Zwolnili Cię z pracy i czujesz, że świat wali Ci się na głowę? To bardzo kiepskie podejście. Zamiast rozpaczać, pomyśl w czym jesteś dobry, co sprawia Ci największą przyjemność i zacznij działać. Wciągnij do tej inicjatywy kilku znajomych lub podobnych sobie i sukces na rynku pracy murowany. To naprawdę działa.

Po kilkuletnim pobycie zagranicą Hubert założył firmę ciesząc się, że polskie prawo przewiduje możliwość zawieszenia działalności gospodarczej w okresie przestoju. Gdy rynek związany z jego wyuczonym zawodem stolarza zaczął się kurczyć, Hubert postanowił się dokształcać. Najpierw, od doświadczonych majstrów nauczył się budować drewniane domy. Odbył również teoretyczno-praktyczny kurs budowy domów z gliny. - Jest duże zainteresowanie moim „domem-świadkiem” - mówi młody zapaleniec. - Zjeżdżają się do mnie turyści z całej Polski. Dziwią się, że tak solidne są konstrukcje z materiałów czysto naturalnych: glina zmieszana ze słomą, drewno na szkielet. A jak opowiadam, jakie właściwości zdrowotne i antystatyczne ma taki dom, to im się oczy świecą - śmieje się Hubert. Przedsiębiorca z Podkarpacia nie zdecydował się na całkowitą zmianę kursu, lecz na wzbogacenie swojej oferty. Od tej chwili działa elastycznie i wielokierunkowo: jest stolarzem, stawia drewniane domy i - jako pasjonat domów z gliny - promuje ich zalety. Liczy, że gliniane domy zyskają na popularności, co przyczyni się do stabilności jego dochodów i przejścia przez kryzys ekonomiczny suchą stopą.

Koniec to nowy początek

Kryzys to dla wielu z nas koniec starego porządku, dotychczasowych postaw i przyzwyczajeń, z którymi zdążyliśmy się zżyć. A przecież świat, a zwłaszcza szybki świat współczesny i jego rozwój nie są niczym innym, jak ciągiem mniej lub bardziej trwałych zmian. Każdy kryzys ma też swój koniec, który jest zarazem początkiem czegoś nowego. Jak podpowiadają psycholodzy, sytuacje podbramkowe mogą stać się i stają się często wręcz trampoliną dla świeżych pomysłów oraz podpowiedzią innowacyjnych rozwiązań. Wola zmiany i życzliwość otoczenia potrafi pchnąć nas na nowe tory.

Anna i Ryszard, gdy kilka lat temu spłonął dom, w którym mieszkali i prowadzili pensjonat, nie dali się obezwładnić rozpaczy. Solidarni sąsiedzi, znajomi i zupełnie obce im osoby pospieszyli z pomocą: od tymczasowego dachu nad głową - do pomocy administracyjnej. Pomyśleli wówczas, że gorzej już było. Postanowili, że ich życiowa tragedia stanie się początkiem zmian. - Wzięliśmy kredyt, bardzo duży. W banku wyszło, że gdy go spłacimy, Ania będzie miała 75 lat, a ja 80… - opowiada Ryszard. - Nie chcieliśmy zmieniać w życiu wszystkiego, postawiliśmy na coś, co umiemy i lubimy robić. Zbudowaliśmy nowy pensjonat i dom dla nas - mówi jego żona. Siedlisko Anny i Ryszarda, oprócz urokliwego domu i piękna miejscowej przyrody, oferuje swoim gościom całodzienne wyżywienie. - Bardzo lubię gotować, jesteśmy wegetarianami i taką właśnie kuchnię prowadzimy - mówi Anna. Zaś Ryszard dodaje z dumą: - Ania jest bardzo twórcza, wydała książkę z przepisami dla takich jak my glonojadów. Drugi nakład już wyczerpany. Wszelkie trudy wynagradzają im zauroczeni miejscem goście oraz regularnie, i w krótszym niż to było przewidziane początkowo terminie, spłacane raty.

