Mimo że na samorządy przerzucane są kolejne zadania do realizacji, to większość nie tworzy nowych etatów. Powód? Brak odpowiednich środków na wykonanie powierzonych im obowiązków. Szukają więc oszczędności i decydują się na systematyczne zmniejszanie zatrudnienia. Z pozostałych pieniędzy starają się zapewnić podwyżki dla obciążonych nowymi wyzwaniami urzędników. Ich wysokość jest jednak zróżnicowana.
W nieco lepszej kondycji jest część dużych miast i urzędów marszałkowskich. Deklarują, że również w tym roku będą tworzyć nowe etaty. Takie informacje potwierdza sonda DGP przeprowadzona w 72 jednostkach samorządu terytorialnego.

Mniej etatów u wójta

Pierwszy spadek zatrudnienia w gminach był widoczny już przy podsumowaniu 2011 r. Wtedy liczba urzędników zmniejszyła się o pięć tysięcy do 246 tys. Tę tendencję samorządy starały się utrzymać również w kolejnym roku.
Trudna sytuacja finansowa zmusiła samorządy do szukania oszczędności i ograniczania etatów. Na przykład w Urzędzie Miasta w Poznaniu w 2011 r. pracowało 1567 pracowników, a na koniec ubiegłego roku – o 68 osób mniej. Kierownictwo jednostki przyznaje, że to efekt reorganizacji i likwidacji niepotrzebnych stanowisk. Urząd Miasta i Gminy w Olkuszu również zamroził etaty i przez ostatnie dwa lata pracuje tam 158 urzędników. Mniejsze miejscowości także dążą do utrzymania dotychczasowego poziomu zatrudnienia. W Sierpcu liczba urzędników nie zmienia się od dwóch lat i wynosi 58 osób. Niektóre gminy decydują się na stopniowe ograniczenie etatów. Na przykład w Urzędzie Miasta w Jędrzejowie dwa lata temu pracowały 74 osoby, a w ubiegłym liczbę etatów zmniejszono o dwa. W Spytkowicach (woj. małopolskie) na koniec 2011 r. urząd zatrudniał 29 osób, a obecnie o pięć mniej.

Marszałkowie poszukują

Ograniczania etatów nie planują jednak urzędy marszałkowskie, które na płace mogą przeznaczyć dodatkowe środki z UE. Co więcej, zapowiadają, że w tym roku też będą szukać pracowników. Tak jest np. w województwie podkarpackim, gdzie na koniec 2010 roku pracowało 775 osób, w 2011 r. – 849, a w 2012 r. – już 916.
– W tym roku również planujemy wzrost zatrudnienia – potwierdza Wiesław Bek, rzecznik prasowy marszałka województwa podkarpackiego.
Tłumaczy, że wynika to m.in. z zaawansowania projektów i wejścia w fazę inwestycyjną części z nich, jak np. Sieci Szerokopasmowej Polski Wschodniej – województw podkarpackie, Podkarpackiego Systemu Administracji Publicznej PSeAP czy Podkarpackiego Systemu Informacji Medycznej.
Marszałek potrzebuje też urzędników do obsługi wniosków w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Do tego dochodzi zwiększenie kontroli beneficjentów. Również Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego co roku zwiększa zatrudnienie. Na przykład na koniec 2010 r. pracowały tam 1053 osoby, a dwa lata później o 143 więcej. Jego przedstawiciele deklarują, że w tym roku będzie podobnie.

Praca też u prezydenta

Na nowe etaty decydują się też niektórzy włodarze miast. Na przykład w Lublinie w ubiegłym roku z pracy odeszły 72 osoby, w ich miejsce przyjęto 156 nowych. W efekcie przed rokiem pracowało tam 1127 osób, a na koniec 2012 r. – o 82 pracowników więcej.
– W tym roku planujemy utworzyć 20 nowych miejsc pracy. Najczęściej poszukiwani są kandydaci z wykształceniem magisterskim na kierunkach prawo, administracja, ekonomia, zarządzanie, informatyka, architektura, budownictwo – wskazuje Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta miasta Lublina.
Na coroczne zwiększanie zatrudnienia decyduje się też Urząd Miasta w Katowicach. Tam przed dwoma laty pracowało 1056 osób, a na koniec ubiegłego roku – 1094. Co więcej, urząd zapowiada, że w tym roku też będzie szukał nowych urzędników z wykształceniem wyższym na kierunkach prawo, administracja, finanse i rachunkowość, planowanie przestrzenne. Pracę będzie też można znaleźć w Urzędzie Miasta w Radomiu.



