Badanie firmy Useme pokazuje, że wśród freelancerów najlepiej płatną dziedziną jest programowanie i IT - 44,3 proc. zleceniobiorców zarabia tu na zleceniach powyżej 5 tys. zł miesięcznie, a 19,8 proc. deklaruje dochody powyżej 10 tys. zł.
„Trzeba przy tym pamiętać, że jest to dodatek do stałej pensji, a na zlecenia freelancerskie programiści najczęściej poświęcają poniżej 4 godzin dziennie” – wyjaśniają autorzy badania. Oznacza to, że łącząc realizację zleceń ze stałą pracą, przeciętne miesięczne zarobki tej grupy zawodowej są znacznie wyższe.
Drugą grupą zawodową, w której jest największy procentowo (8,6 proc.) udział osób zarabiających powyżej 10 tys. złotych, są tłumacze. Może to dotyczyć zwłaszcza tych specjalizujących się w wysoko płatnych dziedzinach wymagających specjalistycznej wiedzy lingwistycznej, takich jak prawo, medycyna czy technologia.
Tłumacze znaleźli się także wysoko, bo na drugim miejscu, wśród wszystkich freelancerów zarabiających powyżej 5 tys. zł – stanowiąc 27,2 proc. (łącznie z tymi zarabiającymi powyżej 10 tys.). Przed nimi w grupie tej, poza programistami byli także specjaliści od multimediów (29,9 proc.), a za nimi graficy (25,6 proc.).
W jakich obszarach freelancing zarabia się najmniej?
Z badania platformy Useme wynika, że największy udział wśród freelancerów zarabiających na dodatkowych zleceniach poniżej 1 tys. zł mieli wirtualni asystenci (42,1 proc.), copywriterzy (31,3 proc.), ale także tłumacze (28,6 proc.), co w przypadku tych ostatnich wyraźnie pokazuje, jak duże jest rozwarstwienie wysokości zleceń.
Badanie pokazuje też, że niemal połowa badanych freelancerów łączy etat i zlecenia – dla wielu specjalistów branżowych zlecenia są jedynie niewielkich dodatkiem do stałej, miesięcznej pensji.
Żaneta Siwik, product marketing Llead w Useme, zauważa, że w ciągu ostatnich 10 lat ta forma pracy przeszła ewolucję.
- Niszowi twórcy i prekursorzy pracy zdalnej sprzed kilkunastu lat zmienili się w świadomych, mobilnych specjalistów, którzy traktują pracę projektową jako integralny element swojej ścieżki zawodowej. Często wymykają się prostym podziałom na „etat” i „freelancing”. Coraz rzadziej można ich zdefiniować wyłącznie przez formę zatrudnienia czy branżę, a coraz częściej przez jakość ich pracy – tłumaczy ekspertka.
Czy freelancing ma przyszłość w dobie AI?
Wiele obszarów działalności freelancerów – jak content-writing, tłumaczenia, prosta grafika komputerowa – coraz częściej przejmowana jest przez aplikacje bazujące na Sztucznej Inteligencji. Popularność freelancingu w kolejnych latach uzależniona więc będzie od postępów w rozwoju technologii AI.
Jak wskazują eksperci z Useme, AI będzie konkurencją przede wszystkim dla tych, którzy dopiero startują, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę z prostszymi tekstami. Wyspecjalizowani i doświadczeni tłumacze czy copywriterzy nadal pozostają jednak w cenie.
„Freelancerzy zajmujący się tłumaczeniami to najczęściej doświadczeni specjaliści – aż 38,6 proc. z nich pracuje w branży ponad 10 lat, co odzwierciedla rynkowe zapotrzebowanie na osoby o szerokiej wiedzy i wysokich kompetencjach” – czytamy w raporcie.
W czym freelancer jest lepszy od AI?
Eksperci rynkowi, pytani czy jest ryzyko, że w niedalekiej przyszłości aplikacje na bazie Sztucznej Inteligencji zastąpią umysły ludzie, wskazują, że freelancerzy, w przeciwieństwie do AI, posiadają zdolność głębokiego rozumienia kontekstu kulturowego, społecznego i emocjonalnego danej treści.
To kluczowe zwłaszcza w copywritingu czy tłumaczeniach, gdzie dobór słów, ton komunikacji i lokalne odniesienia mogą zadecydować o skuteczności przekazu. Człowiek potrafi odczytać intencje zleceniodawcy, dopasować styl do grupy docelowej i zauważyć niuanse, które dla sztucznej inteligencji często są niewidoczne lub niezrozumiałe