Kryzys jako źródło inspiracji

Kilka lat temu, gdy Robert z Krakowa znalazł się w trudnej finansowo sytuacji, namówił kilkoro znajomych, aby pod jednym szyldem promować wyroby swoich pracowni rzemiosła artystycznego. Jako jedyny wśród nich nie-rzemieślnik, zajął się przedstawicielstwem grupy na targach i kiermaszach w Niemczech. - Jadąc do Niemiec, jako osoby zapraszane przez organizatorów wystaw i targów, nie ponosiliśmy żadnych kosztów oprócz zwyczajowego „targowego”. Mogliśmy sprzedawać nasze wytwory bez obowiązku przystąpienia do jakiegokolwiek zrzeszenia - mówi Robert. - Rozpatrywaną przez nas alternatywą jest założenie w Polsce spółdzielni socjalnej - dodaje.
Spółdzielnia socjalna to rodzaj fuzji organizacji pozarządowej i spółdzielni pracy. Powstać powinna z inicjatywy oddolnej i prowadzić działalność reintegracyjną. Członkowie takiego przedsięwzięcia prowadzą wspólne przedsiębiorstwo, w oparciu o osobistą pracę członków. Spółdzielnia oraz członkowie są związani dwoma stosunkami prawnymi: stosunkiem członkostwa oraz stosunkiem pracy. Reguluje to ustawa z 27 kwietnia 2006 roku o spółdzielniach socjalnych (Dz.U. nr 94, poz. 651 ze zm.). Zakładać spółdzielnie socjalne mogą osoby „na zakręcie” (m.in. z powodu utraty pracy, wieku, niepełnosprawności, samotne matki, osoby bezdomne). Połączenie potencjału ludzkiego z nowoczesnymi wzorcami działania motywuje i dopinguje. Jest wiele ulg finansowych, towarzyszących powstaniu i pierwszym trzem latom działalności. Osoby chętne do tworzenia tego typu struktur mają możliwość otrzymania jednorazowej, sporej dotacji od urzędu pracy na rozruch i utworzenie miejsc pracy. Mają też prawo do korzystania z pomocy sponsorów oraz 1% naszych podatków, wsparcia urzędów miejskich i gminnych. Tworzone spółdzielnie oferują najczęściej usługi (gastronomiczne, krawieckie, sprzątanie, opieka nad potrzebującymi, naprawy).

Inna formą solidarnego działania są grupy producenckie, najczęściej rolnicze. Ich celem jest skrócenie drogi między wytwórcą żywności a konsumentem. Korzyść jest obustronna: zbyt bez udziału wielkiej dystrybucji pozwala na tańsze ceny sprzedawanych produktów i ich wyższą jakość. Konsument, który wie, co je - chętniej sięga po wyroby rodzime, znanego pochodzenia. Dodatkowym, cennym walorem tego typu przedsięwzięć, jest promowanie regionu.
Odbiorcami wytworów pracy rolników zrzeszonych w grupie producentów rolnych są, oprócz lokalnych restauracji i sklepów, kooperatywy spożywcze. Inicjatywy tego typu powstają głównie w miastach. Grupa ludzi „skrzykuje się”, aby robić duże zakupy na targowiskach, giełdach żywności lub bezpośrednio u rolnika. Najpierw sporządzane są zamówienia oraz wyznaczeni odpowiedzialni za zrobienie zakupów i ich dostawę, w uprzednio przygotowane miejsce. Żywność następnie jest dystrybuowana wśród członków kooperatywy. Zalet takiego działania chyba nie trzeba wymieniać: niższe ceny, wyższa jakość, i dodatkowo - tworzenie się więzi międzyludzkich…

Jak nauczyć się marketingu

W geście solidarności z rolnikami powstała w zeszłym roku inicjatywa Spółdzielczego Radia Wnet. Podczas letniej trasy po Polsce dziennikarze Wnet rozmawiali ze świętokrzyskimi producentami żywności. Uświadomili im, że wobec nieadekwatnych marż pośredników do cen zbytu na skupie (za 1 kg ziemniaków rolnik otrzymywał w roku ubiegłym 10 groszy), powinni zorganizować sprzedaż własną - bezpośrednią. Chcąc podzielić się swoją wiedzą z konsumentami, zainicjowali akcję „Uratuj Rolnika - Uratuj Samego Siebie”. Na zaproszenie Radia Wnet producenci rolni z Ponidzia przypłynęli do Warszawy… tratwą wypełnioną świeżymi owocami i warzywami. Artykuły można było kupić na nabrzeżu Wisły i na Krakowskim Przedmieściu, naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego. Ta pierwsza, symboliczna akcja, dała początek regularnej dystrybucji bezpośredniej - produkty są przywożone tirami i sprzedawane w określonych miejscach stolicy, a także w sklepie internetowym. Rolnicy dziś prawdopodobnie żałują, że ulegając przez lata stereotypowi sąsiada-konkurenta nie zobaczyli w nim sprzymierzeńca.

