Przedsiębiorcy już w listopadzie skorzystają z ustawy antykryzysowej. Na pomoc w utrzymaniu miejsc pracy rząd przeznaczy w tym roku 250 mln zł.
Sejm uchwalił w piątek przepisy umożliwiające ochronę przed zwolnieniami w czasie dekoniunktury. Jednak nie każdy pracodawca będzie mógł z nich skorzystać. Pomoc trafi do tych przedsiębiorców, którzy zanotowali co najmniej 15-proc. spadek obrotów.
Nowa ustawa nie oferuje im jednak zbyt wielu rozwiązań antykryzysowych. W porównaniu z poprzednimi regulacjami, które obowiązywały podczas pierwszej fali kryzysu w latach 2009–2011, zabrakło przepisów łagodzących rygory zawierania kolejnych umów na czas określony czy tych dotyczących elastycznego rozliczania czasu pracy.

Spóźniona ustawa

Większy katalog form pomocy dla przedsiębiorstw z pewnością ułatwiłby dostosowanie wsparcia do konkretnych potrzeb przedsiębiorstwa w kryzysie. Ograniczony zakres wsparcia w połączeniu z kryteriami jego uzyskania może sprawić, że nie wszystkie firmy potrzebujące je uzyskają.
– Będziemy obserwować, jak ustawa się sprawdza, bo niewątpliwie jest potrzebna i spóźniona – uważa Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Zgodnie z ustawą firmy będą mogły skorzystać z dopłat do wynagrodzeń załogi, z którą wynegocjują zgodę na czasowy przestój lub okresowe ograniczenie wymiaru świadczonej pracy. Warunki i tryb wykonywania obowiązków przez pracowników w tym czasie pracodawca ustali w układzie zbiorowym pracy lub porozumieniu z zakładowymi związkami zawodowymi. Tam, gdzie nie ma tych ostatnich, pracodawca będzie je negocjował z przedstawicielami załogi wyłonionymi w przyjęty w zakładzie sposób.
Zdaniem związkowców nowa ustawa nie spełni pokładanych w niej nadziei pracowników. Uważają, że regulacja jest potrzebna, ale nie przystaje do obecnych i przyszłych potrzeb.
– Z jej rozwiązań będzie mogła skorzystać mała grupa osób zagrożonych utratą pracy. Uważam, że w najbliższym czasie trzeba będzie ją zmienić – mówi Henryk Nakonieczny z KK NSZZ „Solidarność”.

Przerwa na szkolenia

Pracodawca korzystający z dopłat do wynagrodzeń pracowników wysłanych na przestojowe w okresie, gdy ma mniej zamówień, będzie mógł wykorzystać ten czas na podniesienie ich kwalifikacji. Firma za kursy nie będzie musiała płacić sama, bo w większości sfinansuje je miejscowy starosta. Zgodnie z uchwaloną ustawą wysokość dofinansowania przypadającego na jednego przeszkolonego pracownika wyniesie 80 proc. poniesionych kosztów, jednak nie więcej jednak niż 300 proc. przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim kwartale ogłaszanego przez prezesa GUS obowiązującego w dniu zawarcia umowy szkoleniowej. Warunkiem uzyskania środków jest rozpoczęcie kursów w trakcie przestoju ekonomicznego lub obniżonego czasu pracy.

