Pod koniec listopada do Sejmu trafił rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (UD213). Dokument ten zakłada drastyczne zmiany na rynku, w tym całkowity zakaz sprzedaży jednorazowych papierosów elektronicznych oraz aromatyzowanych saszetek nikotynowych. Tryb procedowania tych przepisów budzi jednak poważne wątpliwości konstytucyjne i gospodarcze. Mamy do czynienia z niespotykanym tempem i chaosem regulacyjnym, który w praktyce uniemożliwia przedsiębiorcom jakiekolwiek planowanie biznesowe.

Warto przypomnieć sekwencję zdarzeń, która obnaża brak spójnej strategii państwa. Zaledwie kilka miesięcy temu, 20 czerwca 2025 r., w Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację wprowadzającą zakaz sprzedaży woreczków nikotynowych osobom poniżej 18. roku życia oraz eliminującą ich sprzedaż w automatach i internecie. Te przepisy weszły w życie 5 lipca 2025 r. Co więcej, od 1 kwietnia 2025 r. obowiązuje ustawa nakładająca podatek akcyzowy na wszystkie rodzaje woreczków nikotynowych, w tym warianty smakowe. Słuszny cel ochrony młodzieży został więc już zrealizowany poprzez uszczelnienie systemu sprzedaży. Tymczasem projektodawca, nie czekając na ocenę skutków dopiero co wprowadzonych regulacji - zarówno tych zdrowotnych, jak i fiskalnych - forsuje kolejne zakazy, które de facto likwidują legalny rynek. Dzieje się to w sytuacji, gdy polska legislacja powinna dążyć do stabilizacji, a nie generowania wstrząsów.

Rolniczy apel o ratunek dla plantacji

Jedną z grup najmocniej dotkniętych planowanymi zmianami są polscy rolnicy. Krajowa Rada Izb Rolniczych (KRIR) 1 grudnia wystosowała dramatyczny apel do Prezesa Rady Ministrów, domagając się natychmiastowego wstrzymania prac nad projektem i skierowania go do ponownych konsultacji społecznych. Rolnicy wskazują wprost: projekt nie uwzględnia opinii strony społecznej, a co gorsza, ignoruje uwagi zgłaszane wcześniej przez samo Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które zalecało rozwagę.

Polska jest jednym z kluczowych producentów tytoniu w Europie. Dla wielu rodzin, szczególnie w regionach o strukturalnym bezrobociu, takich jak Lubelszczyzna czy Podkarpacie, uprawa tytoniu stanowi jedyne źródło utrzymania. KRIR ostrzega, że nowelizacja doprowadzi do wygaszenia produkcji tytoniu poprzez systematyczną eliminację kolejnych kategorii produktów, które stanowiły rynek zbytu dla surowca. Wprowadzenie zakazu aromatów w woreczkach nikotynowych w praktyce oznacza śmierć tej kategorii produktowej, ponieważ konsumenci nie wybierają wariantów o czystym smaku tytoniu.

Plantatorzy czują się ofiarami nierównego traktowania. W swoim piśmie do premiera KRIR punktuje brak logiki ustawodawcy: wyroby farmaceutyczne stosowane w terapiach zastępczych, takie jak gumy czy spraye, również zawierają nikotynę i aromaty smakowe, a jednak nie są objęte podobnymi restrykcjami. Rolnicy podkreślają, że niestabilność otoczenia prawnego uniemożliwia im planowanie produkcji i inwestycji w gospodarstwach. Apelują o wstrzymanie prac nad ustawą przynajmniej do czasu dokonania rzetelnej oceny skutków przepisów, które weszły w życie w pierwszej połowie 2025 roku. Bez tego, legislacja staje się narzędziem ślepej destrukcji całych gałęzi rolnictwa.

Polski przemysł: "Listopad i grudzień na minusie"

Rykoszetem obrywa także innowacyjny polski przemysł, który mógłby być kołem zamachowym dla krajowego rolnictwa. Przykładem jest lubelska firma Chemnovatic, nowoczesny zakład specjalizujący się w produkcji czystej nikotyny i surowców chemicznych, eksportujący swoje wyroby do ponad 70 krajów. Firma, będąca strategicznym podmiotem dla regionu, 1 grudnia skierowała pismo do Małgorzaty Gromadzkiej, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa, prosząc o pilną interwencję.