Grunt, to nie poddać się

- Ludzie w różny sposób reagują na następstwa kryzysu. Wszystko zależy od osobowości i indywidualnego kapitału emocjonalnego. Od poczucia własnej wartości do poczucia sprawczości i wpływu samodzielnych działań na nasze życie. Nasz optymizm wiąże się z budowanym już od dzieciństwa kapitałem. Im większym takim kapitałem dysponujemy, tym bardziej potrafimy się mobilizować i uruchamiać umiejętności rozwiązywania problemów. Czynnik zewnętrzny, czyli tło interpersonalne i makrospołeczne ma na to dodatkowy, duży wpływ - tłumaczy Teresa Staszczyńska, psychoterapeuta.

A co się dzieje, jeśli nie wynieśliśmy optymizmu z domu? - Emocje budujemy rzeczywiście wychowując się w określonych warunkach, ale rozwijamy je przez całe życie. W zależności od czynników zewnętrznych, naszych wyborów, predyspozycji, otoczenia - podkreśla Teresa Staszczyńska. - Często zdarza się, że w sytuacjach trudnych powielamy negatywne kody z dzieciństwa. Wtedy psychoterapia, która jest narzędziem w zrozumieniu, dlaczego znaleźliśmy się kryzysie, pomoże określić, na co w danej sytuacji mamy wpływ i w uzmysłowieniu naszych możliwości - podkreśla psychoterapeutka.

Solidarność to potęga

Zmagać się z kryzysem możemy jednostkowo lub w grupie. Łącząc swoje siły w celach zarobkowych lub choćby oszczędnościowych, jesteśmy w stanie szybciej się doinformować, skojarzyć i połączyć nasze umiejętności oraz osobiste predyspozycje. W ciężkich czasach inicjatyw oraz działań ludzkich opartych na kreatywności i/lub solidarności jest wiele.

Hiszpania jest jednym z krajów, które doświadczyły bardzo boleśnie skutków kryzysu. Wysoki stopień bezrobocia, redukcja pensji, drożyzna. Prawie natychmiast pojawiły się pomysły obywatelskie, ukierunkowane na łagodzenie związanych z tym uciążliwości. Wymiana przedmiotów, zakupy za pomocą portali społecznościowo-konsumenckich, które informują o „dobrych” miejscach, wspólne dojazdy do konkretnego miejsca jednym samochodem… Podobnie funkcjonuje inicjatywa społeczna „Accorderie”, która narodziła się w 2002 roku w Kanadzie. Jej założeniem jest walka z ubóstwem i wykluczeniem. Polega na wymianie kompetencji i czasu. Jesteś bezrobotnym lub emerytowanym nauczycielem matematyki? - udziel korepetycji uczniowi w tarapatach - a uzyskasz kredyt czasu. A gdy sam będziesz potrzebował pomocy hydraulika, fachowiec należący do tej samej „Accorderie”, co Ty, rozprawi się z Twoim kłopotem. Wszystko odbywa się bez udziału pieniądza. W ciągu ostatnich lat ten kanadyjski pomysł znalazł naśladowców wśród Paryżan.

Zaś w Niemczech, w liczącej 500 mieszkańców miejscowości, powstał mikro-bank. Właściciel banku jest jednocześnie jego jedynym pracownikiem, doradcą finansowym i osobistym. Po zamknięciu banku sam, własnoręcznie… sprząta swój lokal. Bankiera „z sąsiedztwa” się lubi, ceni i popiera. Zwłaszcza w czasie kryzysu zaufania do dużych banków. Francuzi również mają oryginalne pomysły na tańsze życie: niedawno młody student otworzył witrynę internetową o nazwie Zéro Gâchis (Zero Marnotrawstwa). Informuje konsumentów o produktach z supermarketów, których termin przydatności do spożycia jest nieodległy. Według wyliczeń, pomysł ten pozwoli zmniejszyć marnotrawienie żywności w ciągu 3 lat - o 5 tys. ton. Przyczyni się oczywiście również do znacznych oszczędności w budżecie przeciętnego francuskiego Kowalskiego.

Najważniejsze to znalezienie niszy, w której będziemy prowadzić działalność i solidarność z innymi. Większy więcej może. Kryzys to swoisty test na to, ile życia i inicjatywy jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać.

Beata Łobodziec, autorka serwisu CentrumRekrutacyjne.pl