Zmiany deregulacyjne zaproponowane przez resort sprawiedliwości nie odpowiadają rzeczywistym potrzebom i są sprzeczne z systemem kształcenia – uważają przedstawiciele branży budowlanej.
Uwagi do tzw. drugiej ustawy deregulacyjnej, czyli projektu ustawy o ułatwieniu dostępu do wykonywania zawodów finansowych, budowlanych i transportowych, zgłaszają m.in. Polska Izba Inżynierów Budownictwa oraz dziekani polskich politechnik.

Złe połączenie

Zgodnie z projektem ma dojść m.in. do połączenia uprawnień budowlanych wykonawczych i projektowych, gdyż – jak czytamy w uzasadnieniu aktu – w tych specjalnościach występuje „podobny zakres kształcenia i praktyk zawodowych”.
– To nie jest trafne rozwiązanie. Proszę zauważyć, że praca projektanta wymaga zdecydowanie innego przygotowania niż kierownika budowy. Praktyka zawodowa w zakresie projektowania powinna być więc dłuższa niż praktyka wykonawcza i mieć inny charakter – podkreśla dr hab. inż. Tadeusz Tatara, profesor Politechniki Krakowskiej, dziekan Wydziału Inżynierii Lądowej.
Zauważa on, że proponowane połączenie uprawnień będzie wymagać odbycia jednocześnie praktyki w zakresie wykonawstwa i projektowania, co w obecnej trudnej sytuacji rynkowej może się przyczynić do blokowania inżynierom dostępu do zawodu.
– Obecnie, aby uzyskać uprawnienia wykonawcze, wystarczy odbyć praktykę na budowie. Po zmianie ustawy wszyscy starający się o uzyskanie uprawnień będą zobligowani do odbycia obydwu praktyk, tj. projektowej i wykonawczej. Niewielka liczba biur projektowych może stanowić zaś realną blokadę w zakresie ich przeprowadzenia. To spowoduje, że zamiast skrócenia zostanie wydłużony czas uzyskiwania uprawnień, a nawet nastąpi całkowita blokada możliwości wykonywania samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie – argumentuje prof. Tatara.
– Proszę zauważyć, że dziś około 22–25 proc. inżynierów ubiega się o uprawnienia projektowe, reszta zaś o wykonawcze. Projekt natomiast na siłę wymusza, aby dana osoba robiła uprawnienia projektowe. To nie ma uzasadnienia – wtóruje Andrzej Roch Dobrucki, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.

Propozycja bez echa

Izba od trzech lat ubiega się o to, aby inżynierowie pierwszego stopnia (bez tytułu magistra) mieli nieograniczone uprawnienia wykonawcze. To mogłoby doprowadzić do szybszego wypuszczenia na rynek nowych specjalistów.
– Wnioskowaliśmy również, już od trzech lat, aby tzw. podoficerowie w budownictwie, czyli technicy, mieli ograniczone uprawnienia w zakresie wykonawstwa. Są bowiem proste obiekty budowlane, których budowa może być prowadzona nie przez inżynierów, lecz właśnie techników. Dobrze, że to zostało już zauważone – uważa prezes Dobrucki.
W zakresie zawodów budowlanych resort zakłada również ograniczenie liczby specjalności, w jakich udzielane są uprawnienia budowlane: z dziewięciu do czterech. Dotychczasowe uprawnienia w specjalnościach: drogowej, mostowej, kolejowej i wyburzeniowej, mają mieścić się w specjalności konstrukcyjno-budowlanej. To budzi duże wątpliwości osób kształcących przyszłych inżynierów.
– Na kierunku budownictwo na różnych uczelniach wyróżnia się obecnie 26 specjalności. Propozycja nowych przepisów w przypadku ubiegania się o uzyskanie uprawnień budowlanych w specjalności konstrukcyjno-budowlanej przewiduje jedynie wymóg legitymowania się wykształceniem wyższym uzyskanym na kierunku budownictwo, bez podania specjalności – wskazuje prof. Tadeusz Tatara.



Jego zdaniem powyższe zmiany nie gwarantują odpowiedniego przygotowania do wykonywania zawodu inżyniera, i to jednocześnie w zakresie konstrukcji, dróg, mostów, kolei i wyburzeń. Zwłaszcza że skrócone mają też zostać praktyki.
Na ten problem zwraca uwagę również dr hab. inż. Maria Kaszyńska, dziekan Wydziału Budownictwa i Architektury Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Jej zdaniem wprowadzenie tych zmian zachwieje procesem kształcenia zawodowego, bowiem brak będzie motywacji do podejmowania trudnego specjalistycznego kształcenia, skoro wystarczy dla uzyskania uprawnień ukończyć najprostszą ze specjalności.
– Nie chciałbym spacerować pod mostem czy mieszkać w budynku wzniesionym przez specjalistę, który miałby uprawnienia zdobyte według nowej propozycji – puentuje prof. Tatara.

Temat dla komisji

Przedstawiciele grupy B-8 skupiającej reprezentantów zawodów budowlanych, takich jak inżynierowie budownictwa, architekci czy urbaniści apelują, by wstrzymać prace nad deregulacją w tym kształcie. Wskazują, że ewentualnymi zmianami w zakresie ich profesji powinna raczej zająć się powołana w październiku Komisja Kodyfikacyjna Prawa Budowlanego.
– Chodzi o to, aby nie zmieniać stanu prawnego, gdy w rychłej perspektywie wysoce prawdopodobne są kolejne zmiany. Tym bardziej że trudno uznać nasze profesje za zamknięte, skoro zdawalność egzaminów na uprawnienia sięga 90 proc. – podkreśla Andrzej Dobrucki.
– Wszelkie wątpliwości i uwagi środowisk budowlanych do projektu ustawy są przesyłane ministrowi sprawiedliwości, który ma je z zainteresowanymi skonsultować – mówi nam Janusz Żbik, podsekretarz stanu w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.
Dziś uzyskanie uprawnień budowlanych w wybranej specjalności wymaga:
● ukończenia odpowiednich studiów wyższych i uzyskania dyplomu ukończenia wyższej uczelni,
● zaliczenia praktyki zawodowej pod kierownictwem osoby posiadającej uprawnienia budowlane,
● zdania egzaminu na uprawnienia budowlane.
33 tys. osób ma uprawnienia nadane przez Polską Izbę Inżynierów Budownictwa