Chemnovatic wskazuje na absurdalność sytuacji. Do wyprodukowania 1 tony czystej nikotyny potrzeba 30–40 ton liści tytoniu. Przy sprzyjających warunkach legislacyjnych, Chemnovatic potencjalnie może wykorzystać niemal połowę polskiej produkcji tytoniu.. Warunkiem jest jednak stabilne prawo, którego obecnie brakuje. Przedsiębiorstwo alarmuje, że otoczenie prawne stało się „skrajnie nieprzewidywalne”, co czyni inwestycje i transformację na surowiec krajowy nierealnymi.

Skutki regulacyjnego chaosu są już widoczne w twardych danych finansowych. Bartłomiej Gęca, współwłaściciel Chemnovatic, nie ukrywa, że sytuacja jest krytyczna.

- Listopad i grudzień będą miesiącami na minusie. Nasi odbiorcy ograniczają bowiem zamówienia. Jesteśmy też w trakcie ustalania budżetu na 2026 r. Brak jasności co do przepisów sprawia, że mamy kłopot z jego przyjęciem. Nie wiemy, czy mamy w nim uwzględniać projektowaną zmianę i w jakim zakresie - mówi Bartłomiej Gęca.

Przedsiębiorca przewiduje spadek przychodów w 2026 roku o co najmniej kilka procent, co może pociągnąć za sobą bolesne cięcia kadrowe. Firma, która zatrudnia 180 osób i dodatkowo kilkadziesiąt pracowników tymczasowych, może być zmuszona do do redukcji.

- Na początek będziemy rezygnować z pracowników tymczasowych. Przewidujemy, że zatrudnienie może spaść o około 10 proc. - zapowiada Gęca, dodając z goryczą, że woreczki nikotynowe to przyszłość rynku i alternatywa dla papierosów, która w Polsce może po prostu zniknąć. W regionie, gdzie stopa bezrobocia wynosi 7,2 proc. (dane GUS z połowy 2025 r.), utrata takich miejsc pracy to cios dla lokalnej społeczności.

Budżetowa dziura i urzędniczy optymizm

Projekt to także działanie na szkodę finansów publicznych w momencie, gdy Polska znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu. Jak zauważa Chemnovatic w swoim apelu, sam projektodawca przyznaje w Ocenie Skutków Regulacji, że nowe przepisy zmniejszą dochody z akcyzy o 200 mln zł już w 2026 roku. Co więcej, w perspektywie 11 lat regulacja doprowadzi do zwiększenia wydatków budżetowych o ponad 2,3 mld zł. Dobrowolna rezygnacja z wpływów z legalnych, opodatkowanych produktów, przy jednoczesnym napędzaniu szarej strefy, wydaje się działaniem pozbawionym ekonomicznego sensu.

Ministerstwo Finansów, pytane o te zagrożenia, prezentuje jednak zaskakujący spokój. Resort zapewnia, że skutki były analizowane, choć jednocześnie zaznacza, że to Ministerstwo Zdrowia odpowiada za narrację o „transformacji rynku”. W odpowiedzi na zarzuty o wygaszanie branży, resort finansów przytacza statystyki, które mają marginalizować problem. Według danych MF, w Polsce jest tylko ok. 2,8–3 tys. plantatorów tytoniu (na 1,2 mln gospodarstw), a zbiory wynoszą ok. 22 tys. ton rocznie. Resort argumentuje, że Polska zajmuje dopiero 21. miejsce w eksporcie tytoniu, będąc jednocześnie czwartym największym importerem (147 tys. ton w 2023 r.).

- Zatem nie może być mowy o braku alternatyw - konkludują urzędnicy, sugerując, że krajowy przemysł i tak bazuje na imporcie, więc los polskich plantatorów jest drugorzędny.

Takie stanowisko pomija jednak potencjał rozwojowy wskazywany przez firmy takie jak Chemnovatic, które chciałyby przestawić się na polski surowiec, gdyby prawo na to pozwalało. Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz w tej sprawie także do Ministra Marka Berka, przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów, jednak do momentu publikacji artykułu nie odniósł się on do sprawy. Milczenie w tak kluczowej kwestii jest wymowne.

Państwo w tym przypadku nie reguluje rynku - państwo go wygasza. Brak długofalowej strategii, brak odpowiedzialności za skutki finansowe i społeczne oraz ignorowanie głosu przedsiębiorców i rolników to prosta droga do katastrofy. Zamiast cywilizować rynek i czerpać z niego zyski, rządzący oddają pole szarej strefie, zostawiając rolników i innowacyjne firmy samym sobie.