien być zachowany. Zaznacza, że przepisy służb mundurowych są bardzo restrykcyjne i powinny objąć całą sferę budżetową.
Zgoda na etat
U urzędników ten obowiązek ogranicza się najczęściej do pracy na dodatkowym etacie. Zgodnie z art. 80 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1111 ze zm.) członek korpusu nie może podejmować dodatkowego zatrudnienia bez pisemnej zgody dyrektora generalnego urzędu. Nie wolno mu też wykonywać czynności lub zajęć sprzecznych z obowiązkami wynikającymi z ustawy lub podważających zaufanie do służby cywilnej. Przez dodatkowe zatrudnienie rozumie się etat. Pracownicy służby cywilnej mogą więc bez zgody przełożonego realizować umowy-zlecenia lub o dzieło. Tylko urzędnicy mianowani, którzy stanowią 6 proc. tego korpusu, muszą mieć pisemną zgodę na wszelkie formy dorabiania.
– To absurd, bo przy dorabianiu bardzo rzadko firmy np. szkoleniowe proponują pracownikom urzędów etat. Najczęściej jest to właśnie umowa cywilnoprawna – wskazuje dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podobnie jest w kancelariach Sejmu, Senatu i prezydenta czy też w Rządowym Centrum Legislacji. Tam urzędnicy nie mogą pracować na dodatkowym etacie, ale już nie ma przeszkód, aby dorabiali na zleceniu bez informowania o tym szefa. Tak stanowi art. 19 ustawy z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 269 ze zm.). Przepis ten zastrzega tylko, że urzędnik nie może wykonywać zajęć, które pozostawałyby w sprzeczności z jego obowiązkami albo mogłyby wywołać podejrzenie o stronniczość lub interesowność.
– Przepisy zmuszają naszych urzędników, ale już nie pracowników obsługi, do tego, aby występowali o zgodę na pracę na dodatkowym etacie. Nie możemy żądać, aby ujawniali się ci, którzy dorabiają na zleceniu. Wydane jest jednak wewnętrzne zarządzenie, aby informować o miejscu dorabiania – wyjaśnia Aleksandra Skorupka, dyrektor biura prawnego i spraw pracowniczych Kancelarii Senatu.
Przyznaje, że regulacje dotyczące dorabiania przez pracowników sfery budżetowej powinny być ujednolicone, aby przełożeni nie musieli się domyślać, gdzie ich podwładny jeszcze pracuje i czy nie zagraża to np. bezpieczeństwu państwa.
Pełna swoboda
Z kolei art. 30 ust. 1 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1202) nie uzależnia wykonywania przez gminnego czy powiatowego urzędnika jakichkolwiek zajęć poza pracą od zgody pracodawcy. Przepis ten tylko przestrzega przed wykonywaniem zajęć pozostających w sprzeczności lub związanych z obowiązkami służbowymi, wywołujących uzasadnione podejrzenie o stronniczość lub interesowność oraz sprzecznych z obowiązkami wynikającymi z ustawy.
– W samorządach jest już wolna amerykanka, bo nie trzeba w ogóle spowiadać się przełożonemu z podejmowania dodatkowego zatrudnienia. Urzędnicy chętnie więc prowadzą szkolenia lub zajęcia na uczelniach, a co gorsza, zakładają też firmy architektoniczne czy geodezyjne, które są później najskuteczniejsze w załatwianiu niezbędnych formalności w urzędzie – przestrzega dr Stefan Płażek.
Całkowita dowolność panuje wśród nauczycieli pracujących w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych.
– Nie mam żadnego wpływu na to, że nauczyciele dorabiają, bo przepisy nie wymagają w takich sytuacjach mojej zgody. A takie praktyki mogą się odbić na jakości kształcenia w macierzystej placówce – uważa Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim. Według niej szef placówki powinien mieć informację o dodatkowej pracy nauczycieli, bo pozwoliłoby mu to ocenić, czy nie jest ona dla nich zbyt obciążająca.