Rządowa administracja zostanie odchudzona o podsekretarzy stanu. Przejdą do służby cywilnej. Zarobią więcej, ale o apolityczności korpusu można zapomnieć
Rewolucja dotyczy kilkudziesięciu osób, które pracują w 16 ministerstwach i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na przykład w resorcie sprawiedliwości jest dwóch podsekretarzy stanu – Marcin Romanowski i Anna Dalkowska. Tyle samo osób w tej randze jest w resortach klimatu i środowiska, kultury czy spraw wewnętrznych. Najwięcej, bo aż pięciu podsekretarzy stanu, w tym Piotr Patkowski czy Jan Sarnowski, pracuje w Ministerstwie Finansów.
To, że m.in. te osoby przejdą do korpusu służby cywilnej, potwierdza nam Łukasz Schreiber, minister – członek Rady Ministrów, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów. Projekt ustawy, która przewiduje taką zmianę, ma trafić do Sejmu jeszcze w tym tygodniu. Włączenie podsekretarzy stanu do służby cywilnej oznacza, że stracą oni status zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (tzw. erka). Tym samym premier będzie mógł się pochwalić, że ogranicza liczbę wiceministrów i odchudza administrację rządową.
Dla samych zainteresowanych włączenie do korpusu ma swoje plusy. – W ten sposób kuchennymi drzwiami wprowadza się dla nich podwyżki – mówi Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
Obecnie podsekretarzowi stanu przysługuje pensja zasadnicza (7,9 tys. zł brutto), dodatek funkcyjny (2150 zł brutto), a także dodatek za wysługę lat, który po 20 lat pracy może maksymalnie wynieść ok. 1,6 tys. zł brutto. Łącznie dostaje on 11,6 tys. zł brutto miesięcznie. Przechodząc do korpusu służby cywilnej, podsekretarze będą mogli liczyć nie tylko na dużo wyższe pensje – będą dostawać również trzynastkę, a także nagrody. Dla porównania średnie wynagrodzenie dyrektora w ministerstwie (który będzie niższy rangą od podsekretarza) to ponad 17 tys. zł brutto.
Eksperci podkreślają, że taka zmiana oznacza upolitycznienie służby cywilnej. – Ta przecież z założenia ma być neutralna politycznie – podkreśla prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. Również Jerzy Siekiera nie wierzy, że przechodząc do korpusu, podsekretarze stanu schowają swoje polityczne aspiracje do kieszeni. – Wśród nich są tacy, którzy odgrywają ważne role w strukturach partyjnych i wielokrotnie publicznie manifestowali swoje poglądy polityczne. Trudno uwierzyć, że z dnia na dzień staną się apolitycznymi urzędnikami – dodaje.