Pracodawca, który nie chce zrekompensować zatrudnionemu utraty zdrowia, nadużywa swojego prawa. Nie powinien tłumaczyć się przedawnieniem. Tak orzekł Sąd Najwyższy.
W rozpatrywanej sprawie górnik dołowy pracował w kopalni z niewielką przerwą od lutego 1979 r. przez 15 lat. ZUS w lipcu 1994 r. przyznał mu rentę inwalidzką (trzeciej grupy). Z orzeczenia lekarskiego wynikało, że rozpoznano u niego pylicę płuc.
To schorzenie nie występowało u niego wcześniej. Jednak dopiero na podstawie decyzji z marca 2010 r. inspektor sanitarny stwierdził u niego wystąpienie choroby zawodowej. Ponadto w czerwcu 2010 r. lekarz orzecznik ZUS ustalił 10-procentowy, stały uszczerbek na zdrowiu spowodowany pylicą.
Uznał jednak, że zatrudniony nie jest osobą niezdolną do pracy zarobkowej. W efekcie ZUS odmówił mu
prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy (z ogólnego stanu zdrowia), a kolejną decyzją odmówił mu prawa do tej wypadkowej z tytułu niezdolności do pracy wywołanej chorobą zawodową.
Pracownik postanowił wystąpić na drogę sądową przeciwko zakładowi o zadośćuczynienie za utracone
zdrowie.
W ocenie
sądu I instancji, skoro zatrudniony zaprzestał wykonywania pracy w kopalni z końcem lipca 1994 r., to przysługujące mu względem byłego pracodawcy wszelkie ewentualne roszczenia uległy przedawnieniu po upływie 10 lat od ustania tego zatrudnienia, czyli 31 lipca 2004 r. Dlatego oddalono jego żądanie. Podobnie uczynił sąd II instancji.
Skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego (SN) wniósł rzecznik praw obywatelskich (RPO). Powołał się na art. 5 k.c., zgodnie z którym nie można czynić ze swojego
prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego.
W ocenie
RPO niewątpliwie sytuacja, w której uprawniony nie może się domagać naprawienia szkody na osobie tylko dlatego, że o uszczerbku na zdrowiu dowiedział się zbyt późno (za co nie ponosi żadnej odpowiedzialności), narusza wspomniany przepis.
SN uznał, że podstawą powództwa była choroba zawodowa powoda (pylica płuc). A tę wykryto dopiero 2 lutego 2010 r. Z kolei zatrudnienie, które to schorzenie wywołało, ustało 31 lipca 1994 r.
W takiej sytuacji sądy nie powinny oddalać wspomnianego żądania i zgadzać się z opinią pracodawcy, według którego roszczenie uległo przedawnieniu z końcem lipca 2004 r. (na podstawie art. 442 par. 1 zdanie drugie k.c.), czyli w czasie, gdy szkoda nie została jeszcze ujawniona. Tym bardziej że roszczenie nie było wymagalne i nie mogło być skutecznie dochodzone przed sądem.
SN podkreślił, że pracownik wniósł pozew przed upływem trzech lat od dowiedzenia się o szkodzie i osobie zobowiązanej do jej naprawienia. Zdaniem SN w tej sytuacji skorzystanie przez firmę z zarzutu przedawnienia roszczenia należy uznać za nadużycie prawa w myśl art. 5 k.c. SN uchylił zaskarżony wyrok i przekazał do ponownego rozpatrzenia.
Procedura w razie podejrzenia wystąpienia choroby
● Pracodawca powinien niezwłocznie zgłosić inspektorowi sanitarnemu i inspektorowi pracy każdy przypadek podejrzenia choroby zawodowej.
● Firma powiadamia też lekarza, który jest właściwy do rozpoznania takich schorzeń.
● Lekarz, który powziął podejrzenie choroby zawodowej u pacjenta, powinien skierować go na badanie w celu wydania orzeczenia.
● Zgłoszenia podejrzenia choroby może również dokonać pracownik lub były zatrudniony, u którego występują podobne objawy.
Jakie działania należy podjąć po rozpoznaniu schorzenia
● W porozumieniu z inspektorem sanitarnym należy ustalić przyczyny jej powstania oraz charakter i rozmiar zagrożenia.
