Wieloletnie zamrożenie płac w administracji spowodowało, że część urzędników otrzymuje pensje na poziomie najniższej płacy.
Zarobki w niektórych urzędach administracji rządowej / Dziennik Gazeta Prawna
Od stycznia ponad 120 tys. urzędników zatrudnionych w administracji rządowej znów nie otrzyma podwyżek. Ich płace będą zamrożone już piąty rok z rzędu. Nie wzrosną nawet o wskaźnik inflacji.
O ile na pensje nie może narzekać większość osób pracujących w ministerstwach i urzędach wojewódzkich, to w przypadku pozostałych jednostek brak podwyżek będzie bardzo odczuwalny. Co więcej, w 453 z ok. 2,5 tys. instytucji rządowych przeciętnie zarabia się mniej niż 60 proc. średniej płacy w korpusie służby cywilnej (wynosi ona 4,7 tys. zł.). W niektórych z tych jednostek zarobki tylko nieznacznie przekraczają płacę minimalną.
Eksperci przyznają, że problem jest poważny, bo z powodu niskich płac instytucjom państwowym coraz trudniej pozyskać fachowców z rynku. Do tego dochodzi też problem dysproporcji płacowej w poszczególnych urzędach wykonujących podobne zadania.

Nie dbają o cywilów

– W 2012 r. średnie przeciętne miesięczne wynagrodzenie całkowite w grupie 453 instytucji wynosiło 2656 zł. Najniższa i najwyższa przeciętna miesięczna płaca w poszczególnych jednostkach kształtowała się odpowiednio na poziomie 1508 zł i 2835 zł – potwierdza Wojciech Zieliński, zastępca dyrektora departamentu służby cywilnej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM).
Najniższe płace otrzymują urzędnicy powiatowej administracji zespolonej. Zalicza się do nich pracowników cywilnych m.in. policji, państwowej straży pożarnej oraz wojskowych komend uzupełnień.
– Moja pensja nie jest zbyt duża, ale biorąc pod uwagę bezrobocie w regionie, bardzo się cieszę, że mam pracę w administracji – mówi Sylwia Grabowska z Wojskowej Komendy Uzupełnień w Radomiu.
Przyznaje, że zatrudnienie w urzędach daje większe poczucie stabilizacji niż w prywatnej firmie. To częściowo rekompensuje pracownikom niższe płace, ale nie pięcioletni brak podwyżek.
– Należymy do służby cywilnej, a nasze zarobki są bardzo niskie. Od czterech lat kwota bazowa, od której jest liczona pensja zasadnicza, wciąż jest zamrożona i wynosi 1873,84 zł. A najniższe wynagrodzenie w naszym urzędzie wynosi niewiele ponad 2,1 tys. zł – zaznacza Ewa Nowogrodzka, inspektor sekcji kadr z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Rzeszowie.

Wojewodowie skąpią

Podobnie jest w innych urzędach administracji zespolonej podlegającej wojewodzie.
– Osoby, które przychodzą do nas do pracy, otrzymują pensję na poziomie płacy minimalnej. W kolejnych lata wzrasta co najwyżej o kilkaset złotych – potwierdza Dariusz Wiraszka, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Bydgoszczy.
Zdaniem Zbigniewa Bartonia, przewodniczącego sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”, dzieje się tak, bo wojewodowie podległe im urzędy traktują po macoszemu.
– Do tych instytucji najczęściej trafiają tzw. resztówki z ich budżetów. W efekcie dochodzi do tego, że urzędnicy zarabiają tyle samo co sprzątaczka – argumentuje.
– Generalnie uposażenia dla członków korpusu nie powinny być kolejny rok z rzędu zamrażane – potwierdza prof. Krzysztof Kiciński, wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej
Przyznaje, że jeśli poprawi się sytuacja na rynku pracy, to z urzędów masowo zaczną odchodzić specjaliści.

Nierówność płacowa

W wielu urzędach tego samego szczebla wciąż występują też znaczące dysproporcje płacowe. W Ministerstwie Zdrowia średnia płaca jest o ponad 2 tys. zł niższa od płacy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych czy finansów.
– Warto zastanowić się nad rozwiązaniem systemowym, aby doprowadzić do zrównania płac. Do tego jednak potrzebne są środki – uważa prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, autorka komentarza do ustawy o służbie cywilnej.
Podkreśla, że urzędnicy wykonujący podobne zadania nie mogą być nierównomiernie wynagradzani.