Trudno nie zwiększać

Gminy przyznają jednak, że z roku na rok przybywa im zadań i w efekcie trudno jest utrzymać dyscyplinę kadrową. Dlatego w tym roku niektóre będą musiały zwiększyć zatrudnienie. Tak się stanie np. w Łodzi.
– Od lipca 2013 r. zaczną obowiązywać nowe zasady odbioru odpadów przez gminy. W związku z tym planowany jest wzrost zatrudnienia o 16 etatów – przyznaje Grzegorz Gawlik, główny specjalista biura rzecznika prezydenta miasta Łodzi.
Również prezydent Rzeszowa zamierza zwiększyć stan osobowy urzędu. Powód – nowe zadania.
– W ostatnich latach nie zwiększaliśmy liczby pracowników, jednak w przyszłości nie możemy wykluczyć, że zaistnieje taka konieczność – wskazuje Jarosław Medyński, rzecznik prasowy Urzędu Miasta i Gminy w Olkuszu.
Większość gmin deklaruje jednak, że powierzone zadania będzie realizować bez zwiększania obsady.

Płace i budżety rosną

Z sondy DGP wynika również, że samorząd to w dalszym ciągu ta część administracji, w której można liczyć na podwyżki. Nie tak jak w rządowej, gdzie płace od kilku lat są zamrożone. Na przykład w Jędrzejowie w 2010 roku średnia pensja wynosiła 3,8 tys. zł, rok później – 3,9 tys., a w ubiegłym – ponad 4,1 tys. zł. W Sierpcu średnia płaca urzędnicza za 2011 rok to 3,7 tys. zł, rok później – ponad 4,1 tys. zł. Jeszcze łatwiej jest wygospodarować środki na podwyżki w małych miejscowościach. Na przykład w Urzędzie Gminy w Konarzynach (woj. pomorskie) urzędnicy w ubiegłym roku otrzymali 8 proc. podwyżki. A to oznacza, że w 2010 r. średnia płaca wynosiła tam 3,3 tys. zł, a na koniec grudnia 2012 r. – o 700 zł więcej. Z kolei w Urzędzie Gminy w Andrespolu (woj. łódzkie) średnie wynagrodzenie w ostatnich dwóch latach wzrosło o 400 zł.
Wyższe płace to nie tylko efekt podwyżek, lecz także wzrostu stałych dodatków, jak np. stażowego i trzynastek. W efekcie budżet na wynagrodzenia w Sierpcu w 2011 roku wynosił 2,6 mln zł, a w kolejnym – o 400 tys. zł więcej.

Zbyt mało dla fachowca

Mimo systematycznego wzrostu płac praca w samorządach wciąż nie jest atrakcyjna dla niektórych kandydatów na określone stanowiska. W 2009 roku weszły w życie przepisy, które zniosły obowiązek wskazywania przez rząd maksymalnych stawek wynagrodzeń na stanowiskach urzędniczych. Gminy jednak nie decydują się na ich windowanie. W efekcie wciąż mają problemy z pozyskaniem niektórych grup ekspertów.
– Najtrudniej znaleźć osoby z wykształceniem wyższym technicznym na kierunku architektura, geodezja, hydrologia. Brakuje też osób z uprawnieniami budowlanymi lub geodezyjnymi – wylicza Beata Krzyżanowska.
Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego wskazuje, że największe problemy ma z pozyskaniem do pracy osób z doświadczeniem w dziedzinie nadzoru budowlanego. Zaznacza, że główną przeszkodą jest wynagrodzenie. Okazywało się, że jest ono niejednokrotnie dwa razy niższe od oczekiwań osób, które przystępowały do rekrutacji.