W 2013 r. znów wzrosła liczba etatów dla pracowników samorządowych . Ich szefowie wygospodarowali dla nich dodatkowe środki na podwyżki i nagrody. Bonusy na jednego zatrudnionego wynosiły średnio nawet 4,2 tys. zł.
Urzędnicy administracji terenowej / Dziennik Gazeta Prawna
Ubiegły rok dla samorządów upłynął pod znakiem tworzenia kolejnych etatów. Wpływ na to miały zadania, związane m.in. z ustawą śmieciową. Co więcej, większość lokalnych włodarzy gmin starało się także podwyższyć zarobki podwładnych. Poza coroczną waloryzacją (co najmniej o wskaźnik inflacji) mogli oni liczyć na nagrody. Część samorządów również w tym roku planuje podwyżki, które będą się wahać od 1 do 12 proc. Tak wynika z sondy DGP przeprowadzonej w prawie 100 jednostkach.
Pracownicy samorządowi są jedyną grupą urzędników, którzy mogli w ostatnich latach liczyć na wzrost płac. Trzeba jednak zaznaczyć, że bywają też wyjątki od tej zasady. Na przykład w stołecznym ratuszu płace od kilku lat są zamrożone. Podobnie jest w Łodzi.

Etaty do nowych zadań

Ciągły wzrost etatów samorządy tłumaczą najczęściej kolejnymi zadaniami narzuconymi przez rząd. W efekcie z roku na rok zatrudnienie w tym dziale sektora publicznego rośnie. Na przykład w Urzędzie Miasta w Lublinie na koniec 2011 r. pracowało 1127 osób, rok później przybyły 82 osoby, a w ubiegłym – kolejne 102. O kilkadziesiąt etatów wzrosło też zatrudnienie w Urzędzie Miasta w Bydgoszczy.
– Wzrost zatrudnienia spowodowany był nowymi zadaniami, jakie nałożono na gminy w zakresie gospodarki odpadami, które obowiązują od lipca 2013 r. – potwierdza Marta Stachowiak, doradca prezydenta miasta Bydgoszczy.
Co roku wzrost etatów odnotowuje też Urząd Miasta w Kaliszu, w którym w sprawdzanym przez nas okresie przybyło 15 etatów (łącznie jest ich 427). W Urzędzie Miasta w Łomży w ostatnich dwóch latach zatrudnienie wzrosło o 28 osób.
Z kolei w Urzędzie Miasta w Częstochowie na koniec lat 2011 i 2012 liczba zatrudnionych była stała i wyniosła 804 osoby. W ubiegłym roku przybyło tam jednak 14 miejsc pracy.
– Musimy realizować ustawę śmieciową i zatrudniać koordynatorów projektów unijnych. A to skutkuje wzrostem liczby etatów – mówi Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy częstochowskiego magistratu.
Podobna sytuacja była w Urzędzie Miasta Tarnów, w którym na koniec 2011 r. i 2012 r. zatrudnienie było na stałym poziomie i wynosiło 439 osób, a rok później wzrosło o 21 etatów.
Przybyło też etatów w Warszawie. Na koniec 2011 r. w stołecznym magistracie pracowało 7677 osób, rok później o 53 osoby więcej, a w 2013 r. przybyło 29.
Na dodatkową rekrutację decydują się też mniejsze gminy. Dla przykładu w ostatnich dwóch latach w urzędzie miasta w Głownie co roku liczba zatrudnionych rosła o pięć etatów. Obecnie pracuje tam 62 pracowników samorządowych. Podobnie jest w Urzędzie Gminy w Białych Błotach (woj. kujawsko-pomorskie), w którym w sprawdzanym przez nas okresie przybyło 12 zatrudnionych. Łącznie pracuje ich tam już 68. Coraz więcej urzędników jest też w Sierpcu.
– W roku 2013 nastąpił wzrost zatrudnienia z uwagi na konieczność zastępstw w związku z urlopami macierzyńskimi i rodzicielskimi – tłumaczy Barbara Wojciechowska-Dobies, sekretarz miasta Sierpc.
Zbliżona tendencja występuje też na szczeblu wojewódzkim. Na przykład Warmińsko-Mazurski Urząd Marszałkowski na koniec 2011 r. miał 820 etatów, rok później było ich 830, a na koniec ubiegłego – już 869.
Co ciekawe, sprawdzane przez nas samorządy w większości deklarują, że w tym roku także będą prowadzić nabory na wolne stanowiska.

Szukają i płacą więcej

Samorządowcy nie zapominają jednak też o doświadczonych urzędnikach. W efekcie w podległych im jednostkach średnie wynagrodzenie, podobnie jak zatrudnienie, co roku rośnie. Wypływ na to mają nie tylko podwyżki i nagrody, ale też coroczny wzrost stałych dodatków, np. stażowych. Urząd Miejski w Dąbiu (woj. wielkopolskie) w tym roku planuje przyznać urzędnikom po 8 proc. podwyżki. Z kolei w Pruszkowie zaplanowano wzrost płac o 5 proc., w Gnieźnie – o 3 proc., a w Giżycku o 2 proc. W jeszcze lepszej sytuacji są urzędnicy z Wrześni, którzy co roku mogli liczyć na kilkuprocentowe podwyżki.
Wzrost płac przekłada się na średnie wynagrodzenie urzędników. Na przykład w Urzędzie Miasta w Lublinie jeszcze przed dwoma laty przeciętne zarobki wynosiły 7,6 tys. zł miesięcznie, a na koniec ubiegło roku wzrosły aż o tysiąc złotych.
Ci urzędnicy, którzy nie mają stałych podwyżek, mogą liczyć na nagrody. W urzędzie miasta w Gdańsku w ubiegłym roku na jednego urzędnika przypadło z tego tytułu średnio 2 tys. zł, w Tarnowie – 1,9 tys. zł, a w Jędrzejowie – aż 4,2 tys. zł. Z kolei w starostwie pruszkowskim w ubiegłym roku średnia kwota na nagrody wyniosła 3,5 tys. zł. Krakowski ratusz wydał w ten sposób 2,6 tys. zł na osobę.
– Zbliżają się wybory. Wójtowi czy prezydentowi miasta będzie zależało na każdym głosie poparcia. A podwyżki i nagrody są idealnym sposobem na pozyskanie sobie dodatkowych poparcia – mówi dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.