W tym roku do korpusu służby cywilnej trafi zaledwie 200 urzędników mianowanych. Taki limit na ten rok i kolejne dwa lata ustaliła Rada Ministrów. Co więcej, szef resortu finansów uważa, że korpus może się obejść bez tej grupy pracowników. Dlatego od początku domagał się, aby w budżecie nie rezerwowano pieniędzy na ten cel.
Administracja rządowa / Dziennik Gazeta Prawna
Mimo ograniczonej liczby miejsc do postępowania kwalifikacyjnego zgłosiło się ponad tysiąc kandydatów. Nawet jeśli większość zaliczy trudny państwowy egzamin, tylko najlepsi mogą liczyć na awans.
Zdaniem ekspertów liczba urzędników mianowanych powinna w administracji rządowej rosnąć. Na ograniczeniach traci jakość pracy administracji, bo choć aż do 2010 r. liczba urzędników rosła, to jednak coraz mniej z nich może uzyskać potwierdzenie swoich wysokich kwalifikacji.

Ograniczone mianowanie

Do końca maja pracownicy m.in. urzędów wojewódzkich, skarbowych czy też ministerstw mieli czas na składanie wniosków o przystąpienie do postępowania kwalifikacyjnego w służbie cywilnej. Kandydaci na urzędników wraz z przesłanym do Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (KSAP) zgłoszeniem muszą wnieść opłatę za egzamin. W tym roku wynosi ona 560 zł. Sprawdzian dla ubiegających się o mianowanie odbędzie się 6 lipca 2013 r.
Pracownik po zdaniu egzaminu, który organizuje KSAP, otrzymuje status urzędnika mianowanego. Wiąże się to m.in. z automatycznym wzrostem wynagrodzenia o blisko 900 zł i dodatkowym urlopem wypoczynkowym. Co więcej, urzędnik minowany podlega szczególnej ochronie przed zwolnieniem.
O ile jeszcze w 2011 r. kandydatów do mianowania – w porównaniu do liczby miejsc – nie było zbyt wielu, o tyle w poprzednim i w tym jest sześciu chętnych na jedno miejsce. Rekrutacja trwała od stycznia i mimo niskiego limitu zainteresowanie jest duże.
– Przy tak niewielkim limicie mianowań w internetowym systemie zarejestrowało się już ponad 1,1 tys. kandydatów – mówi Jan Pastwa, dyrektor KSAP.
Jego zdaniem pracownicy służby cywilnej nadal starają się awansować poprzez podnoszenie swoich kwalifikacji, a nie przez znajomości lub układy. Zaznacza, że jeśli nawet większość z nich zda egzamin, to tylko niewielka część będzie mogła liczyć na awans. W poprzednim roku do postępowania kwalifikacyjnego na urzędnika mianowanego przystąpiło ponad 2 tys. chętnych. Z tego aż 1,3 tys. zdało trudny egzamin. Akt mianowania otrzymało jednak tylko 500 osób, bo taki był ubiegłoroczny limit.
– Tak duże zainteresowanie wynika co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze płace w administracji są zamrożone, a otrzymanie mianowania wiąże się z automatyczną podwyżką. Dodatkowo bycie urzędnikiem prowadzi do stabilizacji zatrudnienia, a przy ciągłej groźbie redukcji etatów jest to bardzo ważny aspekt – wyjaśnia prof. Jacek Jagielski z Uniwersytetu Warszawskiego, autor komentarza do ustawy o służbie cywilnej.

