Jutro w Sejmie ma się odbyć pierwsze czytanie projektów nowelizacji przepisów o czasie pracy. Rządowy, opracowany na podstawie rozmów w Komisji Trójstronnej, przewiduje m.in. możliwość wydłużenia okresów rozliczeniowych do 12 miesięcy, co ma ułatwić jego dostosowanie do potrzeb produkcji. Znacznie szerszy zakres ma projekt poselski klubu PO.
Zakłada on m.in. obniżenie stawek za pracę w godzinach nadliczbowych oraz znaczące wydłużenie terminu, w którym można oddawać pracownikom czas wolny w zamian za ponadwymiarową pracę (wtedy nie trzeba wypłacać dodatków do pensji). Zdaniem związkowców posłowie chcą tylnymi drzwiami, bez rozmów z partnerami społecznymi, wprowadzić rozwiązania, które – w imię walki z kryzysem – poprawią wyłącznie sytuację pracodawców, kosztem pracowników. Tylko ci ostatni mają ponosić skutki spowolnienia gospodarczego.
– To propozycje wręcz nieprzyzwoite. Nie zgadzamy się z nimi i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby nie weszły w życie – ostrzega Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Ostrożni w ocenach są nawet pracodawcy. Wiedzą, że zmiany zaproponowane przez posłów, choć dla nich wyjątkowo korzystne, mogą spotkać się z ostrym sprzeciwem zatrudnionych.

Wspólna część

Obawy pracowników potęguje to, że stanowiska w sprawie projektu poselskiego nie przedstawiła do tej pory Rada Ministrów. Nie wiadomo też, czy oba projekty – rządowy i poselski – będą połączone w jeden. O tym zdecyduje sejmowa nadzwyczajna komisja ds. zmian w kodyfikacjach, jeśli projekty zostaną do niej skierowane (czyli np. żaden nie zostanie odrzucony w I czytaniu).
Za połączeniem przemawia to, że oba zawierają, identyczną zmianę – możliwość wydłużania okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy. W razie wzrostu zamówień zatrudnieni będą np. pracować przez 6 dni w tygodniu (oczywiście przy zachowaniu kodeksowych norm dotyczących odpoczynku), a w późniejszym czasie po cztery dni. W długim okresie rozliczeniowym czas pracy zbilansuje się i firma nie będzie musiała płacić dodatków za nadgodziny. Na tym jednak podobieństwa się kończą.
– Oba projekty różnią się jednak diametralnie co do zasad wprowadzania takiego rozwiązania – wyjaśnia Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej.
Tłumaczy, że projekt rządowy zawiera mechanizmy zapobiegające nadużyciom nowego rozwiązania. Wynika z niego, że wydłużenie okresów rozliczeniowych będzie możliwe wyłącznie w układzie zbiorowym pracy lub porozumieniu zawieranym ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników. Projekt poselski zakłada, że będzie to dopuszczalne także w regulaminie pracy uzgodnionym ze związkiem. W przeciwieństwie do rządowego nie zawiera przepisów nakazujących przekazywanie kopii porozumienia do inspekcji pracy i nie gwarantuje płacy minimalnej, jeśli pracownik – ze względu na rozkład pracy – w ogóle nie będzie świadczył obowiązków w danym miesiącu. Nie wspomina też, że wymieniony rozkład można tworzyć na okres krótszy niż rozliczeniowy, ale obejmujący co najmniej dwa miesiące. Pracodawca miałby przekazywać zatrudnionemu taki grafik co najmniej na 2 tygodnie przed rozpoczęciem pracy.



Znaczne różnice

Zasadnicza różnica między projektami polega jednak przede wszystkim na tym, że ten poselski ma znacznie szerszy zakres. Przewiduje on obniżenie wysokości stawek dodatków za pracę w godzinach nadliczbowych ze 100 proc. do 80 proc. wynagrodzenia (m.in. za nadgodziny w nocy, niedziele i święta) oraz z 50 proc. do 30 proc. (za nadgodziny w pozostałych dniach). Posłowie PO uzasadniają taką obniżkę tym, że w krajach zachodnioeuropejskich wspomniane stawki są niższe. A to obniża konkurencyjność polskich firm.
– Wynagrodzenia otrzymywane przez pracowników w tych państwach są jednak wielokrotnie wyższe niż w Polsce, gdzie ogromna rzesza pracowników otrzymuje pensje zbliżone do płacy minimalnej – podkreśla Andrzej Radzikowski.
Kwestionowany jest też tryb zgłoszenia takich zmian.
– Sądzę, że zmiana wysokości stawek dodatku za nadgodziny powinna być poprzedzona negocjacjami z pracodawcami i związkami zawodowymi – uważa Radosław Mleczko.

Inne propozycje

Ostrożnie takie propozycje oceniają pracodawcy. Chcą obniżenia kosztów pracy, które jest głównym celem poselskich propozycji, ale wypracowanego w dialogu z zatrudnionymi i rządem. Zależy im natomiast szczególnie na innej propozycji, które zawiera projekt klubu PO.
– Optymalnym rozwiązaniem byłoby włączenie do projektu rządowego zmian w przepisach o dobie pracowniczej – przekonuje dr Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
Posłowie zaproponowali, aby ponowne rozpoczęcie pracy w tej samej dobie pracowniczej (czyli wcześniej niż dnia poprzedniego, np. w poniedziałek o 9.00, a we wtorek o 8.00) nie powodowało pracy w nadgodzinach (w przedstawionym przykładzie we wtorek od 8.00 do 9.00). To postulat zgłaszany przez firmy od wielu lat.
Projekt poselski przewiduje też m.in., że w razie braku możliwości udzielenia czasu wolnego w zamian za pracę w dniu wolnym (najczęściej chodzi o sobotę) do końca okresu rozliczeniowego (wtedy nie musi płacić dodatku do pensji za nadgodziny), pracodawca będzie mógł oddać dzień wolny w następnym okresie.
Biorąc pod uwagę, że okresy rozliczeniowe mogą zostać – na podstawie projektu – wydłużone do nawet 12 miesięcy, dzień wolny np. za pracę w jedną z sobót w styczniu danego roku można by oddawać w grudniu następnego (przy okresach 12-miesięcznych zbieżnych z latami kalendarzowymi).
Absurdalnie brzmi więc uzasadnienie projektu poselskiego, zgodnie z którym zmiana ta ma służyć funkcji ochronnej prawa pracy. Zdaniem wnioskodawców wprowadza się ją, bo priorytetem powinno być prawo do regeneracji pracownika po ponadwymiarowej pracy, a nie wypłata dodatkowych pieniędzy. Nie zauważają, że odpoczynek ten może przysługiwać prawie dwa lata po okresie, w którym zatrudnieni pracowali dłużej.