Bez podwyżek w tym roku pozostali tylko urzędnicy. Ich szefowie jeśli ograniczą zatrudnienie, mogą dla nielicznych wygospodarować środki na wzrost płac.
Osoby zatrudnione m.in. w ministerstwach, urzędach skarbowych lub wojewódzkich czwarty rok z rzędu nie otrzymają podwyżek. Tak ostatecznie zdecydował Sejm przy uchwalaniu budżetu. Wyłączeni z tego zostali m.in. żołnierze i policjanci oraz nauczyciele. Nie zmieni się natomiast wynagrodzenie pracowników i urzędników służby cywilnej. Ich kwota bazowa pozostanie niezmieniona i wyniesie 1873,84 zł.
– Państwo nie podjęło prawnego zobowiązania do corocznego waloryzowania płac, jak jest to w przypadku rencistów lub emerytów. Urzędnicy mogą więc czuć się rozgoryczenie, ale nie mają żadnych podstaw do tego, aby ubiegać się o podwyżki – wyjaśnia Aleksander Proksa, radca prawy, były prezes Rządowego Centrum Legislacji.
Tłumaczy, że dyrektorzy generalni mogą jedynie na podstawie naturalnej rotacji podwyższyć wynagrodzenia najlepszym pracownikom.
– W ten sposób staramy się ich powstrzymywać przed odejściem np. do urzędu marszałkowskiego lub urzędu miasta – potwierdza Ivetta Biały z Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Tłumaczy, że i tych środków zabraknie, jeśli ponownie płace zostaną zamrożone.
Dla poszczególnych urzędów budżet od dwóch lat nie jest już konstruowany na podstawie tzw. limitu etatów, które były wykazywane przy ubieganiu się o środki z funduszu płac. W efekcie urzędy nawet po redukcji etatów otrzymują z budżetu taką samą pulę.