Rekordzistą jest Szydłowiec w województwie mazowieckim. Pracy nie ma tam blisko 36 proc. mieszkańców (gmina liczy ok. 20 tys. osób), podczas gdy wskaźnik bezrobocia w całym kraju na koniec września wynosił 12,4 proc. Chociaż jest taki sam jak w sierpniu to jednak w pośredniakach zarejestrowało się ponad ćwierć miliona nowych bezrobotnych. W tym czasie urzędy w całym kraju miały zaledwie 44 tysiące ofert pracy.
Małe miasto = duże bezrobocie
Śledząc opublikowany najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego, niektóre liczby przerażają. – Oprócz Szydłowca, nie brakuje gmin, w większości małych, w których ten wskaźnik znajduje się w przedziale 25 – 30 proc. W samym powiecie piskim w województwie warmińsko-mazurskim czy w powiecie radomskim w województwie mazowieckim bez pracy jest 30,7 proc. mieszkańców. To jest jedna trzecia ludności w wieku produkcyjnym i warto zaznaczyć, że nie jest to tylko problem samych bezrobotnych. Także gminy ponoszą ogromne koszty bezrobocia swoich mieszkańców. Są to chociażby koszty zasiłków dla bezrobotnych, z opieki społecznej, składek na ubezpieczenie zdrowotne (bezrobotni zarejestrowani w Urzędzie Pracy mają prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej). To także straty w podatkach, które wpływałyby do budżetu gminy, gdyby te osoby legalnie pracowały – mówi Artur Ragan, rzecznik prasowy Agencji Pracy Work Express, która oferuje legalną pracę zarówno w kraju, jak i za granicą. Biorąc pod uwagę konieczność przeznaczania środków z budżetu takich gmin na podstawowe świadczenia dla osób pozostających bez pracy, nieraz brakuje funduszy na przeciwdziałanie bezrobociu i tworzenie skutecznych instrumentów do walki z nim.
Najgorzej jest w małych miastach, na terenach wiejskich lub wiejsko-miejskich. Problemu z bezrobociem natomiast nie mają małe miejscowości zlokalizowane w bliskim sąsiedztwie dużych miast aglomeracji, które niejako wchłaniają siłę roboczą z zewnątrz. Dla przykładu w takich miastach jak Poznań, Warszawa, Sopot, Katowice, Wrocław, Kraków czy Gdynia bezrobocie nie przekracza nawet 6 proc.
Praca czeka w Internecie…
Gdzie najłatwiej znaleźć pracę? Jak się okazuje, duża część Polaków zatrudnienia szuka w sieci. – Czasy, kiedy Polak kupował codzienną gazetę i dzwonił pod podane w ogłoszeniach numery odeszły bezpowrotnie. Obecnie najczęściej to Internet jest dla nas kopalnią informacji. Za takim sposobem przemawia przede wszystkim wygoda, szybkość dotarcia do interesujących treści, a także szeroki zakres wiadomości. Pracy szukamy nie tylko poprzez portale poświęcone rynkowi pracy czy rekrutacji bądź firmowe strony internetowe. Źródłem informacji są dla nas także fora internetowe, a także profile pracodawców w mediach społecznościowych. Nadal nieocenionym źródłem informacji o wakatach są też znajomi – mówi Artur Ragan z Work Expressu. Część Polaków nadal korzysta z usług Urzędów Pracy czy – co jest coraz bardziej popularne – z usług agencji pośrednictwa pracy, niektórzy wybierają także osobiste odwiedzenie firmy i pozostawienie dokumentów aplikacyjnych.
… ale w małym mieście o tym się nie dowiedzą
O ile te wszystkie drogi do poszukiwania zatrudnienia nie są problemem dla mieszkańca dużego miasta, bo nawet jeśli nie posiada komputera z dostępem do sieci to może z takiego skorzystać czy to w kafejkach internetowych, bibliotekach czy przejrzeć bazy dostępne w Urzędach Pracy, o tyle Polak z małej miejscowości lub wsi napotka mur. – Co stanowi tu podstawową barierę to przede wszystkim poziom informatyzacji społeczeństwa, a co za tym idzie dostęp do informacji. Pomijam już fakt, że wiele gospodarstw domowych na terenach wiejskich nie posiada komputerów, ale wystarczy przejrzeć nawet mapy dostępu do Internetu u dowolnego operatora, aby zobaczyć, że są tzw. białe plamy, czyli miejsca, do których nawet najwięksi providerzy internetowi nie docierają ze swoimi usługami. To właśnie słabo zaludnione tereny wiejskie lub małe miasteczka. Zatem bezrobotny z takiego regionu nie ma szans, by dotrzeć do ofert zatrudnienia i potencjalnego pracodawcy, ba nawet niejednokrotnie nie ma możliwości znalezienia firm ze swojej branży w swoim bliskim sąsiedztwie – mówi Ragan.
Praca z dostawą do domu? Jak najbardziej!
Z kolei w małych miejscowościach o wysokiej stopie bezrobocia brakuje agencji pracy, które zajmowałyby się rekrutacją pracowników. – Takie firmy mają swoje siedziby w dużych miastach. Chęć skorzystania z usług pośrednika wiąże się zatem dla bezrobotnego z koniecznością odbycia kilkudziesięciokilometrowej podróży i pokrycia jej kosztów, co stanowi duże obciążenie dla jego budżetu. Jednocześnie nie ma gwarancji, że inwestycja ta przyniesie skutek w postaci podpisanej umowy o pracę – wyjaśnia ekspert z Agencji Pracy Work Express - dlatego postanowiliśmy sami dotrzeć do tej grupy kandydatów.
Jednym ze sposobów walki z bezrobociem w małych miejscowościach jest dostarczenie ofert zatrudnienia bezpośrednio do samych zainteresowanych. – Wiemy, z jakimi problemami muszą się zmagać bezrobotni z małych miasteczek i wsi przy poszukiwaniu pracy. Dlatego stworzyliśmy mobilne biuro rekrutacyjne. Nasz „Work Bus”, jak go nazwaliśmy kursuje po całej Polsce i zatrzymuje się wszędzie tam, gdzie bezrobotnym trudno znaleźć pracę. Nasi specjaliści wiozą ze sobą pakiet ofert pracy, z których chętni mogą skorzystać. W „Work Busie” można przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, dopytać o wiele szczegółów, wypełnić niezbędne dokumenty, czyli zrobić pierwszy krok do zatrudnienia. Dla tych osób to naprawdę duża pomoc, bowiem przywozimy im praktycznie do domu to, do czego nieraz nie mają dostępu. W razie potrzeby nasi doradcy zawodowi służą także fachową poradą – mówi Artur Ragan.