● Trzeba niezwłocznie usunąć czynniki powodujące powstanie choroby i zastosować inne niezbędne środki zapobiegawcze.
● Należy zapewnić realizację zaleceń lekarskich.
● Konieczne jest prowadzenie rejestru obejmującego przypadki stwierdzonych chorób i występujących podejrzeń.
● Trzeba przesłać zawiadomienie o skutkach tej choroby do instytutu medycyny pracy oraz do państwowego inspektora sanitarnego.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 4 kwietnia 2013 r., sygn. akt II PK 236/12.
Komentarze (7)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeW ubiegłym roku Tusk podniósł składki rentowe do 8%, ale to miało na celu pozyskanie pieniędzy dla sanepidu i medycyny pracy, które to instytucje powoływały się na ubóstwo, a więc mogły ujawnić prawdę o wymuszaniu na nich celowemu fałszowaniu orzeczeń lekarskich i decyzji sanepidu sprawie chorób zawodowych, a reszta kasy z tej powiększonej składki poszła na wypadki w pracy, których ilość wzrasta.
Stwierdzam jedno, że to masowe fałszowania decyzji sanepidu w sprawie chorób zawodowych było działaniem lobby pracodawców, aby zmniejszyć ich koszty produkcji.
Ale to odbija się na zdrowiu pracowników, którzy masowo chorują na choroby zawodowe, ale przegrywają w walce z skorumpowanymi urzędami sanepidu i ośrodków medycyny pracy.
Tysiące pracowników umiera na choroby zawodowe i nikt nie staje w ich obronie.
Dlatego Panie "biedroń" niech pan zapozna się z prawdziwą sytuacją w sprawach zawodowych i wtedy krytykuje moje wywody, gdzie przez lata dokładnie badałem tą sprawę, na co mogę przedstawić niezbite dowody.
Wskazuję, że następuje mord narodu Polskiego, przez nadmierne wykorzystywanie pracowników przez brak nadzoru BHP, który nic nie robi w zakładach pracy w walce o lepsze i zdrowe warunki pracy.
Dlatego zlikwidowano pracę w szczególnych warunkach pracy, pozostawiając tylko w firmach silnych w związki zawodowe takich jak górnictwo.
Panie „biedroń” ta armia to przydupasy biorący za nic pieniądze społeczeństwa. Wskazuję, że w 1989r. urzędników było tylko 180 tys., gdzie społeczeństwo Polskie było liczniejsze. Teraz armia urzędasów potroiła się, więc spowodowało statystyczny znaczny przyrost urzędnika na jednego Polaka.
Wszystkie rządy III RP specjalnie obwarowały się dodatkowo zwiększając armię urzędasów, aby ich broniły przed społeczeństwem, ale Pan Tusk zwiększając armię o 150 tys. urzędasów podniósł mur obronny przed społeczeństwem.
Także zwiększył ilość ministrów i sekretarz, gdzie ich przywileje dają im prawo do emerytury po 6 miesiącach zasiadania na stołku ministerialnym.
Te nadzwyczajne przywileje ministerialne także ubożą ZUS, ale nikt o nich nie wspomina.
Panie „biedroń” nich zajmie się Pan tymi przywilejami ministrów, gdzie w III RP ilość tych świętych krów urosła do tysięcy, gdzie ich wcześniejsze emerytury odpowiadają wysokości ich ostatnich płac.
Tylko koszty takiego postępowania nie pozwolą zwykłej sprzątaczce na założenie sprawy.
Tak dobija się zwykłych pracowników, aby nie dożyli do emerytury w 67 lat.
Tylko armia urzędasów powołanych przez Tuska w liczbie 150tys. do liczby 480tys. ogółem może dożyć do emerytury, jeżeli nie zabije ich stres o posadę po przejęciu władzy przez PIS.
Wskazuję, że przyczyną takiego masowego fałszowania orzeczeń lekarskich i ustaleń sanepidu o warunkach pracy pracowników zgłaszających podejrzenie wystąpienia choroby zawodowej był fakt obniżenia składek rentowych, gdzie te składki w 2007r wynosiły 13% i zostały obniżone przez PIS do 10%, a w 2008r. przez PO składki rentowe zostały obniżone z 10% do 6%.
