Takie ulgi były przewidziane w rozporządzeniu ministra edukacji narodowej z 12 października 1993 r. w sprawie zasad i warunków podnoszenia kwalifikacji zawodowych i wykształcenia ogólnego dorosłych (Dz.U. nr 103, poz. 472 ze zm.). Przestało ono jednak obowiązywać 11 kwietnia 2010 r. Nowe przepisy kodeksu pracy wprowadzone nowelizacją z 20 maja 2010 r. (Dz.U. nr 105, poz. 655) nie przewidują takich zwolnień z opłat (choć jednocześnie ograniczyły zakres świadczeń, które trzeba zwracać).
Nie wszyscy pracownicy wiedzą o takich zmianach i w razie wystąpienia wspomnianych okoliczności rezygnują z pracy, sądząc, że nie muszą oddawać pieniędzy za dokształcanie. Tak było w przypadku czytelniczki DGP z woj. małopolskiego, która wyszła za mąż za osobę pracującą w Warszawie. Ostatecznie nie musi ona zwracać środków byłemu pracodawcy, ponieważ umowę określającą zasady dofinansowania nauki podpisała jeszcze w okresie obowiązywania rozporządzenia. Osoby, które zawarły ją już po tym terminie, muszą jednak liczyć się z koniecznością oddania pieniędzy. Zdaniem ekspertów rezygnacja z tych ulg była błędem.
– Oczywiście obie strony mogą w umowie szkoleniowej przewidzieć, że wymienione wyżej okoliczności zwalniają ze zwrotu nakładów poniesionych przez pracodawcę. W praktyce jednak pracownik jako słabsza strona stosunku pracy ma zbyt słabą pozycję negocjacyjną, aby takie wyłączenia wywalczyć. Powinny one wynikać z przepisów – wskazuje Waldemar Gujski, adwokat, partner w kancelarii Gujski Zdebiak.