Instytut Gospodarki Niemieckiej wyliczył bezrobocie wśród różnych narodowości, posiłkując się danymi Federalnej Agencji Pracy. Tylko 12,2 proc. polskich emigrantów nie może znaleźć pracy, gdy średnia dla wszystkich obcokrajowców wynosi 13,9 proc.
Ekspert IGN Heiner Roehl tłumaczy, że Polacy wyrobili sobie dobrą markę, bo zaczęli pracować w Niemczech na długo przed oficjalnym otworzeniem rynku pracy, np. na samozatrudnieniu. – Dobrze znają rynek i potrzeby pracodawców – mówi nam ekspert z IGN.
Brak zajęcia nie grozi Polakom przez dłuższy czas. Za Odrą trwa największy boom budowlany od lat, a budownictwo to jeden z sektorów, gdzie najczęściej pracują. Niedobór pracowników odczuwa opieka zdrowotna, co dobrze wróży pracującym tam Polkom. Robotnicy znad Wisły znajdują też zatrudnienie w zakładach produkcyjnych i rolnictwie.
Nad Renem dobrze radzą sobie Chorwaci, Portugalczycy i Rumuni. Dla tych ostatnich niemiecki rynek pracy otwiera się wraz w 2014 r. Nie będą jednak stanowić konkurencji dla naszych. Choćby dlatego, że – jak uważa Roehl – wieloletnia obecność na tamtejszym rynku pracy zaowocowała dla wielu naszych rodaków awansem. – I w coraz większej liczbie branż zaczyna obowiązywać płaca minimalna – mówi Roehl. Stąd pracownicy z południowej Europy nie będą konkurować z nami cenowo, o ile nie będą zatrudniani na czarno. Płaca minimalna w Niemczech obowiązuje np. budownictwie.
Dobre perspektywy na rynku pracy za Odrą to świetna wiadomość, Niemcy bowiem to istotny dla nas rynek pracy. Federalny Urząd Statystyczny podaje, że w 2012 r. przybyło nad Ren 176 tysięcy obywateli RP. Na drugim miejscu jest Rumunia z nieco ponad 100 tys. imigrantów. Zgodnie z danymi z Powszechnego Spisu Ludności w 2011 r. Polaków przebywających w Niemczech dłużej niż 3 miesiące było 470 tys. Emigracja za Odrę jest drugą co do wielkości po tej do Wielkiej Brytanii.
Nie wszystkim Polakom jednak dobrze się powodzi. DGP opisywał przypadki osób, którym nie udało się znaleźć pracy i w efekcie zostali bezdomnymi. Nie istnieją szacunki co do ich liczby. Z informacji DGP wynika, że tylko na ulicach Hamburga jest ich ok. 400.