W ten sposób zlikwidowano choroby zawodowe, gdzie w 2000r. stwierdzono 12,5tys. Chorób zawodowych a w 2010r. już tylko 677 na całą Polskę.
W ten sposób pracodawcy zaoszczędzili ponad 30 mld zł na składkach chorobowych, a więc koszty pracy znacznie się zmniejszyły.
Tylko następuje to kosztem pracowników, którzy masowo umierają na skutek warunków pracy.
Do prokuratury Łódź Bałuty zostało zgłoszone doniesienie o śmierci kilku pracowników związanych z warunkami pracy w zagorzeniu na silnie toksyczne substancje stosowane bez odpowiednich zabezpieczeń przez pracowników na Politechnice Łódzkiej. Od prawie 3 lat brak jest odpowiedzi prokuratury na to zgłoszenie. Prokuratura tak jak struś schowała głowę do piachu.
Wskazuję, że usiłowałem wielokrotnie przekazać tą sprawę mediom, które nie zareagowały na moje zgłoszenia o tych faktach. Dziennikarze w rozmowach stwierdzali, że nie chcą wchodzić w takie sprawy ekonomiczno - polityczne w obawie przed utratą pracy.
Już w 2008r. Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił z interpelacją do ministra zdrowia, do ministra pracy i polityki socjalnej oraz do Głównego Inspektora Sanitarnego o zmianę przepisów z postępowania administracyjnego w sprawie chorób zawodowych na postępowanie cywilne przed sądem pracy, tak jak ma to w przypadku wypadków w pracy, które są umieszczone w jednym przepisie o rentach.
RPO wskazywał, że składane były do niego masowe skargi na postępowania orzecznicze prowadzone przez komisje medycyny pracy w sprawie zgłaszania przez pracowników podejrzenia wystąpienia chorób zawodowych.
RPO wskazywał, że sądy administracyjne w skargach na decyzje sanepidu i orzeczenia lekarskie medycyny pracy opierają się w większości na fałszywych orzeczeniach, gdyż nikt tych orzeczeń nie może zweryfikować merytorycznie, tak jak ustaleń sanepidu o warunkach pracy pracownika. Sąd administracyjny nie ma uprawnień do oceny merytorycznej orzeczeń lekarskich medycyny pracy i ustaleń sanepidu w zakresie chorób zawodowych, gdyż nie ma uprawnień do powoływania biegłych sądowych do weryfikacji tych ustaleń medycyny pracy i sanepidu.
Przykładem fałszowania orzeczeń lekarskich medycyny pracy w sprawie zgłoszonych chorób zawodowych jest przykład mojej żony, gdzie lekarz ortopeda w opinii stwierdził, że rozpoznany i zoperowany zespół cieśni nadgarstków powstał na skutek warunków pracy w nadmiernym przeciążeniu i na skutek pracy w wodzie o niskiej temperaturze, a więc uznał chorobę zawodową. Po trzech miesiącach żona została ponownie wezwana na konsultacje, gdzie ten lekarz stwierdził w opinii uzupełniającej, że zespół cieśni nadgarstków u mojej żony powstał na skutek chorób typu reumatoidalnego zapalenia stawów, gdzie wskazał podejrzenie takich chorób. Sprzeczne to było z wcześniejszymi wynikami na ANA p/c jądrowe dające wynik ujemny. Także sprzeczne to było z ustaleniami w tym zakresie na ANA p/c jądrowe dające wynik ujemny zleconymi przez kierownika przychodni chorób zawodowych (Łódź ul. Aleksandrowska) i opinią reumatologa wykluczającego na podstawie badań istnienie chorób na tle reumatoidalnym, badaniem zleconym przez WOMP.
Także sprawa zatrucia środkami chemicznymi została sfałszowana, gdyż dermatolog z WOMP w Łodzi w opinii wskazał po testach brak zmian alergicznych na środki chemiczne, gdzie zdjęcia pleców po tych testach wskazywały na liczne silne zmiany alergologiczne z fioletowymi wybroczynami.
