Mężczyźni częściej tracą posady. Są drożsi i pracują w zagrożonych branżach. Zmiana proporcji płci wśród bezrobotnych nie jest przypadkowa. Tak jak nieprzypadkowe są redukcje zatrudnienia w przemyśle. Analitycy zapytani przez DGP jako główną przyczynę wskazują przede wszystkim pogorszenie się koniunktury gospodarczej, bo skurczyły się zamówienia na wyroby i usługi – nie tylko za granicą, lecz także w kraju. Praprzyczyną są z kolei realne spadki dochodów gospodarstw domowych.
Mężczyźni częściej tracą posady. Są drożsi i pracują w zagrożonych branżach. Zmiana proporcji płci wśród bezrobotnych nie jest przypadkowa. Tak jak nieprzypadkowe są redukcje zatrudnienia w przemyśle. Analitycy zapytani przez DGP jako główną przyczynę wskazują przede wszystkim pogorszenie się koniunktury gospodarczej, bo skurczyły się zamówienia na wyroby i usługi – nie tylko za granicą, lecz także w kraju. Praprzyczyną są z kolei realne spadki dochodów gospodarstw domowych.
Natomiast bankructwa części firm budowlanych, które pociągnęły za sobą zwolnienia pracowników, spowodowane były w dużej mierze złymi kontraktami (na granicy opłacalności). Nie uwzględniano w nich wzrostu cen materiałów – na przykład asfaltu czy kruszywa – i zamiast zarabiać, przedsiębiorstwa dokładały do interesu. Gdy wpadły pod kreskę, pozbywały się pracowników – mężczyzn, którzy dominują w tej branży. Ale to nie wszystko. – W budownictwie prace mają charakter sezonowy. Już jesienią zaczynają się kurczyć, co powoduje zwolnienia. Ci, którzy tracą zatrudnienie, rejestrują się jako bezrobotni – komentuje Piotr Rogowiecki, ekspert organizacji Pracodawcy RP.
Mężczyźni przegrywają obecnie z kobietami na rynku pracy także z innego powodu. – Wynagrodzenia kobiet są zazwyczaj niższe niż mężczyzn – przypomina Karolina Sędzimir, ekspert rynku pracy w PKO BP. Tak jest od dawna. Z dostępnych danych GUS, który co dwa lata bada te relacje, wynika, że w 2010 r. przeciętne wynagrodzenie mężczyzny wyniosło 3832 zł, a kobiety – 3256 zł. Było więc o 15 proc. wyższe. – Zdarza się, że pracodawcy w pierwszej kolejności zwalniają mężczyzn, jeśli ograniczają koszty działalności, a do takich działań zmusza ich obecna sytuacja gospodarcza – twierdzi Sędzimir. Ponadto kobiety są lepiej wykształcone. Dyplom wyższej uczelni ma już 19 proc. pań, a wśród mężczyzn – 14,8 proc. – wykazał Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2011.
Jakkolwiek brutalnie to brzmi, z punktu widzenia pracodawcy dodatkową zaletą kobiet jest to, że łatwiej akceptują gorsze warunki niż mężczyźni. Właściciele firm to dostrzegają. Zwłaszcza w kryzysie oszczędzają z tego powodu kobiety przy zwolnieniach.
Są również inne powody zmiany w kwotach płci wśród bezrobotnych. – Więcej kobiet niż mężczyzn pracuje w handlu, edukacji, administracji i na przykład służbie zdrowia. A tam nie było dużych redukcji zatrudnienia z powodu kryzysu. Zatrudnienie w tych działach gospodarki jest dość stabilne i nie zmienia się także ze wględów sezonowych – podkreśla prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
W najbliższej perspektywie nadal mężczyźni będą bardziej narażeni na utratę pracy niż kobiety, bo spowolnienie gospodarcze wciąż będzie dotykać przede wszystkim te branże, w których pracuje ich najwięcej. – Może się to zmienić na wiosnę, gdy znów pojawią się prace sezonowe w budownictwie i rolnictwie. Tam dominują oferty dla mężczyzn – twierdzi Sędzimir.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama