Minister finansów nie tylko chce zamrozić płace urzędników na kolejne trzy lata, ale zamierza też na taki sam okres zamknąć możliwość awansowania pracowników na urzędnika mianowanego. Szef służby cywilnej obstaje przy swoim i nalega, aby limit mianowań wyniósł 600 osób.
Wczoraj Komitet Stały Rady Ministrów rekomendował z rozbieżnościami rozpatrzenie tego problemu Radzie Ministrów. W efekcie rząd w najbliższym tygodniu będzie musiał rozstrzygnąć ten spór. Wszystko wskazuje na to, że przychyli się do stanowiska resortu finansów.
Kancelaria premiera ogłosiła właśnie liczbę pracowników służby cywilnej, którzy w tym roku zaliczyli postępowanie kwalifikacyjne na urzędnika mianowanego. Egzamin zdało 1,3 tys. z ponad 2 tys. chętnych. Niestety limit miejsc określony przez rząd wynosi tylko 500 (w tym 70 jest zarezerwowanych dla absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej). Oznacza to, że tylko 430 osób otrzyma mianowanie. Może to być ostatnia grupa, która miała na to szansę.
Przez kolejne trzy lata może już bowiem nie być postępowań kwalifikacyjnych. Argumentem jest brak pieniędzy na dodatki do pensji dla tych osób. W zależności od stopnia mianowania wynoszą one od 880 zł do 5 tys. zł miesięcznie.
Eksperci podkreślają, że zamrożenie limitów zamknie drogę do ubiegania się o statut urzędnika mianowanego najlepszym pracownikom oraz nowym absolwentom KSAP.
– Musieliby oni czekać, aż limit mianowań zostanie odblokowany. Nie przeszkadza to jednak temu, by po zakończeniu nauki słuchacze trafiali do pracy w administracji rządowej. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie – mówi dr hab. Jacek Czaputowicz, dyrektor KSAP.
Dodaje, że w poprzednich latach limity były na tyle duże, że wszyscy, którzy zaliczyli postępowanie, mieli gwarancję otrzymania mianowania.
Pierwotny rządowy plan zakładał, że w 2009 roku limit będzie wynosił 1,5 tys., w 2010 roku – 2 tys., w kolejnym roku – 2,5 tys. osób. Z roku na rok był on jednak zmniejszany, aż w ostatnich latach został ograniczony do 500 miejsc.
Szef służby cywilnej wnioskuje, aby przyszłoroczny limit wyniósł 600 osób. Docelowo w korpusie miałby on stanowić 10 proc. wszystkich pracowników. Obecnie jest to niespełna 5 proc. (6 tys. ze 122 tys. członków służby cywilnej).
Prawnicy mają wątpliwości, czy limit mianowań urzędników w służbie cywilnej może być zredukowany do zera. Zgodnie z art. 7 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (Dz.U. nr 227, poz. 1505 z późn. zm.) limit na dany rok budżetowy i środki finansowe na wynagrodzenia oraz szkolenia członków korpusu służby określa ustawa budżetowa. Rada Ministrów ustala co roku trzyletni plan limitu mianowań urzędników w służbie cywilnej i przedkłada go do wiadomości Sejmowi równocześnie z projektem ustawy budżetowej.
– Działania resortu finansów prowadzą do zwijania służby cywilnej. To niezgodne z ustawą o niej. Limit mianowań nie może być na poziomie zero – przekonuje Aleksander Proksa, radca prawny, były prezes Rządowego Centrum Legislacji.
Wtóruje mu prof. Mirosław Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Zamrożenie limitu jest niczym innym jak załamaniem systemu korpusu służby cywilnej – alarmuje nasz rozmówca.
Jego zdaniem państwo powinno wygospodarować środki na zwiększanie liczby urzędników mianowanych, bo to jedyna grupa o kwalifikacjach potwierdzonych przez państwowy egzamin.
Problem w tym, że często sami dyrektorzy placówek nie chcą w swoich szeregach widzieć urzędników mianowanych, bo oni podlegają szczególnej ochronie przed zwolnieniem.