Na te ustalenia lekarzy konsultantów WOMP w Łodzi złożyliśmy doniesienie do prokuratury i podjecie kontroli administracyjnej tego postępowania orzeczniczego.
Żona z tego powodu została skierowana na dalsze konsultacje do Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, gdzie w sprawie zatrucia środkami chemiczny nie powołano toksykologa, tylko stwierdzono brak zatrucia środkami chemicznymi z badaniami testów alergologicznych na środki chemiczne.
Neurolog i ortopeda z IMP w Łodzi wskazali, że najczęstszą przyczyną zespołu cieśni nadgarstków są choroby na tle reumatoidalnym, gdzie nie przeprowadzili w tym zakresie żadnych badań.
Dyrektor IMP w Łodzi profesor alergolog na skargę o barku powołania biegłego toksykologa stwierdził, że stosowane przez żonę środki chemiczne w pracy nie mogły spowodować przedostanie się przez jej skórę do organizmu i spowodować zmian immunologicznych i zatrucia organizmu, gdyż wskazał, że takie środki tylko podrażniają skórę i podrażniają układ oddechowy. Nadmieniam, że całe ręce powyżej łokci i kończyny dolne od stóp powyżej łokci żona miała silnie zaczerwienione i złuszczone, co powodowało łatwiejsze przenikanie tych środków chemicznych do organizmu.
Wskazuję że w opracowaniach naukowych Centralnego Instytutu Ochrony Pracy w Warszawie wskazywano, że środki chemiczne stosowane przez sprzątaczki powodują ich przenikanie do organizmu mogąc spowodować śmierć pracownika, co zostało stwierdzone w licznych opracowaniach naukowych na całym świecie.
Natomiast w opracowaniu dermatologów w tym profesor i jej asystentka z IMP w Łodzi (tych samych co sporządzali opinię dermatologiczną żony) na temat środków chemicznych stosowanych przez pracowników w tym przez sprzątaczki stwierdzili, że nie mogą uznać ustaleń międzynarodowych o łatwym przenikaniu środków chemicznych (detergentów i podobnych stosowanych przez sprzątaczki), gdyż nie dostali grantów na takie badania, a więc z tego powodu nie uznają faktu przenikania środków chemicznych do organizmu powodujących liczne zmiany chorobowe u pracowników.
W sprawie alergii na środki chemiczne związane z zatruciem środkami chemicznymi (silnymi detergentami czyszczącymi oraz środkami do pokrywania podłoży, na skutek czego pracownicy mdleli po ich zastosowaniu), żonę skierowano na testy alergologiczne w dwóch turach. W pierwszej stwierdzono liczne zmiany wskazując ja na słabe oraz braku związku tych testów z stosowanymi środkami przez żonę w pracy sprzątaczki. Natomiast w drugiej turze testów stwierdzono brak zmian. Początkowo nie zwróciliśmy na zdjęciach z tych testów faktu, że w drugiej turze zamiast 48 testów żona miała 49 testów, które to założenie ilości testów i typu podpisywała zgodę na założenie.
Po tej drugiej turze testów żona dostała silnej reakcji anafilaktycznej objawiającej się gwałtownymi skokami ciśnienia krwi. Profesor kardiolog na zgłoszenie tak gwałtownej zmiany stanu zdrowia kardiologicznego założył Hol tera żonie oraz wykonał USG serca, stwierdził że te gwałtowne zmiany mogły mieć przyczynę zewnętrzną, jako rekcja anafilaktyczna. Wówczas po pewnym czasie stwierdziliśmy na podstawie zdjęć z drugiej tury testów alergologicznych, że żona nie miała założone 48 płatków według wykazu, ale miała 49 płatków. Ponadto w niespełna miesiąc po tych testach alergologicznych żona gwałtownie przybrała na wadze o 15%. Ustaliliśmy, że zonie w drugiej turze pod 49 testem założono silny steryd w postaci maści, który miał zmienić wyniki testów z dodatnich na ujemne.