Nie można zwalniać

Nowe przepisy nie pozwalają na bezwarunkowe korzystanie ze wsparcia na przetrwanie kryzysu. Przedsiębiorca musi przez jakiś czas utrzymać w zatrudnieniu pracowników subsydiowanych z pieniędzy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP).
Wprowadzenie tego obowiązku budziło kontrowersje w czasie prowadzenia konsultacji nad ustawą antykryzysową w komisji trójstronnej a następnie w Sejmie. Strona związkowa postulowała, by firmy korzystające ze wsparcia były zobowiązane do zatrudniania pracowników, na których pobierały dopłaty w czasie postoju, przez kolejne 6 miesięcy, gdy przestaną być dotowane.
W ocenie pracodawców półroczny okres obowiązkowego zatrudnienia jest zbyt długi zwłaszcza w czasach dekoniunktury. Pracodawcy podczas kryzysu działają w krótkiej perspektywie czasowej i zaciąganie długoterminowych zobowiązań jest dla nich bardzo ryzykowne.
Jacek Męcina, wiceminister pracy, przypomina, że w komisji trójstronnej działał zespół monitorujący skutki stosowania poprzedniej ustawy antykryzysowej.
– Doszedł on do wniosku, że zbyt duża ochrona przyznana pracownikom przed zwolnieniem z pracy była jednym z czynników, który zniechęcał przedsiębiorców do stosowania rozwiązań mających służyć ochronie zatrudnionych. Chcemy uniknąć starych błędów – podkreśla Jacek Męcina.
Ostatecznie Sejm postanowił, że przedsiębiorca, który otrzymał wsparcie na wypłatę świadczeń pracownikom w czasie przestoju lub okresowego zmniejszenia wymiaru czasu pracy, nie może ich zwolnić z przyczyn ich niedotyczących w czasie pobierania dopłat, a także przez kolejne 3 miesiące. Takie rozwiązanie w połączeniu z procedurą przeprowadzania zwolnień grupowych oznacza, że w praktyce zatrudnieni będą mieli gwarancję pracy przez około 6 miesięcy po zakończeniu korzystania przez firmę z dopłat.

Na czas nieokreślony

Nowe przepisy antykryzysowe w odróżnieniu od poprzedniej regulacji nie będą rozwiązaniem tymczasowym. Nie oznacza to jednak, że pracodawca spełniający warunki do uzyskania pomocy w każdej chwili z niej skorzysta. Będzie to możliwe jedynie do 30 czerwca 2014 r. Po tym terminie uzyskanie wsparcia na utrzymanie miejsc pracy będzie zależało od sytuacji na rynku pracy.
Minister pracy na potrzeby Rady Ministrów ma prowadzić miesięczny monitoring krajowej stopy bezrobocia oraz ustalać, jak się zmieniała w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego.
W razie wystąpienia dynamiki zmian równej lub wyższej niż 7 proc. w dwóch kolejnych miesiącach resort pracy po zasięgnięciu opinii komisji trójstronnej przedstawi Radzie Ministrów informację na ten temat, a ministrowi gospodarki – dane o sytuacji gospodarczej.
Dopiero na tej podstawie rząd w rozporządzeniu określi pulę pieniędzy na wsparcie oraz okres, w jakim będzie ono udzielane.

Bez automatu

W ocenie związków zawodowych pozostawienie rządowi ostatecznej decyzji w sprawie uruchomienia rozwiązań antykryzysowych nie jest dobrym pomysłem.
– Mamy złe doświadczenia z dysponowaniem środkami Funduszu Pracy. Także w tym przypadku decyzje „głównego księgowego kraju” mogą nie pokryć się z realnymi potrzebami – uważa Henryk Nakonieczny z „Solidarności”.
Jego zdaniem rozwiązania antykryzysowe powinny być uruchamiane automatycznie po spełnieniu pewnych pułapów makroekonomicznych i stopy bezrobocia.
W trakcie drugiego czytania ustawy zgłoszona została poprawka, zgodnie z którą rząd musiałby się zająć uruchomieniem pomocy antykryzysowej, gdy wskaźnik bezrobocia osiągnie 3-proc. dynamikę wzrostu.
– Dzięki temu rozwiązanie skutkujące rezygnacją z przeprowadzania zwolnień mogło by zastosować więcej przedsiębiorstw – uzasadniał poseł Stanisław Szwed z PiS.
Poprawka została odrzucona. Przeciwko niej wypowiedział się rząd, argumentując, że proponowany przez posłów niski wskaźnik wahnięcia stopy bezrobocia mógłby skutkować uruchomieniem pomocy w przypadku zmian na rynku pracy niespowodowanych stałą dekoniunkturą, ale np. czynnikami sezonowymi.
Etap legislacyjny
Ustawa trafi do Senatu