Limit może wzrosnąć

Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej, w przedłożonym premierowi sprawozdaniu za 2012 rok, które dotyczy m.in. zatrudnienia i wynagrodzenia w administracji rządowej, przyznaje, że niskie limity mianowań są zagrożeniem dla rozwoju profesjonalnego korpusu służby cywilnej.
Podkreśla, że w tym roku przy przygotowywaniu budżetu będzie proponował ustalenie tego pułapu na poziomie umożliwiającym dalszą profesjonalizację korpusu. Na razie jednak nie wskazuje, o jaki limit będzie wnioskował. Docelowo, według rządowej strategii, urzędnicy mianowani mają stanowić 10 proc. ogółu zatrudnionych w służbie cywilnej. W efekcie spośród 122 tys. członków korpusu 12 tys. powinno legitymować się mianowaniem. Obecnie jest ich nieco ponad połowę przewidywanego stanu.
Limit 10 proc. z pewnością byłby osiągnięty, gdyby rząd nie weryfikował poprzednich ustaleń. Pierwotny jego plan zakładał, że w 2009 r. prawo do mianowania miało zyskać 1,5 tys. osób, a w 2010 r. – 2 tys. – i w kolejnym – 2,5 tys. osób. Jednak z roku na rok był on systematycznie zmniejszany.
– Przewidywany w latach 90. docelowy model korpusu służby cywilnej zakładał, że jego 20 proc. będą stanowić urzędnicy mianowani, a 80 proc. pracownicy służby cywilnej. Wtedy obawialiśmy się nawet, że ta proporcja zostanie osiągnięta zbyt szybko, ale tak się nie stało – przypomina Jan Pastwa.
Zauważa, że dla osiągnięcia zamierzonego stanu co roku limit mianowań powinien wynosić tysiąc osób. Nawet wówczas osiągnięcie poziomu 20 proc. urzędników w całym korpusie trwałoby jeszcze kilkanaście lat.

Wciąż trudny egzamin

Z wyłonieniem co roku tysiąca najlepszych kandydatów nie byłoby problemów. Tym bardziej że obecna ustawa z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (Dz.U. nr 227, poz. 1505 z późn. zm.), która obowiązuję od marca 2009 r., wprowadziła wiele ułatwień dotyczących formy egzaminu.
Zniosła m.in. obowiązek sprawdzania kandydatów pod kątem predyspozycji kierowniczych. Rozszerzyła listę języków obcych, spośród których zainteresowany musi znać choćby jeden. Wśród nich znalazł się język rosyjski, którym posługuje się znaczna część starszych pracowników administracji rządowej.
– Uważam, że egzamin na urzędnika nie należy do łatwych i wszyscy, którzy go zdają, potwierdzają wysokie kwalifikacje, mimo że większość z nich nie zostanie objęta limitem mianowań – twierdzi Jan Pastwa.

Za dużo profitów

Bez względu na to pracownicy służby cywilnej starają się otrzymać wspomniany status, choć dodatkowo od dłuższego czasu mówi się o ograniczeniu przywilejów tej grupy zatrudnionych.
W kancelarii premiera wciąż aktualna jest koncepcja znowelizowania ustawy o służbie cywilnej pod tym kątem. Wśród propozycji pojawia się pomysł wydłużenia stażu pracy, który uprawniałby do ubiegania się o dodatkowy urlop wypoczynkowy (maksymalnie 12 dni). Ponadto urzędnicy nie mogliby już liczyć na automatyczny awans na kolejny stopień służby cywilnej po uzyskaniu dwóch bardzo dobrych ocen okresowych.
– Takie propozycje zmian obniżają prestiż tego stanowiska i nasuwają wątpliwość, czy rząd w ogóle ma koncepcję tworzenia profesjonalnego korpusu – argumentuje prof. Jacek Jagielski.

Ekspert nie w cenie

W urzędach administracji rządowej od dwóch lat zatrudnienie już nie rośnie. Niemniej w poprzednich okresach do urzędów chętnie przyjmowano pracowników służby cywilnej. Ci jednak nie mają zweryfikowanej wiedzy, bo nie przystępują do egzaminu państwowego, tylko zwykłej rozmowy kwalifikacyjnej. Większa ich liczba nie przełożyła się na wzrost osób legitymujących się mianowaniem.
Zdaniem ekspertów im więcej urzędników z potwierdzonymi umiejętnościami w formie państwowego egzaminu, tym lepiej dla całego korpusu.
– Jakość pracy każdego urzędu jest coraz wyższa, jeśli w gronie pracowników ma on dużą grupę urzędników mianowanych, którzy są fachowcami – wskazuje prof. Józefa Hrynkiewicz, była dyrektor KSAP.
Uważa, że rząd pozostawił tylko niewielki limit awansu, aby nie narażać się na bezpośredni zarzut, że dochodzi do powolnej likwidacji profesjonalnego korpusu.