Na odwołanie od orzeczenia o braku podstaw do rozpoznania chorób zawodowych u żony, żona została skierowana na obserwacje do Instytutu Medycyny Pracy w Sosnowcu. Tam podczas obserwacji i licznych badań stwierdziliśmy, że dokonano podmiany próbek krwi mojej żony z starszą pacjentką, u której widoczne były duże zmiany reumatoidalne oraz zmiany endokrynologiczne (wole tarczycy). Takie stwierdzenie wynika z faktu, że żona miała wcześniej dwa badania na ANA p/c jądrowe z wynikiem ujemnym, gdzie te badania w IMP w Sosnowcu dały wynik dodatni w wysokim mianie 1: 350. Dwukrotne wyniki badań na ANA p/c jądrowe w miesiąc po powrocie z IMP w Sosnowcu dały wyniki ujemne. Na pięć wykonanych u żony badań na ANA p/c jądrowe tylko jeden środkowy wynik dał wysokie dodatnie miano, gdzie dodatkowo u żony stwierdzono zmiany endokrynologiczne gdzie żadne inne badania nie potwierdzały takich zmian.
Wobec tego ewidentnie wynika fakt podmiany próbek krwi zony z próbkami krwi starszej pacjentki z tej samej sali. Podmiana krwi w Sosnowcu miała uwiarygodnić ustalenia orzecznicze z WOMP w Łodzi i IMP w Łodzi, gdzie w Łodzi toczyło się śledztwo na zgłoszenie o fałszowaniu wyników badań i opinii konsultacyjnych na podstawie których wydano orzeczenie o braku podstaw do rozpoznania chorób zawodowych.
Oczywiście prokuratura Łódź Bałuty umorzyła śledztwo ocierając się na opinii biegłego toksykologa pracownika IMP w Łodzi, który stwierdził że jeżeliby założono żonie silny steryd to jego ilość (pomniejszona 4 krotnie przez biegłego) nie mogła spowodować reakcji anafilaktycznej u mojej żony. W sprawie ustaleń orzeczenia I instancji posłużono się fałszywym orzeczeniem II instancji z IMP w Sosnowcu.
Sąd administracyjny w Łodzi odrzucił skargę żony na decyzję sanepidu o braku podstaw do stwierdzenia chorób zawodowych u żony. W zarzutach i licznych dowodach 305 stron wskazywaliśmy fakt fałszowania orzeczeń lekarskich przez lekarzy medycyny pracy oraz wskazaniu fałszywych warunków pracy przez sanepid nie stwierdzający narażenia na liczne czynniki szkodliwe dla zdrowia.
Sąd administracyjny w wyroku wskazał zgodność z przepisami trybu postępowania orzeczniczego i postępowania administracyjnego sanepidu wskazując, że nie może poważać orzeczeń lekarskich medycyny pracy i ustaleń sanepidu o warunkach pracy. Natomiast sąd administracyjny wystąpił jako biegły sądowy wskazując, że w jego ocenie warunki pracy żony nie mogły spowodować powstania u żony chorób zawodowych.
Przed skargą kasacyjną do NSA wystąpiliśmy pod koniec 2010r. do Rzecznika Praw Obywatelskich o udział w postępowaniu przed NSA, gdzie zarzuciliśmy fakt licznych fałszowań opinii i orzeczeń lekarskich oraz fałszywych ustaleń o warunkach pracy dokonanych przez sanepid. RPO nowy odmówił udziału w skardze kasacyjnej stwierdzając, że jego ocenie nie popełniono przestępstw fałszowania orzeczeń medycyny pracy i decyzji sanepidu.
Nadmieniam, że w Sosnowcu złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o fałszowaniu wyników badań i wydaniu na podstawie tych fałszywych badań orzeczenia o braku podstaw do rozpoznania choroby zawodowej. Prokuratura w Sosnowcu na nasz wniosek odmówiła powołania biegłego sądowego w zakresie medycyny, który przeprowadziłby ponowne badania mające ustalić wiarygodność badań krwi dokonanych w IMP w Sosnowcu, gdzie prokurator w uzasadnieniu wskazał, że żona w ten sposób chciała nadmiernie przeciągnąć w terminie śledztwo, które faktycznie trwało 2 dni, gdyż wcześniej było prowadzone zwykłe dochodzenie przez policję nie mogącej odnaleźć starszej pacjentki od której podmieniono dla żony krew.